Poprzednie częściTaniec sokoli część 1
Pokaż listęUkryj listę

Taniec sokoli część 40

Niedługo na schodach w świetle docierającym z zewnątrz pojawił się niewyraźny zarys postaci i chcąc dostrzec więcej szczegółów, Nair odsunął się od wejścia. W taki sposób nie tylko umożliwił na lepsze naświetlenie klatki schodowej, lecz utrzymał od nieznajomego dystans. Kiedy odróżnił płeć i stwierdził, że przed sobą ma samicę. Natychmiast wycofał się przynajmniej pięć kroków, nie odrywając od niej wzroku.

- Wystraszyłeś się starej kobiety – powiedziało monstrum, które wyszło z podziemi na powierzchnię i stanęło w pełnym blasku dnia.

Prawda była taka, że w świecie ludzi pustyni młode i piękne samice w zasadzie dominowały, a samce przewodzące grupie były im bezgranicznie oddane.

- Tam skąd pochodzę, używa się zwrotów samiec i samica, a na dokładne określenie wieku dokładamy stary albo młody – zakomunikował nowy człowiek, chcąc przekazać, że jest przybyszem.

Jeszcze nie dokończył w pełni zdania, a już uświadomił sobie, że popełnił gafę, ponieważ autochtonka zwracała się do niego, językiem, jaki używał w dzieciństwie, zanim wszyscy z klanu nie wymarli. Nowi, którzy zajęli ich siedzibę i przygarnęli go do siebie, posługiwali się mową gardłową, zamiast niezwykle aksamitnej. Początkowo drażniła mu uszy, lecz z czasem przywykł i pogodził się z losem. Niespodziewane odgrzebanie wspomnień, mocno go zraniło, aż poczuł ból fizyczny.

Zanim zaczął cokolwiek mówić, ochłonął i zaczął myśleć o tym, co najbardziej go zaskoczyło w przyrodzie za górami. Niestety nie wiedział, czy przeżycia dobrze maskują jego skrywane wspomnienia przed wścibską staruchą. Niestety nikt go wcześniej nie uprzedził o tak totalnej penetracji, dlatego skutecznej obrony nie wypracował, by ją całkowicie zablokować. Jej moc musiała być niezwykle silna, skoro Neczeru zawęził swój kanał łączący do minimum, więc i on ukrył go, za wizją drapieżników upodobnionych do powalonych drzew. Wzbogacił ją o swój strach, jaki odczuwał podczas uciekania przed nimi i płynnie przerzucił most do krainy gejzerów. Jednocześnie pominął wszystkie przygody, jakie napotkał w międzyczasie. Dopiero wtedy poczuł, że jest gotów na ubarwienie przeżyć słowami, lecz wyraz przerażenia na mocno pomarszczonej twarzy, powstrzymał go, od rozbudowania niesamowitej historii, tworzącej się w jego głowie. Zamiast tego przestał blokować jej dostęp do swoich przeczyć i odtworzył dla niej wspomnienia z najdrobniejszymi szczegółami paszczy, która oczami paniki była jeszcze bliżej niż w chwili, gdy chciała go wchłonąć.

Niespodziewane ujrzała nadciągające nieznane, lecz niezwykle realne zagrożenia dla jej plemienia, którego była pierwszą matką, w postaci roślinnych pożeraczy żywych stworzeń, jakich nie znała. Wizja wywołała w niej niesamowity strach. Nagle legły w gruzach jej wszystkie wysiłki w budowaniu potęgi wybrańców bogów. Wieści niweczyły też rozpoczęty misterny plan, szybkiego podporządkowania sobie krainy ciepłych źródeł.

Osiągnęła pierwszy wielki sukces, gdy utworzyła sieć, stałego napływu pokarmu dla swojego klanu. Zapewniła też wszystkim bezpieczeństwo dzięki stworzeniu z trujących sprężystych traw kombinezonów i nauczyła zbieraczy ich najlepszego wykorzystania. Napojami wspomagającymi umożliwiała młodym na szybkie bieganie na czterech kończynach. Dzięki temu prześcigali Renery i dorównywali im toksycznością. Tylko oni w przeciwieństwie do wielobarwnych kucyków, posiadali ziołową miksturę neutralizującą. Udało jej się to, co było nieosiągalne dla wcześniejszych przywódczyń. Żadna z nich nie chroniła krewnych tak dobrze, jak ona, a zaczęła spektakularnie od umiejętności likwidacji toksyn w mięsie po ugryzieniu Renerów.

Wcześniejsze pasmo wielkich sukcesów opuściło ją nagle i podważyło pewność siebie. Nadciągało zagrożenie, które nie powstrzymają krzaki z ostrymi liśćmi, albo krzewy o niezwykle długich ostrych kolcach pełnych trucizny dla wszystkich organizmów żywych. Drewniane kłody, jakie przeraziły nieznajomego i zmusiły go do ucieczki, jej zabezpieczenia mogą z łatwością pokonać. Kiedy zbliżą się do ich enklawy, wykorzystają postawione zasieki przeciw nim i będą trzymać niczym więzienie, aż wszystkich zjedzą. Gdyby miała jakiekolwiek wątpliwości co do pozyskanych przeżyć, z pewnością wysłałaby swoich najlepszych zwiadowców celem sprawdzenia. Jednak ufała bezgranicznie swoim umiejętnościom w wydobywaniu z głowy sekretów, zamiarów i intencji. Dlatego nie bała się dopuścić do siebie przybysza, który pomimo pełnej świadomości, że go wykorzystała, nie zamierzał zrobić jej krzywdy, ani nikomu innemu.

Pierwsza matka umiejętnie i delikatnie wycofała się, z głowy emigranta, co w jej przypadku do tej pory się nie zdarzyło. Wszelkie wcześniejsze wtargnięcia do mózgu, wynajdywały znacznie więcej powodów, by skazać delikwenta na śmierć. Kiedy do tego dochodziło, wyszarpywała się, a jej ofiara dostawała rozległego wylewu i dość szybko umierała.

Doprowadziła swoje niezwykłe umiejętności do perfekcji, to dzięki niej uwolnili się z niewoli Expos i Renerów. Dokonała jeszcze czegoś niemożliwego, a mianowicie zniszczyła odwieczny sojusz tych dwojga ras, które zagoniły ludzkość do roli sług. Zemsta była słodka i sprawiała jej wiele radości, lecz dobiegła końca. Ona wyprowadzi swoich ludzi w miejsce przyjazne, gdzie społeczeństwo rozkwitnie. Gdy staną się liczni i posiądą równie skuteczną broń, jak ci z upadłej cywilizacji, wrócą i upomną się o swoje. Teraz pozostała im tylko ucieczka, by mogła ich skutecznie ochronić.

Nair, nie poczuł ulgi tak szybko, jak strażnik, że starucha zaprzestała penetracji w jego mózgu i zajęła się pospieszną ewakuacją klanu.

- Mamy szczęście, że uznała cię za niegroźnego i zajęła się swoimi sprawami – przekazał Neczeru.

- Nie ciesz się na zapas, może jeszcze wrócić i zrobi ze mnie roślinkę – odpowiedział w myślach nowy człowiek.

- Ty, Renery, Expos i jeszcze dwa gatunki większych zwierząt, których nie poznałeś. Macie pozostać i zająć sobą drapieżniki przypominające drewniane kłody.

- Skąd ty to możesz wiedzieć? – zapytał były Łuskowiec.

- Przez tysiące lat niczym Dżin pozostawałem w ukryciu i rejestrowałem energię i częstotliwości myśli. Niestety nie wszystkie przekazy były jasne i przejrzyste. Prawie niczym nie różniły się od mowy, która może być wyraźna i poprawna. Jednak zazwyczaj ogranicza się do mamrotania, seplenienia, lecz w zdecydowanej większości bywa wulgarna. Kiedy tak się staje nawet mówiący niegramatycznie, potrafią używać języka dość gibko. Nasłuchiwałem cierpliwie i zauważyłem jedną prawidłowość, że zawiść, złość, wzniosłe emocje, uczucie, zawiść, szlachetność i dobroć mają wspólny mianownik bez względu na język. Dlatego tylko pod wpływem tych bodźców możemy wywnioskować intencje i najbliższe poczynania. Najgorszymi i najmniej przewidywalnymi w odczytaniu intencji są psychopaci, którzy działają impulsowo i nieprzewidywalne. Przywódczyni ukrytego plemienia jest osobą niezwykle inteligentną, zdolną do największych poświęceń dla swoich współbraci. Kiedy uznała cię za niegroźnego, natychmiast przydzieliła ci rolę ofiary.

- Dlaczego nie wyczuła w pobliżu wilczałów i Jeleniowca?

- Nasz Książę Yai, od kiedy odszedłeś, sra ze strachu, a jego myśli kręcą się w pętli, żeby mnie tylko nie pożali. Padł na ziemie i zwinął się w kłębek i trzęsie się ze strachu. Natomiast przywódczyni wilczałów na szelki wypadek zarządziła ćwiczenia dla całej watahy. Kiedy do tego dochodzi, nawet najmniejsze wypierdki swoją aktywność umysłową ograniczają do minimum, ponieważ twoi kudłaci przyjaciele są idealnymi łowcami. Takie umiejętności wypracowali ich przodkowie wkrótce po zagładzie wysokorozwiniętej cywilizacji. Dzięki niej przetrwali najgorszy okres, czyli noc nuklearną, gdzie pożywienia było niewystarczająco, nawet dla garstki ocalonych. Właśnie wtedy pojawiły się gatunki ulepszane genetycznie, które przetrwały i wydostały się ze zrujnowanych laboratorium. Część z nich wkrótce wymarła, ponieważ nie zaszczepiono im zdolności rozrodczych. Jednak niektóre przetrwały i spośród zwierząt wyróżniała ich jedna cecha, a mianowicie inteligencja. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że nie wiadomo dlaczego naukowcy upadłej cywilizacji koniecznie chcieli, żeby stwarzane przez nich monstra załatwiały się tylko w miejscach wyznaczonych. Nieodpowiedzialne podejście do klonowania gatunków przyniosło sporo niespodzianek dla środowiska i musiało upłynąć wiele lat, by natura upomniała się o swoje i wyeliminowała najbardziej nieudane ludzkie eksperymenty.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania