Poprzednie częściDasz radę część 1
Pokaż listęUkryj listę

Dasz radę 166

Dzisiaj mam przed sobą Twoje pamiętniki, osnute głębokimi spostrzeżeniami. Retrospekcja poparta faktami, gdzie nie brak rozterek, ale i młodzieńczego optymizmu. Pozwoliłem sobie i ja na porównanie, w wielu momentach możesz poczuć moją dezaprobatę, ale do tego musiało dojść. Cóż Basiu, nie jestem idealistą a bardzo prosto i przyziemnie żyjącym chłoptasiem.

Mam nadzieję, że nie będziesz mi to miała za złe i nie usłyszę za chwilę kilka ciepłych słów?

Największym problemem w obecnych czasach jest ponoć samotność. Nie brak perspektyw na ciekawą pracę, bylejakość życia, powszechne problemy egzystencjonalne, a właśnie to poczucie bezcelowości starań, gdy nie ma z kim podzielić się swym jestestwem. To wszechogarniające zniechęcenie przy wstawaniu dla siebie i zasypianie z przyjacielem rozterką, zwaną nadzieją.

W pewnym momencie tekstu stanął mi przed oczyma wizerunek pewnej koleżanki, przedstawiona przez Ciebie bohaterka wcieliła się w jej fizjonomię. Tym momentem kulminacyjnym , taką ogniskową była psychologiczna matryca jej poczynań podczas poszukiwań na portalu randkowym. Monika- bo to ona stała się mym obiektem wspomnień- jest wizualnie namiastką męskich oczekiwań, mnie osobiście już chyba na zawsze będzie kojarzyła się z produkcjami sitcomów z Ameryki Łacińskiej, gdzie aktorki miały ładnie wyglądać, a wypowiadane kwestie były ...mniejsza z tym.

Może to nie wypisz wymaluj jej kolejne fazy życia, ale podejrzewam, że gdyby to przeczytała, serce by jej mocniej zabiło i pomyślałaby - "Ola nie popełnij mego błędu". Zbyt wielki wachlarz potencjalnych adoratorów, niby sumienne i rzetelne argumenty przy lustrowaniu a jednak ,,,no właśnie, jakoś mało w tym uczucia? Za dużo w tym kombinatorstwa, moralizatorstwa ( -" wiedziała, co napisać, jakie zdjęcia dodać"- ) a za mało, by nie rzec wcale spontaniczności.

Kolejne podobieństwo przyszło z następnym akapitem, gdy opisujesz jej bierność przy kolejnych zawirowaniach emocjonalnych Oli. Jest zainteresowana, czuje empatię, ale gdy amant znika z jej pola widzenia to pozostawia to w sferze domniemywań. Nie walczy, nie próbuje dociec ( - " pomyślał, że skoro Marcin za nią chodzi") pozostawia to beztroskiej mantrze - tak miało być.

Później następuje zmiękczenie czytelnika naznaczeniem tragedii, jakim niewątpliwie jest zawód miłosny i piszę to bez żadnych ironicznych uśmieszków, jednak nie mogę się pozbyć wrażenia, ba! Pewności, że takiego doznania doświadcza wielu z nas. Oczywiście, to powoduje pewną blokadę, gdzieś zostawia ślad, każe analizować, ale czy ma stanowić o reszcie życia?

"Nie miała ochoty zając się nim" - hm...a że tak zapytam, dlaczego? Chciało kilku przebić pancerz, poznać, a pannica ni hu, hu. Będę może złośliwy aż do bólu, ale tak właśnie postępowała moja koleżanka, czekała na gesty, zainteresowanie, ale gdy to następowało, to patrzyła kto następny. A słowo klucz być może leży w zdaniu - "a ci do których by się chętnie " przekonała" nie byli ZAINTERESOWANI. Po prostu Ola czuła się pewna, aż za pewna, oczekiwania rosły, była chyba przekonana, że gdzieś, pojawi się ktoś jak z romansu, idealna postać, bez skazy. Gdzie nie tylko ją, ale i resztę niewiast rzuci na kolana, ale to ona będzie uzurpatorem jego zainteresowania. Pogubiła się jak moja koleżanka, która w sferze zawodowej jest kimś, może się realizować, być kreatywną, ale czy to zrekompensuje jej brak bliskości? Bo Monice już nikt nie nadskakuje, każdy wybrał swoje przeznaczenie i jakoś żyje z większym bądź mniejszym szczęściem. Dotarło to do niej za późno, przebolała słuchając celtyckiej muzyki, wpatrując się w sufit, robiąc zakupy. I jak jej szwagier powiedział: -" Monia orientalnie medytuje" gdy zapytano go, co porabia, bo jej nie widać.

Czy nie cofnęłaby czasu i nie wybrała jednego z nich? Pewnie mogłaby teraz, ale czy znajdzie kogoś, kto choćby trochę będzie przypominał tamtych konkretnych?

Sądzę, ze takich protoplastów Oli może przedstawić każdy z nas, bo w naszym otoczeniu jest wielu i facetów i pań, którzy licytują się z losem.

Na prawdę ciekawe opowiadanie i nie bez kozery opatrzone kategorią -życiowe.

Pogratulować pomysłu i sposobu przedstawienia tej fikcyjnej Oli.

Bardzo ciekawe spostrzeżenia, lekki język przekazu i przede wszystkim nie nudzisz jakimiś detalami z życia dziewuchy.

Pozdrawiam, Basiu, Kacper.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania