Poprzednie częściDasz radę część 1
Pokaż listęUkryj listę

Dasz radę część 116

Witaj Basiu!

Czasy się zmieniają, to, co dawniej było uznawane za zbyt wygórowane, pozostawało w sferze marzeń, dziś wyjawiamy w dniu znajomości. Sami decydujemy, co jest dla nas najważniejsze, a więc i partnerzy musza przejść próbę ognia. Stąd też i większe dylematy, bo tyle sobie obiecujemy w małżeństwie, że wciąż widzimy luki, które nasz partner może nie dać rady zapełnić. A dawniej, tak jak twoja mama mówi, jej nic nie obiecywano, ba! Wręcz wmawiano, że ma na nic nie liczyć, być gotową na obciążenia i wyrzeczenia. I teraz powiedz to 20- sto latkowi, by pokornie oddawał całego siebie na rzecz życia rodzinnego, egzystencji, a o sobie i swych potrzebach zapomniał.

To jest prawda, nasi rodzice posiadali bardzo mało chwil, w których mogli się cieszyć własnym szczęściem, takim darowanym przez los. Tak jak moja mama mi opowiadała, jak po swojej uroczystości komunijnej, wróciła do domu, ucieszyła się z gry planszowej, podziękowała za czekoladę, zjadła rosół i dostała polecenie, by się przebrać, bo trzeba krowy przypilnować. Jak dostała drobniaki, to musiała do skarbonki wrzucić, a wydać tylko pod nadzorem rodzica. To, co dziś budzi pusty śmiech, dawniej było uznawane za dobry zwyczaj, który prostował kręgosłup moralny, dawał nadzieje na prawidłowe wychowanie.

Można z tym się kłócić, wytykać jako tłamszenie, które doprowadzało do wyzbycia się własnej fantazji, inwencji twórczej, co stanowiło ograniczenie do powielania zdania rodziców. I nie mam argumentów, by zaprzeczyć, by stanowczo postawić weto, ale mogę i chcę powiedzieć, że zawsze są plusy po przyjęciu danego zachowania. Nasi rodzice nauczyli się poświęcać, patrzeć na życie przez pryzmat innych, ich potrzeb, takiej powściągliwości. I proszę, nie zaprzeczaj, nie wyciągaj na światło wielu przykładów, by rzucić mi rękawicę, do walki w tym zagadnieniu. Bo nie o to chodzi, kto będzie fetował zwycięstwo, ale o kwestię wychowania. Nam po prostu więcej popuszczono, dano nam prawo wyboru, a może i życie wymogło to za nas – nie ważne – liczy się ten oto fakt. Dzięki temu, wielu z nas, postawiło na siebie, zapominając o zdaniu rodzica, o jego sugestiach, a to przeszło w dalszej kolejności i na życie we dwoje.

Całe życie wybieramy, można rzec, że tylko tym żyjemy, nie da się wręcz od tego uciec. Czasami to dylemat, który im więcej roztrząsamy, tym więcej dostrzegamy rozwiązań, a my tak pragniemy wybrać najlepszą z dróg. Dlatego im więcej będziesz się zatapiała w swoje dni z Davidem, tym więcej będzie takich zdarzeń, które będą bardziej ci jątrzyć niż kierować do trafnego wyboru. Ale muszę ci powiedzieć, że zazdroszczę ci twych wspomnień, bo prawie wszystkie, mają zalążek ładu, braterstwa, porozumienia, no i są dynamiczne. Jeśli mogę coś dodać od siebie, to zauważyłem, że te godziny po pracy, sprawiają wam problem. A zwłaszcza jak piszesz o większym zaangażowaniu, o swej nieustępliwości, co twoim zdaniem go przeraża, jakby było czymś ponad jego siły.

Nie ma ideałów, więc musisz poświęcić swój temperament, zachować przysłowiowe bhp, skoro on jest z tych mniej wylewnych. Może masz jak mama, być z kimś, kto będzie twym najlepszym przyjacielem, powiernikiem, mentorem, ale nie gejzerem emocji, usadowionych gdzieś w głębi, pobudzanych nocnym życiem. I co ty na to, czy to jest warte tego co ma twoja mama, czyli stabilne pożycie, bez wzlotów, ale pewne spokojne jutro?

To do jutra moja koleżanko.

Pozdrawiam Kacper.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Miła 22.10.2016
    Świetne
  • Robert. M 22.10.2016
    No to mi wystarczy, by zamknąć tą część i wrzucić następną, skoro najważniejsza osoba się pojawiła i określiła, jak widzi tą stronę powieści pani Elizabeth Gilbert.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania