Dasz radę część 14
Witaj Basiu!
To co opisujesz jako początek znajomości z Bogiem, jako taki pierwszy rzeczywisty zwrot w kierunku poznania wiary, można też od biedy nazwać kryzysem egzystencjonalnym. Widziałaś wasz rozbrat w małżeństwie, jako coś poważnego, te wszystkie sprawy, które was łączyły, przestały funkcjonować, a to co miało być na wieki, już dziś się kończyło. To spowodowało, że nie mogłaś już udawać, ignorować faktu, że jesteś bezradna, a co za tym idzie, tego, że tylko cud może uratować cię od depresji. Więc zrobiłaś to co miliony, co i ja kiedyś, mianowicie, pozwoliłaś by ta ostateczność, w którą tak nauczono nas wierzyć zrobiła coś, a w zasadzie zabrała ten nieznośny ból, by odciążyła głowę.
Nie wstydż się tych słów, nie musisz mi mówić, że rozglądałaś się po pokoju, że te zdania to były sztuczne, że ich nie rozumiałaś. Gdybyś mogła przeprowadzić sondę, ankietę, na ten temat, to jestem przekonany, że wiele osób nie pamięta co mówiło, ale wiedzą , że to było potrzebne, bo pozwoliło nauczyć się rozmawiać z Bogiem. Dla mnie to było takie klepanie, że musisz coś zrobić, widzisz przecież, już nie daję rady, to trzeba zakończyć, no istne nakazy. A zauważyłaś, że to właśnie złe widzimy, ale dobre rzeczy, które nam się przytrafiają, to jakby bonusowo nam się należą. No ja przynajmniej na tym się łapie, że mam za złe, że się nie udało, że gdzieś nie zdążyłem, ale o tym, że na coś w ogóle nie liczyłem a udało się, to jako normalne traktuję.
W pełni się z tobą zgadzam, że to kiedyś było przyczyną, aż do dziś nie miało ujścia, dopiero ten Rzym, to ciasne pomieszczenie pokoju, rozbrat z rodziną, to wszystko wylało się z ciebie. Nosiłaś w sobie tą potrzebę bliskości, przyjażni z Bogiem, ale zawsze ją zagłuszałaś pracą, znajomymi, tysiącem spraw, byle nie myśleć, że naprawdę tego potrzebujesz. Nawet tak nie myśl, że śmieszy mnie twoje oczekiwanie na skutek w postaci zmiany upodobań, większego zaangażowania się w zmianę mentalności. Bo ta noc jak piszesz, mimo, że było nieporadnie, dała jednak kopa, przeszłaś próg, już nie ignorujesz swego wnętrza, ale chcesz z nim budować następne dni.
I tak na koniec, taka moja sugestia, dotycząca tej sprawy i całej otoczki, czyli nagły wyjazd do Rzymu, spotkanie Giovanniego, czy brak mej osoby w czasie podroży. Jak dla mnie, to wszystko musiało się złożyć w jedną całość, by w tobie nastąpiła ta przemiana, tak po prostu musiało się stać. Za głupi jestem, by dopowiedzieć co będzie dalej, ale ja wierzę, że dasz radę poukładać to sobie, że jak już ta kulminacja nastąpiła, to nie po to, by Basia teraz zamknęła jej drzwi, mówiąc, że to była chwila słabości.
Czekam więc na dalsze wieści, bo co dzień podsycasz moją ciekawość, a jaka ty wrócisz, a w zasadzie kto, to jest zagadka, transplantacja duszy, to ci przygoda. Będąc szczerym powiem ci, że obawiałem się, czy nie będzie za nudno tak pisać, bo coś tam o artykułach, notatkach, to ekscytacją nie pachnie, a wychodzi…
To do jutra.
Pozdrawiam Kacper
Komentarze (30)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania