Poprzednie częściDasz radę część 1
Pokaż listęUkryj listę

Dasz radę część 131

Witaj, Basiu!

To jesteśmy w domu, trzeba było od razu powiedzieć o tym zdarzeniu, to by mi uzmysłowiło, jakie motywy tobą kierują. Byłaś zafascynowana swoją koleżanką, jej sukcesy wywarły na tobie ogromne wrażenie, więc pobyt w jej mieszkaniu, ta cała otoczka, gdy jest pełno gości na przyjęciu i jej rola gospodyni czyniły z niej już kogoś wygranego. To już był wystarczający powód by chcieć jej dorównać, zobaczyć w niej osobę, której no, co tu dużo mówić można zazdrościć. I nagle ta kobieta staje pośrodku was i zaczyna zabawiać swoje maleństwo, nie przerywa przy tym konwersacji, i tak jest do późnej nocy. To dla ciebie było jakby podwójnym wyzwanie, dzielić swój czas, energię, między was i dziecko, będąc wciąż ciepłą i szczęśliwą. Czy ja bym tak potrafiła, przecież czasem sama nie umiem poradzić sobie z sobą?

Basiu, opowiem ci teraz ja o pewnej dziewczynie, którą poznałem kilka lat temu, a która była tak miła, że otwarcie przedstawiła mi swoje rozterki związane z wychowywaniem dzieci. Otóż Ala przez kilka lat zajmowała się domem, dziećmi, gdy jej mąż wyjechał za granicę, więc nie miała wsparcia i było jej ciężko. Gdy wrócił postanowili, że dzieci są na tyle duże, że może i ona zacząć ponownie pracę zawodową, zwłaszcza, że on będzie na co dzień. Mówiła mi, że była w strachu, bo dawniej mimo pełnej doby w domu, nie było wiele wolnego czasu, więc siłą rzeczy, wykroić z tego osiem godzin, to było wyzwanie. Więc wyobraź sobie jej zdziwienie, gdy okazało się, że dom, a tym bardziej rodzina nie ucierpiały na jej rozbracie z funkcją gospodyni i niańki, a ona sama nie musiała spać na stojąco.

Odpowiedzialność, przed tym nikt nie ucieknie, można chodzić ze sobą przez wiele lat, unikać rozmowy, by wreszcie zawrzeć związek, a w konsekwencji przyjąć do wiadomości to, że mam misje do wykonania. Bo ja tak do tego podchodzę, jak do pełno etatowego przedsięwzięcia, gdzie mam prawo decydować, ale z pomocą partnerki i to jest w tym najpiękniejsze. Masz rację, że robienie czegokolwiek, choćby największych i najpiękniejszych rzeczy i spraw, nie daje takiej satysfakcji, jak nie masz z kim o tym porozmawiać, gdy jest to tylko twoja sprawa.

No i najtrudniejszy moment, ten kulminacyjny, zdałaś sobie sprawę, że ty po prostu nie chcesz wychowywać dzieci z tym człowiekiem. Zobaczyłaś swoją przyszłość przez pryzmat tej wizyty, twoja koleżanka i jej szczęście, było powiązane jednością, miłością obopólną, co stanowiło fundament. Może dobrze, że ten moment nastąpił stosunkowo wcześnie, dzięki temu dziś jesteś w tym miejscu i podjęłaś następne wyzwania. A dziecko, to chyba pieśń przyszłości, ale coś mi się widzi, że po tej rocznej eskapadzie, to ktoś się znajdzie, z kim będzie ci po drodze a to zaowocuje tak dosłownie.

Prawdę mówiąc to popieram Magdę z tym chodzeniem bez końca, to naprawdę niczemu nie służy, no chyba tylko przedłużeniu wolności. Życie jest tak krótkie, że nie warto odwlekać, bo później brakuje sił, cierpliwości, a i entuzjazm maleje. Jak powiada mój wujek, jak do 30 się nie ustawisz, to później już tylko łapiesz to, co zostało i nie mówił wyłącznie o pracy.

To do jutra, moja koleżanko.

Pozdrawiam, Kacper.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Miła 06.11.2016
    Świetne
  • Robert. M 06.11.2016
    A dziękuję, to zawsze jest miłe i nigdy mi się nie sprzykrzy, bo i jakim cudem.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania