Dasz radę część 100
Witaj Basiu!
Nazwa kraju nabrała innego wymiaru, już nic nie jest takie jak jeszcze kilka lat temu, gdzie wszystko było tworzone z myślą o swoich obywatelach, dziś jest to kosmopolityczne. Przybywają co rusz nowi kontrahenci, otwierają się rynki zbytu, a nade wszystko, nie jesteśmy już sami w naszym zaścianku. Globalizacja, stała się faktem dokonanym, gdzie nie stawia się na potrzeby ludzi, ale na rozbudowę pod kątem strategicznego inwestora, nie na funkcjonalność, ale komercyjny zysk. To co piszesz o Rzymie, jest czymś podnoszącym na duchu i nomen omen, właśnie chyba tylko temu duchowemu aspektowi, zawdzięczają, że nie ma w wiecznym mieście, aż takiej gonitwy za pierwszeństwem w sferze metropolii.
Takie dziedzictwo zawsze się obroni, nikt nigdy nie powie, że Rzym to przeżytek, budowle, które nie podsycają wizualnie, nie mówiąc o emocjonalnych wartościach. To prawda, że manufaktura, nowe technologia , wypierają, a i zapierają dech w piersi, jak choćby szklana dzielnica Paryża. Ale to jak z modą, jutro zostanie przyćmione nowym, jak nowe wydanie gazety, przekreśla poprzedniczkę. A takie dzieło jak Rzym, zawsze będzie na ustach, będzie wprowadzać wyobraźnię w stan zniewolenia, podsycać wizje i tak zostanie na wieki. Dlatego mieszkańcy Rzymu, nigdy nie będą tęsknym okiem, patrzeć na Londyn, Berlin czy Paryż, bo to nie ich liga, nie ten trend.
Dziękuje ci bardzo, za przyznanie mi miana optymisty, co wyciąga nawet z negatywnych zdarzeń jakąś cząstkę radości i nadziei. Nie wiem, czy jestem godzien takich referencji, ale przyjmę te superlatywy, bo jak sam zaznaczałem, jestem łasy na nie, a poza tym, lepiej mi się zasypia. A tak na poważnie, to łatwiej mi przy twoich tekstach, wykrzesać z siebie takie zdania niż w mowie potocznej. Zauważyłem tendencję biernego słuchania, jak choćby dziś, gdy Adam narzekał na zawilgocenie ścian, a zrobił przecież drenaż. Pokiwałem głową, rzuciłem kilka sloganowych tez, zwanych grzecznościowymi i uznałem, że z mojej strony dostał wsparcie. Może w takich realnych sytuacjach, to ja jestem kiepskim orędownikiem dobrej nowiny, za mały na życie?
Takie chodzenie po każdej uliczce, zakamarkach, sprawia, że odnajdujemy swoje te domu, w których mieszkali sławni malarze, poeci. Stoi człowiek, przy tym oknie, rozgląda się dookoła i doświadcza wrażenia, że dotyka historii, bo Bernini widział to samo co ja. Jako młodociany, pewnie bym tą tablice minął bez mrugnięcia okiem, ale im dłużej żyję, tym więcej mam szacunku dla życia, każdego życia. Dlatego może na paryskim cmentarzu Pere - Lachaise, jest tak tłoczno, odwiedzający szukają swych ulubionych poetów, znanych wirtuozów. Jakaś namiastka obcowania, możliwość przejścia jego ostatnią drogą, gdzie płacząc żegnały go rodziny.
To oczywiście moja subiektywna opinia, nie twierdzę, że Jola się zmieniła na gorsze i ta tragedia jest w niej ciągle żywa. Nie miałem z nią takich relacji jak ty, więc może wmówiłem sobie jej smutek, dokleiłem jej metkę cierpiętnicy. Nawet dobrze, że się o tym zgadaliśmy, dzięki tobie wiem, że pogodziła się z losem i pamięta o danym jej szczęściu, jakim jest obecny mąż i dziecko. Nie znamy swego jutra, ale zawsze czeka nas wyzwanie, jakim jest kolejny człowiek na naszej drodze, obym go nie przeoczył.
To do jutra, moja koleżanko.
Pozdrawiam Kacper.
Komentarze (6)
Bry wieczór
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania