Dasz radę część 18
Witaj Basiu!
Ciężko mi Basiu, nie umiem się wczuć w to co przeżyłaś, nie chcę nawet tego wiedzieć, bo jest dla mnie tragedią, czymś niewyobrażalnym. Siedzieć na sali sądowej, słuchać tych wszystkich osób, które dziesiątkują wasze życie, wygłaszają opinie, kreślą markerem czarny krzyż, by udokumentować waszą pomyłkę. A wy świadomi klęski, nie możecie nawet pokazać palca, cmoknąć partnerowi, tak ironicznie, czy po prostu wyjść, trzaskając drzwiami, rzucając przy tym inwektywami.
Wprawdzie rozmawialiśmy o tym, że rozwód się przeciągał, ale dopiero teraz dowiedziałem się, że to tyle miesięcy, co uświadamia mi jakie to obciążenie dla psychiki. Wszystko zaczynasz od nowa, nowe lokum, samotne noce, a tu jeszcze stres, bo nie widać końca, mąż wzbudza odrazę, sąd upokarza, a tak by się chciało ukoić zszarpane nerwy. Nigdy nie analizowałem tak tego procesu, bo jeśli nawet ktoś mi to przekazywał, to właśnie w formie ostatecznej. To co dziś przeczytałem, jest jednak głęboką refleksją, te opisy wycofania, oczekiwanie na rychłe zakończenie, choćby dobitną porażką, byle tylko już móc zacząć żyć, normalnie żyć. Być może to sam fakt, że jesteśmy tak zdani na wirtualne porozumiewanie, sprawia, że to tak przyswajam , być może rozmawiając o tym przy kawie, patrząc ci w oczy, nie umiałbym tego przyjąć z taką empatią?
Teraz dopiero mogę zrozumieć, co właściwie zrobił Dawid, jakie kolosalne zadanie miał do wykonania, jakim był oparciem, w tamtym czasie. Ktoś kiedyś powiedział, że Bóg podsyła nam człowieka, kiedy my sami jesteśmy na kolanach, a on nam pomaga, czasem też klęcząc. Dawid pojawił się właśnie po to, wiem, że to odważne stwierdzenie, ale jestem głęboko przekonany o tym, tym bardziej, że już go nie ma obok. On miał taką misję, został ci dany, jako obrońca, rozweselał ci dzień, wysłuchiwał obaw, nakreślał nowe, które dziś już u ciebie zawitało.
Jesteś chyba ewenementem na skalę światową, bo ja sobie nie wyobrażam by dochodzić swoich roszczeń, nie wspierając się na poradzie prawnika. Tym razem jest to bura z mojej strony, bo nie uważam tego za coś rozsądnego, wręcz takim posunięciem, strzeliłaś sobie w nogę. Basiu zrozum, że twoja dobroć, altruizm, dla mnie jest czymś niezrozumiałym, takim podkładaniem się nic nie osiągnęłaś. Przepraszam, że tak zdecydowanie wypowiadam swoje kwestie, ale sądzę, że i twoi rodzice spoglądali na twe ruchy z pewną dozą dezaprobaty. Gdybyś miała obrońcę, twoje nocne koszmary, czy też dzienne samopoczucie, nie osiągnęłyby takiego stadium, bo choćby najmizerniejszy znawca prawa, stworzyłby podwaliny pod twoje zwycięstwo. Wiem, że tobie z najmniejszym stopniu na tym nie zależało, ale jednak trzeba się szanować, warta jesteś tego.
Co do samo osądzania, to ja się wstrzymam od wypowiedzi, bo to raczej za śliski temat, a ja i tak dziś dowaliłem do pieca. Jedyne co mogę powiedzieć i to bez zbędnej kokieterii, to to, że życzyłbym każdemu i sobie również, takiego sumienia, takiej pokory, względem swych postępków.
To trzymaj się moja koleżanko.
Pozdrawiam Kacper
Komentarze (10)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania