Poprzednie częściDasz radę część 1
Pokaż listęUkryj listę

Dasz radę część 69

Witaj Basiu!

Jakby tak spojrzeć na nasze życie pod kątem przypadku i zamierzonych kroków, to okazałoby się, że to się przenika. Dochodzę do takich wniosków czytając wydania biograficzne, które dostarczają mi większej satysfakcji, niż nie jedna powieść. Bohaterzy danej pozycji, w bezpośredni sposób, unaoczniają mi jak bardzo plany stwarzają szansę dla przypadku. Ileż to ludzi może opowiedzieć o takich zdarzeniach, w których wychodząc z domu spotkali kogoś kto odciągnął ich od zamierzonego celu. Gdzie minutowe spóźnienie okazało się zbawienne, otworzyło furtkę na nową pracę, na wyjazd, który byłby nie możliwy gdyby wszystko poszło według planu.

Takie dywagacje mają sens, tworzą dla nas mapę dróg, którymi podążały nasze rodziny,

gdzie dziadkowie robili raptowne zwroty, które zmieniały przyszłość ich, ale i nasze. Słuchając historii swych dziadków, rodziców, dochodzi do mnie fakt, jak mało brakowało, a mogłem mieszkać w innej części Polski. Tak samo jeśli chodzi o twój przykład z chorobą, to pewnie liczne grono ludzi, mogłoby się pod tym podpisać. Mój wujek tak miał, wyjechał za pracą , ale po kilku tygodniach zachorował, musiał więc wrócić do swojej miejscowości, gdzie spotkał dziewczynę, która jest dziś jego żoną. Tak po prostu czasem jest, że coś się dzieje, na co nie mamy wpływu, a co ma skutek na kolejne lata.

Na szczęście nie muszę jeszcze korzystać z porad lekarzy, wybierać recepty i przebywać w gabinetach. Ale trudno dziś nie dostrzegać takowych problemów, gdy choćby zawieje ci ucho. Jak usłyszałem termin w którym mogę być przyjęty, to zrozumiałem, że na prawdę trzeba mieć dużo zdrowia, by dziś chorować. Dlatego oby mi jak najdłużej dopisywało zdrowie, bym nie musiał się gnębić wynikami, terminem, którego mogę nie doczekać. Choć znam ludzi, co traktują wizyty u specjalisty, jak hobby, dla nich to powód do zainteresowania swoją osobą. Takie babcie, są ignorowane przez swoje dzieci, a tu zawsze w kolejce można opowiedzieć swoje ciężkie życie, a przy okazji sprawdzić, stan zdrowia.

Zaważyłaś, że dopiero jak nas dopadnie problem, zaczynamy rozpatrywać minione dni, analizujemy, co takiego mogliśmy zrobić, by temu zapobiec. Wiem po sobie, że obiecuję sobie, poprawę, lepsze traktowanie bliźnich, swego organizmu. Leżymy w pościeli i litujemy się nad sobą, bo ja mam pecha, nie zrobiłem nic zdrożnego, inni więcej szaleją, a mają tak wiele szczęścia. I nie ważne, że iks razy nam się upiekło, ważne jest tu i teraz, że cierpimy, jak inni się bawią. Taka trochę przewrotność naszej natury, że nic się nie liczy i nikt, dopóki mnie jest dobrze.

To moje luźne skojarzenia odnośnie przesadniej ambicji w temacie koedukacji. W żadnym wypadku, nie chciałem cię wystraszyć, byś zaprzestała się dokształcać, zbierać kwalifikacje, bo możesz dostać pomieszania w głowie. Jak z wszystkim, należny jest umiar, a ty masz tak wiele pomysłów na siebie, że tam nie ma mowy o jakiejś stagnacji, rutynie. A tylko takie ślęczenie nad jedną kwestią, doprowadza do jakiejś izolacji, wyobcowania. O to, to ja się nie martwię, zawsze będzie cię nosić, aż dziw, że ty w tym Rzymie tak długo wytrzymujesz.

 

To do jutra, moja koleżanko.

Pozdrawiam Kacper.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Miła 04.09.2016
    No i jest kolejna część, jak zwykle świetna. Czekam na kolejną część.
  • Robert. M 04.09.2016
    Nie miałem wątpliwości, czy Twój wpis się pojawi. Jednego tu jestem pewny, a to pozwala na spokojne kontynuowanie .

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania