Poprzednie częściDasz radę część 1
Pokaż listęUkryj listę

Dasz radę część 65

Witaj Basiu!

Gdy pisałem o Kasi, to sądziłem, że jej stan depresyjny, jest w stanie wytrącić cię z równowagi. Ale nie sądziłem, że doprowadzi to do takiego wynurzenia, że uruchomi u ciebie tak głębokie pokłady podświadomości. Najsmutniejsze jest w tym to, że nie widać tam nikogo, brakuje tam kogoś, kogokolwiek, kto choćby potrzyma cię za rękę, pokiwa głową, że rozumie. Osoba tak ciepła i łaknąca kontaktu, uciekła w swoją samotnię, by deprecjonować swoje dokonania, nie te zawodowe, ale całe życie. Znając opowieści Kasi i te twoje z dzisiejszej nocy, dostrzegam zasadniczą różnicę. Ty patrzyłaś przez pryzmat dokonań, złych wyborów, złego czasu, ona w ogóle nie widziała w sobie pozytywów. Nie odważyłbym się postawić na szali wasze cierpienia i określić komu było łatwiej dojść do siebie. Ale z jednym się zgodzę, nie wolno zbyt długo roztrząsać to samemu, analizować bez komentarza osoby nam bliskiej, zaufanej.

Czy ty, to zawsze już będziesz uczulona na każde kobiece imię? Oświadczam więc uroczyście, że Kasia była już na prostej, ale potrzebowała jeszcze momentami wsparcia, a ja byłem pod ręką. Wróciła do pracy, nie wiedziała ile wiemy, jak ją teraz będziemy traktować, czy to dla nas nie będzie aby problemem. Wiesz sama, jak bolą te spojrzenia, szukanie tematu, byle nie wystraszyć dziewczyny, nie strzelić gafy. Jak miałem możliwość jej potowarzyszyć, to zagadywałem o wszystkim, pokazywałem siebie jakim jestem, bez otoczki, bez podkreślania swych zalet. A ona zaakceptowała mnie jako sobie równego, kto nie jest idealny, kto pokazuje: - patrz jak nie radzę sobie, ale to mnie nie zraża. Otworzyła się, stałem się jej powiernikiem, by z czasem traktować się jak para przyjaciół. Dziś pracuje gdzie indziej, ale milo ją wspominam, bo kto wie, czy to nie ona bardziej umiliła mi życie, tym, że to mnie powierzyła swe rozterki. Rozśmieszę cię, ale czułem się dla niej ważny, kimś bliskim, a to sprawiało, że chciało mi się wstawać, by ją zobaczyć.

Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, ale jest możliwe, że takie stany, częściej nas dopadają w okresie krótszych dni. Aż strach pomyśleć o Norwegii, tam to ludzie powinni dostawać urlopy w zimie, by spędzić je w cieplejszych klimatach, o długim dniu. Ale według mnie, to jest jakaś wypadkowa, zbiór wielu trosk, stresów, aż przeciążamy organizm i czy to lato, czy zima, nic już nie ma znaczenia. Jakby zrobić badania, to może i by wyszło, że to jest dziedziczone, przekazywane w genach, jak talent tak i to co złe dostajemy w spadku. Niby każdy wierzy, że to on decyduje o sobie, wszystko zależy od jego decyzji, ale czy to pewne. W przyrodzie nic nie ginie, co masz zapisane, to musi się spełnić, masz przebyć chorobę, to nie pomoże regulaminowe życie.

Wierzę jednak w nasze dążenie ku dobremu, wzajemną pomoc i tego się trzymam. Liczę, że to co było złe miało jakiś cel, wzmocniło, ukierunkowało…Przepraszam, że tak patetycznie piszę, ale wzbiera się we mnie chęć, by otworzyć nowy rozdział, czegoś co ma większy sens niż tylko analizowanie dnia. Ale to już po twoim powrocie, tylko czy ja się doczekam?

To do jutra moja koleżanko

Pozdrawiam Kacper

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Miła 31.08.2016
    Świetne:)
  • Robert. M 31.08.2016
    To mi pasuje, nie oczekuje niczego więcej. Wystarczy, że zostało dostrzeżone, przeczytane, co można dodać- dzięki.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania