Opoww *** Problem z Potworem
No już dobrze. Opowiem wam jak było. Aczkolwiek wspomnę na wstępie, iż koniec opowieści jest niewątpliwie: nieciekawy, niezaskakujący i banalny. Może któryś ze słuchaczy będzie wiedział, zanim dojdzie do finału.
Otóż w naszej społeczności zaistniał upierdliwy potwór. Nikt nie wiedział skąd przylazł, ale każdy odczuł na własnej skórze, w jakim celu. Choć trzeba uczciwie przyznać, że na początku było: super fajnie i wesoło. Szanowna potworność, nie szokowała swoją potwornością. Wprost przeciwnie. Polegała na tym, że lubił nas przesadnie łaskotać. Kogo dorwał, ten chichotał do wytrysku łez. Największe mruki rechotały. Żaden nie mógł odmówić. Nawet na pogrzebie, gdy żałobnikom giglanie zafundował, było gwarno i wesoło, a nieboszczyk w trumnie chichotał plamą pośmiertną.
Lecz jak długo tak można bez opamiętania, zaniedbując inne obowiązki. W końcu, po kolejnej fali wszelkiej wesołości, postanowiono potwora zniszczyć. Lustro nie pomogło. Nie przeistoczył się w poważny, zimny głaz.
Pewnym znaczącym utrudnieniem, była jego całkowita nieśmiertelność. Gdy odcięto mu głowę, to od razu odrosła. Większa. Tak samo wszystkie inne członki. Stojące też. Nawet całkowite spopielenie nic nie dawało. Powstawał z prochu, by dalej życie uprzykrzać.
Starszyzna pragnęła coś wykombinować i to wszystko.
Aż kiedyś mały Jasiu, połaskotał Śmiechotwora, a ten stał się przydomowym ogródkiem, z wiecznie chichoczącymi kwiatkami.
Komentarze (8)
Pozdrowienia!
Sympatyczne opowiadanie :)
Pozdrawiam
Urocza Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania