Opoww *** Rozɱowɑ z Bɑgƞeɱ
Delikatny zmierzch, jakby zażenowany nieco swoją nieuniknioną powinnością, iż dzień zakończyć musi, smużkami nocy przytłumioną jasność otula, a jam właśnie w bliskość bagna wędrowanie swe kieruje, w przekonaniu, iż za chwilę gul gul usłyszę i ostatni skrawek nieba nad głową ujrzawszy, już żadnych problemów ni trosk, za żywota swego nie doznam.
A jednak dupa z tego.
Coś mnie zatrzymało. Jakieś bulgoczące formowanie. Zatem stoję, słucham i coś tam widzę, aczkolwiek niewyraźnie, gdyż jak nadmieniłem wyżej, właśnie się zaczyna odwrotna strona świtu. Bagno formuje wielkie, błotniste usta, pełne balonikowych, napęczniałych trupich szczątków. Moich poprzedników zapewne. Aż mi lżej na duszy i na sercu. Nie jestem samotnym w swoim postanowieniu.
Podniesiony na duchu, zdejmuję z siebie całe ubranie, składam w kostkę i pieczołowicie, na już nieco grząskim terenie, kładę. Dla biednych, gdyby przyszli. Zabiorę ze sobą chociaż jeden dobry uczynek. Cwany proceder myślenny, zakłócają gęste, szeleszczące słowa:
–– Mniemam, iż pragniesz, bym cię wciągnęło, he?
–– Co he? Daruj sobie taką nieliteracką końcówkę. Z szacownego portalu przybywam. Gdyby owi usłyszeli twój wulgaryzm, to by się w grobie przewrócili… kiedyś. Bo musisz wiedzieć, ze tam sami kulturalni, miłosierni, o umysłach ponadfilozoficznych…
–– Ej. Co z tobą? Za chwilę umrzesz i jeszcze im kadzisz. Wazelinę wciskasz. A na cholerę
–– To przez nerwy. W końcu to będzie moja pierwsza śmierć.
–– No chyba że tak. Ja tam się nie znam, na ludzkich sprawach. No więc…
–– Co no więc? Oczywiście, że masz mnie wciągnąć.
–– To podejdź bliżej z laski swojej. Przecież ja do ciebie nie podejdę.
–– Dowcipne bagno. Pierwsze słyszę.
–– Następnego nie będzie, jak podejdziesz bliżej.
Hmm… coś z tym bajorem nie tego. Jakby głupka zgrywało, lub nie musi. Wyraźnie mnie zachęca, bym nie zboczył z postanowionego zamysłu, ale w ten sposób, żebym nadal myślał, iż to moja decyzja.
–– No bo twoja –– słyszę bulgotanie.
–– To ty w myślach czytasz?
–– Tylko potencjalnych samobójców. Dowód na to, że nadal masz chęć, na… gul gul.
–– Masz rację. Gadu gadu, a tu czas na mnie. Uważaj. Dochodzę. Wciągaj mnie obleśną gębą.
–– Byś sobie chociaż obelgę na finał darował.
–– No coś ty… tonę… pogięło cię… ratuj mnie… rusz dupę. Grząsko jak w bagnie. Już mi przeszła chęć. To twoja wina. Sprowadziłeś mnie tu jakimś sposobem. Żebym myślał jak postanowiłem. Nie widzisz, że mam już błoto po pachami. A niedługo do ramion… o już do ramion… i dolnej wargi… górnych zębów… a fuj… a tam na dole stopami, to co dotykam?
–– To tylko trupy. Nasi. Do swoich opadasz. Poczujesz się jak w domu.
–– Nie mogę oddychać.
–– Wiem, że o tym myślisz. A powinieneś o czymś innym. Szczególnie w takiej sytuacji, w której się znalazłeś.
*
Cholera! Gdzie się podziało bagno. Co tu robię goły na trawie. I co słyszę. Niemożliwe. Czysty strumień szemrze przy mnie. Nawet słyszę, co:
–– Cześć. Nie poznajesz mnie?
— A muszę?
–– Nie, ale trochę jest mi przykro. Bagno jestem… to znaczy, teraz czystym strumieniem.
–– Czy ja śnię?
–– Pierwsza Wróżka z mojej bajki obiecała, że jak wciągnę człowieka w moje ciało, to w nagrodę, przemienię całość, w to co widzisz.
–– A tamte trupy? Czemu nie jesteś dawno, tym co teraz.
–– Ty jesteś wyjątkowy. Tak myślę. Ona też.
–– Ja wyjątkowy? A to ci dowcip. Już twój drugi.
–– Miło, że pamiętasz.
–– Niby w jakim sensie… wyjątkowy?
–– To już musisz sam wykombinować. A tak na marginesie strumienia, wierzysz we Wróżkę z naszej bajki? Może cię jeszcze ocalić.
–– Bagno. Z ciebie dureń jest. Przecież żyję. Nie widzisz?
–– Nie widzę, ale wyczuwam coś w tobie. Kładziesz się we mnie. Twarzą do dna. Nawet już nie wiem, o czym w tej chwili myślisz.
Komentarze (8)
Jak zwykłe niezbadane meandry myślowe DeDo dały znać o sobie ?
Pozdrawiam
Musiałbym odczuwać zażenowanie. A nie odczuwam:)
Tych moich meandrów, w niektórych tekstach, sam nie rozumiem. Jakbym czytał kogoś innego:)
Pozdrawiam:)?
Fajne. Mnie, że tak powiem, wciągnęło.
Ha.
Ha.
? ? ? ? ?, pozdrawiam ? ? ? ? ?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania