Opoww *** Jestem Waszą Królową
To jeno tekst satyryczny. Nic ponadto.
Miau-em wrzucić na NSzO
ale jednak wolałem↔tu.
–––––––––––––––––––
Prolog
W przytulnej, żółtej komnacie, nastrojowa muzyka rozbrzmiewa wokół ścian.
Jestem waszą ukochaną Królową. Jedyną i niepowtarzalnie uwielbianą. Zapewne próbujecie myśleć, dlaczego mam wygląd uroczej kotki, w biało czarnych butach. Nie powiem wam, bo Królowa może nie powiedzieć i nikt jej nie podskoczy na piedestał. A na pewno nie jakieś głupawe myszki, co tak szybko biegają, że im się rozum, na koniec ogonka przesunął. Musiałam aż cztery razy wtrącić jakieś durne: nie – przez zbędne tłumaczenie. Inaczej by do was nie dotarło. Cholera. Jeszcze jedno. Miau!
Spójrzcie z zazdrością w oczach na moją schludną, królewską szatę. Piękną sznurowaną tunikę, co balsamicznym lśnieniem, wasze rozdziawione twarze maluje, oraz na inteligentnie drgające wibrysy. Ponadto podziwiajcie mój specyficzny czar. Niczym delikatny całun, okrywa wasze ciała – słowa rozbrzmiewają wśród siedzących i chodzących, to tu to tam, lecz obok poezji, niestety.
~<Ów rytuał jest wszystkim dobrze znany. Zawsze tak jest. Codziennie>~
Czy widzicie kochane czubki, jaka jestem dla was sympatyczna i kulturalna – mówiąc to przymilnie gestykuluje okiem. Aż ze mnie miłość wycieka, pragnąca waszego dobra. Przecież mogłam powiedzieć zupełnie coś innego – nadal gestykuluje tym razem głową, pokazując na siebie. A ty się tak nie kiwaj, jak na drągu. Tak mogłam powiedzieć, lecz nie powiedziałam. Czy nadal widzicie, że jestem waszą Królową? A byłabym protoplastą poezji, gdybym przyszła na świat, nieco wcześniej. No cóż. Wasza strata – tym razem miauczy wypowiedzianą kwestię, aż flaszka pęka na dwie i pół fraszki, tworząc przerzutnię.
No co tam babciu. To ja. Twoja władczyni. Po co jesz ser z pustego talerza. Porąbało cię czy co? Po to tu jestem, żeby wam przypominać, o czerpaniu przykładu ze mnie, niczym z drzewa wiadomości. A ty przestań sterczeć przy oknie, jak jakiś grafoman, co kij z dokładnych rymów, pustosłowia i przegadania, połknął. Jeszcze cały widok pognieciesz i apetyczne wróble przepłoszysz. Co tam widzisz? Brak kultury i prozę nisko upadłą. Gówno światowe widzisz. A tu mnie łaskawie oglądać możesz, by w skrytości ducha, zazdrościć wewnętrznego, wrażliwego piękna – tym razem wskazuje nogą, na śnieżno białe drzwi, jakby chciała je wyważyć. Spójrzcie. Są zamknięte w sobie. To taka metafora, gdyby ktoś nie wiedział. Co ja gadam. Jakie gdyby. Śmiechu warte. Ubaw po trzy owłosione pachy. Miau.
A teraz usiądę na poetyckim, nie spatosiałym tronie – mówiąc to, siada na podłodze, by zachować poziom nauczania. No co wy. Te karty nie mają obrazków. Na cholerę nimi gracie. Czy wspominałam wam o moim kulturalnym, delikatnym zachowaniu, niczym szumie motylich skrzydeł, między strunami harpii. Nie? To posłuchajcie. Jestem bardzo kulturalna. Aż mnie wysłano tutaj, bym innych ogłady twórczej nauczała, wszak serce mam dla was na łapce. No co mi bierzesz. Idź i pisz, a i tak gnioty wypocisz. Skaranie z wami, pustogłowcy. Zdzieram na was pazurki, a wy zamiast mi dziękować, to nawet głupków udawać nie musicie.
No nie. Co tam dziadku wyprawisz. Przestań tańczyć wokół ścian, bo kręćka dostaniesz. A zresztą co mi tam. Potańczę też. Nawet gdy za wysoko podskoczę, to i tak spadnę na cztery łapy. Może w piruetach zapomnę o waszej umysłowej miernocie – zaczyna tańczyć naprzeciwko dziadka, któremu sztuczna szczęka ze zgrozy wypada i wychodzi na ojczystym języku. Ten od okna też się przyłącza do zabawy. Jeszcze taki jeden, któremu z ust zwisa pognieciony krwiożerczym patosem, łańcuch. Wspomniany chodzi na czterech, rusza z uwielbieniem ogonkiem, oraz szczeka i ziaje przymilnie, w kierunku Królowej.
Panie dziadku, nie wywijaj tak laską z łaski swojej, bo jeszcze śmigło będzie i wystartujesz. Kręćka dostaniesz. No chyba, że już masz. Ja tam nic nie mówię. Tu sufity nierówne. No nie. Co ja wyprawiam – prawie że płacze z rozpaczy. Przecież jestem waszą Królową. Gówno prawda, że nagą. Oprócz odzienia, mam mechate futerko. Cha cha, zaraz wam moje insygnia królewskie odsłonię – zaczyna gmerać w swoich szatach, aż Napoleon zakrywa oczęta, lecz zerka podniecony przez dziurę w pierogu.
A ta co znowu. Dziewczyno! Przestań lizać ściany. To nie są lody. Nawet nie mleko, niestety. Rozumiem. Mogłaś się pomylić, bo żółte, długie i twarde. Tobie tylko seks szopy w głowie. Biedne zwierzęta. No tak. Zajebisty kolor. Taki królewski. Pasuje do was jak ulał z fiutka – zaczyna sama lizać ściany, by po chwili przesuwać nogami, puste karty.
Wiecie co. Uklęknijcie przede mną. Złóżcie mi pokłon. Módlcie się do mnie, żebym z wami wytrwała w biedzie umysłowej, bo inaczej będziecie srodze cierpieć, z powodu niepowetowanej straty w naumiauczaniu, gdy was wygonię spod opiekuńczych, nieskończenie rozumnych skrzydeł, które tak wam matkują. Nawet ojcują, jak trzeba. Jestem waszą Królową pegazem. Doprawdy. Wstyd mi za was. Zero zwojów i echo w czaszce, nieprawdaż. Miau.
Czy ktoś może pożyczyć chusteczkę, waszej płaczącej Królowej? Spadaj przewielebny, co jeno częstochową zajeżdżasz. Na diabła mi zasłona z okna. A tak w ogóle, kiedy się wreszcie uspokoicie, by pokochać arkana poezji. Podziwiać moje wrodzone, lśniące przerzutnie oraz inne powabne, rymowane trendy. Udoskonalać warsztat, gdyż póki co, to nawet fundamentu nie widać. Piasek jeno. Żeby chociaż, trochę lotny.
Tylko no właśnie. Za pomocą czego? Wystarczy jednego z drugim po główce popukać i nauszniki muszę zakładać, takie głośne echo pobrzmiewa. Nawet w moich żółto żółtych butach. Zmieniły kolor, przez te wasze niedotlenione skrawki umysłów.
Co znowu? Skąd ten hałas? Tak, wiem, jesteś lokomotywą. Dlatego ciągle gwiżdżesz i dyszysz. Na nic innego cię nie stać? Ciągnij wagony, to okrzepniesz, sił nabierzesz. Żaden semafor tobie nie podskoczy. Ale ty nawet miauczeć nie potrafisz. Dołożyć ci do pieca zdechłą mysz?
Matkości świata! A tobie co dolega? Przestań się spuszczać po wełnie, bo babci zakłócasz dzierganie miękkich cegieł rymowanych. Chociaż jedna z was, trochę rozwiniętym motkiem. To coś dla mnie. Prawie jak ja! Wydziergamy tutaj bezpieczny domek. Pełna kultura. A mnie pałac. Wszyscy będziecie dziergać, a ja będę wam mieszać kłębki, bo jak mnie wesoło, to wam też musi. Tak jak teraz. Jeszcze wam się oczy zamkną, gdy mnie się otworzą. Miau.
Kobieto, po co podskakujesz do lampy. Nie udawaj mnie, bo mi do pięt Achillesa nie dorastasz. No tak zapomniałam. Jesteś ćmą, bo żeby być motylem, to trzeba mieć coś oprócz tego. No nie powiem. Całkiem ładną. Lgniesz do światła – tym razem ją podsadza, trzymając za tyłek.
A ty co się od okna odwróciłeś. Zazdrosny jesteś popaprańcu zboczony. To też sobie złap. Mam ci za tragarza robić? To nic takiego. Wystarczy się przyczaić i skoczyć nagle. Babciu, nie wstawaj. Nie do ciebie mówiłam. Powiedziałaś, że za chwilę umrzesz w prozy otchłani. To fajnie, że jednak nie, ale z łaski swojej dopełniaczówką mi pod nosem zajeżdżasz. Wstydu nie masz?
Dziadku. A sio. Precz z łapami od ćmy, bo tylko jej skrzydła pognieciesz. Kultury w was tyle, co ćwierć kota napłakało, jednym okiem, na mysi ogon grafomański. My tu się wesoło bawimy, a przecież jestem Królową. Mnie urząd na to nie pozwala, żeby być aż takim pojebańcem, jak wy razem w kupie. Nie obrażam was, tylko pragnę wyprowadzić na normalnych ludzi, mnie podobnych, co to kochają poezje, niczym jeden i ten sam, mąż. A wiecie co. Mam dla was dobrą nowinę. Jutro zostanę Boginią Wszechmogącą, z jeszcze większymi możliwościami niauczania i niesienia wam radości! Jeżeli sił wystarczy, gdyż lat mi ubyło, więcej niż kiedyś. Też odpocząć raz po raz muszę. Miau.
Słychać gromkie oklaski. Nagle drzwi się otwierają. Wchodzą postacie w białych szatach.
<~Tak tak. Jutro będziesz, o najjaśniejsza pani, Boginią – słyszy kulturalne słowa.>~
Właśnie. Co racja, to racja – gestykulacje zwiększa z każdą chwilę. Spójrzcie na tamtego durnia. Siedzi tylko, patrząc wiecznie w jeden punkt i czeka aż wybuchnie. Chce być początkiem wszechświata, a dwóch wersów sklecić nie potrafi. Śmiech na sali. No nie. Oczywiście. Kulturalny facet. Wygląda jak wielki, biały posąg. Tyle to jeszcze umie. Wyglądać. Ej panie posąg. Będziesz prorokiem. Od dzisiaj masz rozpowiadać o moim przyjściu, bo na nic innego i tak cię nie stać. Masz głosić na pustyni umysłów, że jutro mnie zobaczą, a do tego czasu, mają się kultury poetyckiej nauczyć, lub cała reszta będzie wyrzucona poza żółty pokój, jeżeli będą wagarować.
<~Oczywiście, Królowo, ale proszę go tak nie szturchać tuniką. On już wie, kim ma być. Raz, o pani powiedziałaś, to wystarczy. A teraz czas na gigusia.>~
Słyszycie, dostanę gigusia. W sumie fajni jesteście. Giguś też fajny. Będę jak nowo narodzone dzieciątko, by was odciągnąć od wszelkich manowców, nie zapaskudzonych byle gniotem, zalęgłym w waszych czerepów. To taki żart rzecz jasna, z racji błogosławionego stresu, w jakim się znalazłam. Zrozumcie. Pragnę waszego dobra, wrażliwości w przekazywaniu myśli i flaki przez to wypluwam. Wiem. Najchętniej, to byście spoczęli na laurach. Nie ma takiej opcji. Za bardzo się troszczę o was wszystkich.
~<No właśnie, Królowo. Musisz być bardzo szczęśliwą, a jednocześnie zmęczoną, ciągłą troską o poddanych, na zasadzie wzajemnych relacji. Zrobisz siusiu i kupkę, uspokoisz się, odpoczniesz, mleczka wypijesz z miseczki, zdejmiemy kaftanik, umyjemy twoje insygnia, a jutro raniutko, będziesz dla nich, nowo narodzoną Boginią.>~
Wszechmogącą – dodaje dumnie.
<~Oczywiście. Wszechmogącą. A my nadal będziemy waszymi Aniołami>~
Komentarze (66)
Myślał, że potrafi pisać wiersze i pisał. Codzienne wstawiał dwa, czyli dokładnie tyle, na ile pozwalał limit.
Trudził się przy tym niemiłosiernie, ponieważ jednak nic innego nie miał do roboty, to płodził z zacięciem maniaka. Cieniutkie było to piórko, ale w stadzie podobnych sobie, zyskał miano ''poety''
Na swoje nieszczęście uwierzył, że istotnie nim jest, dlatego kiedy pokazała się pierwsza krytyka - zaniemówił, a dokładniej - zbaraniał.
Gdy odzyskał głos, uderzył w lament, jakże to, on taki uznany na portalu i taka zniewaga?
Od tej pory żył już tylko zemstą. Wkładał różne ciuszki, udawał kogoś innego byle tylko dokopać sprawczyni tego hańbiącego wyroku na jego ''twórczości''
Jednak ''sprawczyni'' miała to w nosie, nadal krytykowała ilekroć tekst wymagał poprawy albo dostrzegła metaforę od czapy, czy choćby przysłowiowe ''lanie wody''
Pokazywała ''durnotce'' na czym polega paranie się poezją, że to nie jest pisanie na akord, że przede wszystkim liczy się jakość. Trudno jednak wyzbyć się starych nawyków, ponadto posmakowało spijanie śmietanki za nic, trzeba więc było zrobić wszystko, żeby pozbyć się persony non grata.
Dlatego szły listy błagalne do Admina, w każdym opis nieszczęścia. Jednak z uwagi na fakt, że krytyka wpisana jest w regulamin i dopuszczona do użytku, biedny ''poeta'' niewiele mógł zrobić, Admin przyzwalał, ręce opadały.
Jedyna nadzieja w tym, że innych ''poetów'' krytykantka traktowała tak samo, trzeba więc było zbić się ''w kupę'' i walczyć, choćby do upadłego. Chodziło wszak o prestiż, miejsce na piedestale, miano guru.
Nie pomagało chwalenie wrednej baby, nie pomagała krytyka jej utworów, nic nie było w stanie ''zamknąć gęby'', wciąż pisała tę swoją ''gównoprawdę'' i doprowadzała do szału.
Już w marzeniach widział ją z daleka od ''jego portalu'', już przygotowywał się do ponownego przejęcia władzy i znowu rozpadał się domek z kart. Nie, to wymagało silnego uderzenia, najlepiej poczekać, kiedy inni uderzą i wtedy się przyłączyć...
Myślał, że potrafi pisać, a ''produkował'' jedynie wydmuszki, a ile się musiał nachwalić innych, żeby z litości otrzymać podobny komentarz wie tylko on, niemniej lepsze to niż odejść w zapomnienie, niż pozwolić sobie na strącenie z tronu.
Gdy grafomani przekłujesz balon,
krzyk się podniesie, będzie bolało.
Czy mogłabyś uprzejmie nie zasikiwać puszystego śniegu. Bo to strasznie szpeci krajobraz. Z góry dziękuję☺ pozdro:)
No całkiem fajna nawet, jeno mi trochę więcej wesołości i humoru brakuje:))
Pozdrawiam:)
Co to NSzO?
Hahahaahah, ekstra, gratuluję pióra, wyobraźni i poczucia humoru, a zawistnikom pokazuj środkowy palec, do pięt Ci nie dorastają ?
Ta jest z oryginalnymi frazami, niesztampowymi pomysłami, dobrym obrazowaniem i metaforyką.
Przypomina mi królową jednego, małego królestwa (inne nie chcą jej jakoś), która ma aspiracje do budowania mocarstwa.
Nie wychodzi?Kto winien?
Dworzanie!
Grupa miernot i leni, a jedyni akolici rozumiejący te aspiracje mocarstwowe są akurat największymi miernotami z rysem charakteropatycznym.
No więc jak tu budować potęgę?
Dobrze się czytało :)
Jedna "za dużo''↔druga "za mało"
I z całego zgromadzenia, nic nie wynika.
A w sumie rządzą nadal "anioły"
Tak jakoś w wielkim skrócie↔Pozdrawiam:)
Jesteś znany tu z włazidupstwa.
Jesteś naczelnym tyłowlazem.
Ileż ty tej wazeliny potrzebujesz (:
Pewnie go znowu hemoroidy swędzą.
Portalowa samotność lgnie do siebie.
I bynajmniej nie chodzi tu o samotność z wysokości tronu.
Są inne powody.
patrzę jak ujadą kundle.
Zawsze jest beka.
z wazeliniarza i jego osła
Kup procto hemolan.
kiedy mi kundel chce gryźć nogawki.
pędź czym prędzej do apteki
tylko miń monopolowy
to niezdrowe jest dla sowy
A szkoła królowej zaczyna wyłazić :)
Obok was umierają ludzie, nie wiadomo co będzie jutro... pomyślcie o tym, chociaż przez chwilę.
Pozdrawiam:)
Pozdrawiam:)
Każdy inną specyfikę humoru przecież. Jak linie papilarne:))↔Pozdrawiam
A co kto odnalazł. Na to już wpływu nie mam:))↔Pozdrawiam:)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania