Opoww *** Wʏᴢɴᴀᴡᴄʏ Wɪᴇʟᴋɪᴇɢᴏ Łęᴛᴀ
Tak mnie wzięło na powtórkę.
------------------------------------
A wszystko zaczęło się tak niewinnie. Nikt wtedy nie przypuszczał, jakie konsekwencje poniesie za sobą, to drobne wydarzenie. Nawet sam sprawca tego zamieszania. Albowiem miał wtedy: pięć wiosen.
*
Dwadzieścia lat wcześniej.
Chałupka skromna. Czasza satelitarna przyczepiona na goncie, a w środku wypasiona plazma. Matka z pięcioletnim berbeciem, oglądają bajkę o królestwie słodyczy. Dzieciak oczu oderwać nie może od ekranu. Patrzy i patrzy, świata wokół nie widząc.
Nagle pęka szyba w oknie i do pokoju wpada: pyrka z długim łętem. Dzieciak, chociaż na glebie z dziada pradziada wyrósł, aż takiego długiego w calusienkim życiu nie widział. Jest wprost: zauroczony. Przestaje go obchodzić bajka. Spogląda na łęt. Ale wielki i jaki piękny. Mamo, spójrz! Co za skarb. Matka tylko potakuje do świętej miłej zgody i każe na podwórek z powrotem odnieść, bo podłogę przed chwilą myła. Dzieciak wychodzi, ale nie rzuca pyrki byle gdzie, tylko chowa w nieuczęszczanej szopie.
Podlewa w tajemnicy, cierpliwie i codziennie. Po dwudziestu latach, łęt zaczyna wykukiwać między deskami, ciekawy świata. Sama pyrka zajmuje prawie: cztery piąte wnętrza. Na ścianach pojawiają się tendencje do wybrzuszeń. Młodzieniec nie wie co ma robić. Za chwilę ludzie wszystko zobaczą.
Rzeczywiście. Dociera do nich wielki hałas. Szopa prawie wybucha, a im oczom ukazuje się wielka pyra z jeszcze większym łętem. W pierwszej chwili myślą o obiedzie. I właśnie wtedy zdarza się inauguracyjny: Pyrołęt.
Leciwa żona dorodnego dziadka, pragnie z nim: seksu. A to po tym, jak jej wdzięków dotknął ogromny łęt. Ludzie stoją jak słupy soli. Nagle zaczyna się prawdziwy tumult. Ja też chcę być dotknięty. Proszę mnie nie rozpychać, byłem pierwszy. A ja świeżo po ślubie. Chce też go złapać ręką. Zamieszanie jak jasna cholera. W końcu przyjeżdża straż i wciąga pyrę na dach chałupy. Ludzie i tak zaczynają tam włazić, ale wielu odpada od ściany, także na tych co już leżą, więc procederu zaprzestają. W końcu policja rozprasza nachalny tłum.
Lecz obiekt jest widoczny. Następnego dnia, gołębie zaczynają podjadać cudowną pyrkę. Rzeczywiście, smak ma anielski. I nagle następny: Pyrołęt. Przestają defekować na cokolwiek. Ludzie z okolic przyprowadzają swoje zwierzątka, żeby nie musieli po nich sprzątać. Czochrają je koniuszkiem zwisającego Łęta . Niektóre pociechy nie chcą, żeby je szmyrano i gryzą właścicieli, ale kup robią o wiele mniej, chociaż wcinają wszystko co popadnie.
W końcu uwierzono, że Pyra z Łętem posiada nadprzyrodzone moce. Zaczynają ją czcić i uwielbiać. Pieśni tworzyć na jej cześć. A ona tylko skromnie spoczywa na dachu, muskając okolicznych ludzi i zwierzęta cudownym zwisem.
Niebawem powstaje: Kółko Przyjaciół Łęta i Pyrki. Lecz z uwagi na dalsze: Pyrołęty, następuje zmiana nazwy na: Wyznawcy Wielkiego Łęta. Przewodniczącym zostaje nie kto inny, tylko ów młodzieniec, co go tak pieczołowicie z Pyrki hodował. Członków owijanych mocą Łęta, przybywa.
W końcu odpowiednio zabezpieczono dach, gdzie ów dar, z należytym szacunkiem spoczywał. Po jakimś czasie powstają obowiązujące reguły dla prawdziwych wyznawców. Wygłasza je Wielki Łęt, jedyny autor.
Po pierwsze – Każdy członek naszej społeczności, musi przyciąć włosy w ten sposób, żeby mu wszystko zwisało. To znaczy: resztka włosów, coś na kształt Łęta.
Dostojny, tudzież czcigodny Wielki Łęcie, a jeżeli ktoś jest łysy, a chce należeć całym swoim Łętem do naszego zgromadzenia, to co ma czynić?
– W tym wyjątkowym przypadku, dopuszcza się włosy sztuczne albo chociaż jeden długi.
– A z końskiego ogona mogą być?
– Jeżeli koń jest czysty, to tak.
– A obierać Pyrki na obiad można?
– Można, tylko trzeba zjeść z szacunkiem.
– A z sosem też?
– Należytym, tak.
Są jeszcze jakieś pytania? Nie słyszę.
Po drugie – Każdy bez wyjątku, powinien nosić w kieszeni: Pyrkę. Nie rozstawać się z nią. Nawet w nocy. Zrozumiano?
– A jak będzie mnie uwierać i nie będę mógł zasnąć, to mogę odłożyć na…
– ...na nocny stolik? W żadnym wypadku. I nigdzie indziej.
Po trzecie – Nie możecie zmieniać swoich ubrań, po złożeniu przyrzeczenia na wierność Wielkiemu Łętowi, czyli: mnie. Są one symbolem, skórki na Pyrce. Czy to jasne?
– Tak – zawołali wszyscy zgromadzeni.
– Tylko w wyjątkowych przypadkach… zresztą nieważne – rzekła Najważniejsza Pyra.
– Po czwarte – Co najmniej raz na miesiąc będziecie leżeć w ziemi, żeby wiedzieć, ile taka Pyrka wycierpieć musi w zimnej czarnej glebie.
– Tak zupełnie zakryci? Nie udusimy się?
– Nosy i usta mogą wystawać. Można też użyć rurki do nurkowania lub słomki.
– A jak pojedzie na nas kombajn, to można zwiać?
– Ale chyba obieranie nie wchodzi w rachubę, szczególnie ostrym narzędziem. Nie chodzi o nasze ubrania...
– Bez głupich pytań proszę. Aczkolwiek, w szczególnych okolicznościach, lepiej być rozjechanym i obranym, niż nigdy nie dostąpić Wielkiego Pyrołętu. Czy to jasne?
– Jak pyrka obleczona w światłość ziemi – wrzasnęli wyznawcy.
*
W naszej społeczności, wszystko przebiega pomyślnie. Pyrkołęty nadal się zdarzają, ale jakby trochę mniej istotne. Przestrzegamy wszelkich reguł, ale nie zawsze z należytym szacunkiem i zapałem.
Może dlatego dochodzi do nieszczęścia. Jeden z nas, taki nieuważny zresztą, nieumyślnie nadeptuję na Pyrkę i ją doszczętnie miażdży. Najpierw odbywa się nieodżałowany pochówek, a później Wielki Łęt, zaczyna być wnerwiony.
Wyprowadzono winowajcę w ustronne miejsce i obrano ze skórki. Najpierw z ubrania, a później z całej reszty. Od tego czasu, wszyscy wyznawcy są bardziej uważni. Bacznie patrzą, co im leży na drodze. Gdyby co, to szybko nóżkę cofają.
Niestety, przyjeżdża pan policjant. Widocznie ktoś spoza wyznawców, wszystko wypaplał, a później gdzieś zwiał.
Gdy widzi takie ciało, to grzecznie pyta:
– A temu co się stało?
– Nadepnął na Pyrkę.
– Słyszę, że przez duże: P
– Właśnie.
– I dlatego nie ma skóry na sobie?
– Dlatego, panie władzo.
– Aha – odpowiedział poinformowany.
Wieczorem żona policjanta obiera ziemniaczki. Mąż daje jej przestrogę, z uwagi na własny interes.
– Tylko żeby ci nie spadła. A jeżeli, to uważaj, żeby na nią nie nadepnąć.
– Dlaczego kochanie?
– Bo mam wielki apetyt na sex z tobą.
Komentarze (13)
Literówka - nieważne.
Pozdrawiam:)
Doobre!
Pozdrawiam:)
Masz mega wyobraźnię!
Pozdr. :)))
Dołożyłem jedno zdanie↔nadprogramowe:)
Pozdrawiam
Ludzie zbieg okoliczności potrafią wziąć za boski zamysł, więc wszystko jest możliwe.
W stylu Dekosia ?
Pozdrawiam
Pozdrawiam:)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania