Opoww *** Wszyscy Jesteśmy Wierzącymi
Jeno subiektywne spojrzenie me.
Nic ponadto.
Kolejny tekst bez się, bo nie lubię się.
Za to dużo innych powtórzeń.
-----------------------------------
Wierzę, więc jestem.
Tak nagle pomyślałem piątego lutego, oczkowego roku. Gdyby nad tym podumać kawałek dłużej, to coś w tym istotnie tkwi, albowiem każdy żywy i świadomy mieszkaniec planety Ziemia, w coś wierzy i basta. Oczywiście istnieje potoczne domniemanie, że człek wierzący to jeno taki, co wierzy w Boga, przez duże: B. A przecież wierzyć można w setki innych możliwości różnorakich, albo nawet w same „setki.’’ Nawet czasami dogłębnie wewnętrznie.
Nie chodzi rzecz jasna o jakieś „złote cielce’’ i pozostałe bydło rogate, które mają zastąpić coś, czymś. Po prostu zdaniem mym, człowiek niewierzący to zaiste zajebisty mit, bo nawet gdyby w nic nie wierzył, to wierzy że w nic nie wierzy, a zatem jednak wierzy. Zresztą od zarania dziejów jest to wpisane w ludzką naturę człowieka.
Istnieje zasadnicza różnica między tym, czy ktoś wierzy, że nie wierzy w istnienie Boga, czy wierzy, lecz nie jest mu do czegokolwiek potrzebny, lub z innych powodów wynikających z własnych doświadczeń, bywa że przykrych, albo też widząc działalność niektórych wyznawców, nie chce o Nim słyszeć. Mam także na myśli, wszelakie: Tajemne Byty Nieokreślone, Siły Nadprzyrodzone, „Kosmiczną Świadomość” i tym podobne „obiekty.”
Wszak bywają sytuacje dziwne. Zjawiska niewyjaśnione lub wręcz człowiek ma poczucie czyjeś obecności, albo czegoś w tym stylu, jakby wszystko było odgrywane w niedostępnym teatrze. Wie, że coś jest… poza, ale nie wie co. Blisko i daleko równocześnie. I nawet gdy nie wierzy, to szybuje nad tematem niczym skołowana owieczka i nie bardzo wie, gdzie ma wylądować i czy w ogóle.
Lecz z drugiej strony wiara poparta wiarygodnym dowodem, przestaje być wiarą i wbrew pozorom, wcale ją nie wzmocnia, tylko raczej osłabia, będąc na tym samym poziomie co człowiek. To rzecz jasna nic złego, ale jednak takiego „boga,” co można dotknąć, zmierzyć, zważyć, poklepać po ramieniu i zaprosić na piwo, byłoby trudniej szanować. Przynajmniej mnie.
Osobiście wolę wierzyć w tajemnicę do końca nie zgłębioną, o której możliwościach nie mam zielonego pojęcia. Nie mówiąc już o wyglądzie. Mogę jedynie ogarnąć rzeczywistość jeno na tyle, ile mózg pozwala, a cała reszta jest poza mim pojmowaniem.
*
Tak wtrącę dygresyjnie, że człek raczej samemu sobie szkodzi, kiedy widzi jeden słuszny punkt, jak ten koń z klapkami na oczach i na przykład ze wszystkich doniesień medialnych i różnych innych, wyłuskuje wyłącznie takie informacje, co umocnią go w przekonaniu, że ma rację. Nic innego nie dostrzega. A żeby coś określić w miarę obiektywnie, to trza brać z różnych źródeł i wyciągać średnią. W przeciwnym wypadku, we wszystkim widzimy jeno to co chcemy widzieć i dla nas wygodne. Metaforycznie, gdy lubimy cukier, to nawet w kupce soli zobaczymy słodycz.
*
Natomiast niewątpliwie człek niewierzący w istnienie Boga, trochę podcina gałąź na której siedzi od strony życiowego pnia, także z całkiem prozaicznej, terapeutycznej przyczyny. A mianowicie, że w razie przeciwności życiowych, nawet nie może mieć do Niego żadnych żali obfitych, obwiniać o cokolwiek, gdyż paradoksem jest, wysławiać pretensje do Istoty, której nie ma. Nawet w sensie duchowym.
To znaczy na upartego, owszem można, ale z rachunku prawdopodobieństwa prawdopodobnie wynika, że raczej nie podejmie tematu, gdyż nic to nic i nic więcej.
Zgodnie z zasadą: trzeba najpierw uwierzyć, że jakaś Nadistota istnieje, by rościć do do niej naglące roszczenia. W przeciwnym wypadku, pozostają ewentualnie narzekania na samego siebie, innych bliźnich, chichot losu, przeznaczenie, pech i co tam jeszcze durnego przyszłość przyniesie.
W odczuciu mym i bez urazy, człowiekowi prawdziwie od serca niewierzącemu w istnienie Boga i wszystkie tematy pokrewne, Ów jest totalnie obojętny. Nie świadczy przeciwko Niemu, nie krytykuje i nie wychwala, mając to wszystko kompletnie gdzieś. A zatem jest prawdziwy i postępuje zgodne ze swoją tożsamością. Pełen szacun.
Jako user „potocznie wierzący” mimo wszystko uważam, że Bóg bardziej szanuje tych, którzy w niego prawdziwie i z przekonania nie wierzą, niż takich, co wierzą obłudnie, na pokaz i jeżeli akurat jest im to na rękę. Ważne, by człowiekiem przyzwoitym być i z dwojga złego, lepiej „prawdziwie rozbitym”, niż „nieprawdziwie całym.”
Reasumując, można nie wierzyć w powyższej kwestii, a jednocześnie wierzyć, lecz nie uznawać.
Lub nie wierzyć i nie uznawać, ale to jest absurd. To już lepiej uwierzyć, że po co w ogóle wierzyć lub nie wierzyć, w coś czego nie ma?
Konkluzja↔każdy człowiek, świadomy swych działań, to osoba wierząca.
ⱭƝҼƘՏ:)
Miłujmy się Siostry i Bracia Opowijscy, albowiem czas końca świata jest blisko i żaden z nas, (oprócz potencjalnych samobójców) nie zna dnia ani godziny początku martwoty swojej, a przecie wielce nie przystoi, w poświacie wzajemnych waśni, niesnasek i durnowatości, na Dolinę Jozafata, w cuchnącym rozkładzie miłości i przebaczenia, wędrować...
Komentarze (18)
"...nawet nie może mieć do Niego żadnych żali obwitych,..." - raczej obfitych"
Pozdrawiam
Pozdrawiam:)
Pozdrowienia!
Wiara będzie zawsze. I to niekoniecznie w bóstwa. Każdy w coś wierzy, także ateiści.
Dobry tekst. 5.
Pozdrawiam.
Oj, tak, szacun za przemyślenia ?
Pozdrawiam:)
Narratorze, twierdzisz zatem, iż nie wierzysz, że wierzysz w to, że nie każdy w coś wierzy. To sprzeczność:))↔A wierzysz, że każda reguła ma wyjątki?:)→Przecież człek wątpiący musi uwierzyć w to że wątpi, by dalej wątpić. A lew to nie trafiony przykład, bo raczej nie rozmyśla abstrakcyjnie. Swoją drogą to piękna sprawa, iż każdy subiektywnie ma inne zdanie, o kwestiach nieudowodnionych jednoznacznie i wierzy w swoją rację.↔Wierzę, że pozdrawiam:))
Ja wierzę w UFOKI, łatwiej wierzyć mi w UFOKI, niż w Bogów - no prócz jednej bogini, wiedźm i czarodziejów. A jak ktoś przestanie wierzyć w siebie, w swe odbicie w lustrze, to przestanie istnieć, jak przestanie wierzyć tylko w lustro, to nie będzie się odbijał - wtedy stanie się wampirem.
Lubię szatanów, ale nie wiem czy istnieją, myślę, że tak, bo czasem mam wrażenie, że z nimi piję i one we mnie wierzą.
Bóg nie wierzy w ateistów i dlatego idą do piekła, potemu niebo jest pełne nudnych ludzi i fanatyków religijnych, w piekle ciągle się pije i smaży w kotłach tych, co trafili tam bo Bóg tak chciał.
Jeno skoro twierdzisz, że Bóg nie wierzy w ateistów, to jednak wierzysz, że Bóg istnieje, bo inaczej by nie mógł nie wierzyć w ateistów:)) A skąd wiesz, że Bóg w Ciebie nie wierzy? Przecież nie jesteś Nim. O!!:))
Ale przyznajesz, że każdy w coś wierzy?:)↔Pozdrawiam:)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania