Opoww *** Foto – Zabawa↔5↔Dinozaury, Misiu... i inni
— Ty rano, Zaurus wstawaj. Nie w poludnie. Wszystkie obiady już dawno na nogach. A ty co. Wstań wielką, ciężką dupę, o Królu
–– O Błaznozaur. Jak fajnie, żeś przy mnie i dziwnie prawisz. Aczkolwiek słyszę zatroskany wielce, iż mały żółty misiu, poprzeczkę od: ł→odgryzł ci.
–– Misie będą później, o Panie, ale ten jest tu i teraz, nie wiadomo skąd i nic nie odgryzł, bo smutny. To ja się ugryzłem w język.
–– Czemu smutny? Jak będziesz tak skakać do przyszłości, to cię w przeszłości zabraknie.
–– W przeszlości, to mnie zawsze braknie.
–– A mnie nie braknie. Gdy pomyślę…
–– O rany, przez ciebie zadane pomniejszym. Umiesz?
–– … że jutro jest jutro.
–– No coś ty. Walnąleś mnie. Czemu?
–– Pomyślałem, że warto.
–– Spoko, Panie. Żartowalem tym razem… ale wróćmy do misia, o Jaśnie Wielki. Co ryczysz mi?
–– Włącz myślossacza.
–– Sracza?
–– A fe. Myślo...ssacza.
–– Do parkujurajskiego!! Nie pomyślalem. O boski ty masz łeb!
–– A zatem podejdźmy do misia, tak cicho na paluszkach.
–– Zwłaszcza ty o Królu, się staraj.
–– Nie widzisz głupku, że mufki założyłem.
–– Znowu mniej nas wokół. A co do Myślossacza, twierdzi, że to obiekt nieożywiony. Wypchany podglądaczem.
–– Błaznozaur. Zdejm z niego tą okrągłą aureolę. Może blokuje. O cholera!
–– Panie. Czemuś ryknąleś trwożnie?
–– Nie trwożnie, durniu.
*
— Szefie. Klaskajmy w rączki. Eksperyment z czasem nam wypalił. Kamera holograficzna w Misiozerku działa. Widzisz Tyranozaura i jego małego? Bo my widzimy.
–– Nie widzisz, że one gadają. Wysłaliśmy w obiekcie, więcej niż trzeba.
–– To chyba przez pomyłkę, jeno? Przyznać się, co za dureń to wmontował?
–– Jest jeszcze gorzej. On nas widzi.
–– Kto?
–– Jajco! Tyranozaur nas widzi. Na dodatek pokazuje środkowy pazur.
–– Szefie. Co może oznaczać taki gest?
–– Tylko jedno. Że to one staną się dominującym gatunkiem na Ziemi.
–– Gady?
–– Tak. A skąd wiesz? Co za głupie pytanie.
*
— Błazozaurusie. Widzisz, co im pokazuję?
–– Chyba nie… to, bo patrzę na Misia.
–– Nie. Nie to. Środkowy im pokazuje.
–– Jacyś tacy niemrawi i wystraszeni są.
–– No ba!
*
— Szefie. Czy to oznacza, że znikniemy. Wszystko się cofnie i rozpocznie era… no wiesz. Coś jakoś tak.
–– Istnieje taka możliwość.
*
— O Królu. Jak sądzisz. Czemu tak ciemno wokół Misia?
–– Ta ciemność nie dotyczy nas. Rozumiesz?
–– Eee… no tak. Przemyślę to.
*
–– Szefie. Ja akurat milczałem, ale mam pomysł. Tylko jedno może nas uratować.
–– Co niby?
–– Wyślemy im żywego misia. Ostatniego, jakiego posiadamy. Musimy się pospieszyć, bo z czasem nie wiadomo jak może być.
–– Po diabła?
–– Rozmnoży się. Nowe, genialniejsze ssaki zapanują. I spoko będzie! Rajsko!
— I to wszystko z jednego misia? Bez misiowej? Wątpię.
–– Zmutowanego, by mógł jaja ssacze znosić.
–– Chyba, że tak.
–– A z ssaków powstanie człowiek, który się rozbiegnie po całym globie. Wszędzie zostawi swoje ślady. Jeszcze bardziej posiądzie ziemię. Z większym zaangażowaniem i siłą niedźwiedzia, zacznie wymyślać, cudować, ulepszać naturę. My na nowo powstaniemy, też bardziej muskularni, gdyby inni chcieli przeszkodzić i mieć inne zdanie...
–– Chwila… tak sobie myślę...
–– O!
–– ... a może jednak lepiej, tego żywego misia, im nie wysyłajmy?
–– Czyli... kryptonim: noski?
*
— O Królu. Spójrz. Misiowi wyrosły na główce, takie dwa małe płucka jakby.
–– Podobne do skrzydełek lub nosków.
–– Wielki T. Słuszne skojarzenie. Tylko one coraz większe i coraz więcej ich. Klonują się i zaczynają stadnie wirować. Misia unosić. Chyba nam odleci w jasną cholerę.
–– Czyli do przyszłości.
–– Pacniesz go łapą, o Panie.
–– Nie pacnę. Niech odfrunie.
–– Czemu?
https://zapodaj.net/f3e911abd22e3.jpg.html
https://zapodaj.net/8aa18e8b929f6.png.html
W krainie, gdzie mieszkała mała Zuzia, susza dawała się we znaki. Dziecku było smutno, że roślinki marnieją, a Płynąca, wyschnięta. Pewnego razu, znalazła niebiesko–brudną, pogniecioną wstąrzeczkę. Zbliżyła ją do ust i wyszeptała: „W moim pokoju, ułożyłam z klocków miasto. Jesteś najładniejsza na świecie. Tak strasznie brakowało mi ciebie, płynącej przez środek.”
–– A gdzie rzeka? –– zapytała mama.
–– Wyrzuciłam przez okno. –– odpowiedziała zapłakana. –– Pofrunęła do nieba.
–– Dlaczego?
–– Wróżka mnie poprosiła.
–– Wróżka?
–– Ta, co tu siedzi.
–– Aha. I co powiedziała?
–– Że jak wyrzucę, co najbardziej kocham, to…
–– Co?
–– Nie zrozumiałam dokładnie.
Kiedy Zuzia zasypiała, miała wrażenie, że słyszy za oknem niepokojące dźwięki.
Komentarze (8)
Fragmentami świetne.
To, czego mi brakuje, to jednak opisów od czasu do czasu, kto co mówi. Trzeba sie koncentrować za bardzo.
Pozdrość.
I tak sobie pomyślałem, że giną zaury ;)
Klaskałabym, ale mam za krótkie rączki hahahahahaha
Pozdrawiam Dekaosie :)))
Możliwe, że "Mrocznego" masz na myśli. Zerka ma swój specyficzny styl. Lubię:)
Pozdrawiam(:?:)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania