Pokaż listęUkryj listę

Opoww *** Love Story w WC

Modyfikacja dawnego tekstu.

---------------------------------- 

  

W ubikacji jest cicho jasno i przytulnie. A ponadto pusto. Człowiek nie siedzi na tronie i nie czyni tego co zazwyczaj robi, w tak przydatnej komnacie. Poprzez zamknięte drzwi słychać miarowe tykanie zegara, co paradoksalnie jeszcze bardziej uwydatnia – ciszę.

   

Która zostaje przerwana.

  

Klapa sunie wolniutko do góry lekko sapiąc i skrzypiąc, jakby w brzuszku małego duszka, jeszcze mniejszy duszek na skrzypeczkach zaiwaniał. Podbrzusze białej owalności, coraz bardziej oddalone od obrzeża uwolnionego sedesu. Skrzypieniu wtórują dziwne dźwięki oraz mlaskające odgłosy.

  

Donośne stuknięcie o tył jest oznaką końca otwierania.

  

Wystarczy poczekać, kto lub co – wyjdzie.

  

Ale niby kto ma czekać? Chyba jedynie papier toaletowy, który nadal śpi na poziomym kołku, śniąc o rowku na gołej dupce. Co akurat w tym przypadku, nie może kogokolwiek dziwić. To widok życia, z którym jest dokładnie obeznany. Te codzienne przytulanki są swoistym rytuałem nadającym sens szaremu istnieniu. Dzisiaj już tyle razy był rozwijany, zwijany i dociskany, że w końcu kręćka dostał i z tej zgryzoty usnął, bo mu wszystko zwisało. Tym bardziej, że wspominał rzewnie, ile to zmiętolonych cząstek poleciało do innego świata zwanym: Wielką Kanalizą.

  

Nagle słychać skromne ciche plumplanie.

Z sedesu wychodzi, a właściwie spada z miękkim mlaśnięciem: Mały Klusio. Ledwo stoi na chwiejących nóżkach, ale łapkami rusza, bo wyszedł z zimnej wody, a morsem nie jest.

 

Niewielkie ciało, chociaż kryje przebogatą paletę przetrawionych światów, jest schludne i gładkie. Za to wygląd skłania do refleksji na temat doznań estetycznych z dziedziny sztuki, którą nie bardzo kochamy. A szczególnie – rzeźby w masie plastycznej.

  

Mam przesrane – mruczy sam do siebie.

  

Nie zupełnie sam do siebie. Szóstym zmysłem wyczuwa go Rolek Toaletnik. To w końcu bratnia dusza. Ileż to już razy byli blisko siebie. Pamięta te rozkoszne śliskie pieszczoty, po miękkiej gładkiej powierzchni. Możliwe, że akurat tych fragmentów Rolek już nie ma, bo siłą faktu zostały oderwane, ale zawsze były to części podłużnego ego, które go opuściło raz na zawsze. Póki co, nawinięty pełnią życia na pusty kołek, oczekuje na przekomarzanie z Klusio, co rodzi uśmiech na podłużnej, zwisającej twarzy.

 

*

  

– Powiedz mi Klusio, po coś wylazł?

– Ano z nudów.

– Z nudów? Nie dla mnie? A powiedz jak to możliwe, że Kanaliza cię nie wciągnęła, he?

– Kwestia zablokowania. Twardy jestem. Lepiej ze mną nie igraj!

– To ja ciebie brałem w ramiona... zuziałem na wszystkie strony… chłonąłem ciało w swoje... o mało co, a bym dostał obustronnego zapalenia celulozy od tej wilgoci, którą sączyłeś… a ty mi za to takie impertynenckie spostrzeżenia ślesz ? I to jeszcze z poziomu posadzki?

– Gdybyś mnie bardziej kochał, to by nas zwartych spłukano i po sprawie. A tak co? Musiałem zeskoczyć… i co dalej? Ani tu żyć, ani do punktu wyjścia wrócić.

– Nie gadaj żebyś chciał? Do tej ciemnej cuchnącej ciasnoty. A fuj!!!

– Rolek! Ty mnie tu nie nawijaj na drążek! A ty niby co? Czysty papierek lawendowy? Cud zapaszek? Różyczka pachnąca? Do czasu, Rolek, do czasu. A po chwili zalatujesz...

– Tobą, mój drogi przyjacielu, tobą… lub tamtymi, co na jedno wychodzi, ty mój Kupkusiu. Buziaczka dasz?

– Tamten poprzedni, to nie ja. Wypraszam sobie! A buziaczka nie dam!

– Klusio! Ty spójrz na siebie! Sedes lśni, niczym lustro. Zobacz swoje odbicie. Tylko na raty, bo inaczej nie przeżyjesz takiego widoku… ty mój...

– Zwiń tą pomarszczoną, szarą twarzyczkę. Mam świadomość wyglądu, ale chociaż nie można mnie wyczuć. Zapachy powiedziały: pa , pa, Klusio! To już mam za sobą. Jestem świeżo wykąpany. A ciebie powieszono, żeby obdzierać skórki jaźń i nią doliny bułeczek wycierać!

– Przecież wtedy skleja nas miłość. Zapomniałeś? W tym świeżym cieplutkim pieczywie. Spójrz na mnie i powiedz, że to nieprawda.

– Mącisz mi na czubku.

– Pomyśl Klusio o swoim charakterze. Z ilu przeróbek różnego jedzenia masz zrobione ciało. Ty nawet nie wiesz kim jesteś. Kleistym ludzikiem. Kto by ciebie chciał? A ja mimo tego...

– A ze mną kto pogada? – wtrąca Pani Spłuczkówna.

– O czym mamy z tobą gadać zarazo jedna – zawołali chóralnie: Rolek Toaletnik i Klusio.

– Zarazo? A to czemu ? To wielka przykrość, dla mej klapy. Aż mi łezka przez was utonęła… ta najbardziej ulubiona.

– Bo kiedy jesteśmy razem połączeni, wonią i mazią, to akurat nas rozdzielasz grzmiącym wodospadem. Trochę kultury, szanowna panienko. Wyczucia sytuacji. Cierpliwości. Ogłady towarzyskiej. Delikatności. Taktu.

– A kto wam broni teraz przytulania?

– Przytulania? Dobre sobie!

– To ja was doprawdy nie rozumiem. Chodzicie ze sobą, czy nie?

– Oczywiście, że tak. To takie gadki szmatki. Niegroźne, jak poczciwe bąki co wylatywały z naszej egzystencji.

– Rozumiem...chyba. A właściwie kto mówi? Bo stąd nie widzę.

– To ja Klusio. Chcesz pogadać z Rolkiem? Poczekaj chwilę. Rozwinięty zupełnie. Ani drgnie. Jak go paluchem dotykam, to owszem. O zgrozo litościwa! Do Jasnej Kanalizy. On nie żyje! Mój przyjaciel nie żyje. Moja miłość jedyna wstrzymała rozwijanie!

– Przyjaciel? Miłość? Klusio, co z tobą? Przed chwilą, to był wróg… jeżeli dobrze pamiętam.

– To było dawno i nieprawda. Źle pamiętasz. Jaki tam wróg. Pasowaliśmy do siebie jak masełko do papierka. Miałem nawet nadzieje, że mnie w końcu rozmaże na całej długości. Nie chciałem być nachalny. Mógłbym zdenerwować Rolka i by sobie mną, z innym gębę wycierał. Trzeba zbierać na wieniec!

– Na wieniec? Co to jest? Co z tobą? Jam Spłuczka skromna. Świat mi obcy.

– Masz pojęcie, ile takie coś kosztuje?

– No ile?

– Dużo!

– Na mnie nie licz. Jestem zupełnie spłukana.

– Do ożywczych grzmotów w muszli, co teraz zrobimy? Zaczyna go pochłaniać otchłań rozkładu!

– Tobie takie zapachy nie powinny przeszkadzać. On z tobą wytrzymał. Trochę wdzięczności, panie Klusio!

– Wdzięczności? O zgrozo litościwa. Nie potrafię bez niego żyć. Czy tego nie widzisz? Już teraz tęsknię. Niech mnie Wielka Kanaliza pochłonie. Co mi po takim życiu, skoro moja miłość zwisa jak trupia skórka. Rolek, pofaluj trochę szarym pyskiem. Tak jak dawniej. Chociaż odrobinkę. Pamiętasz nasze wspólne ślizgawki? Brązowe mazidełko? Wiatry ożywczego zapachu? Kanonadę wielokrotnych grzmotów? Daj jakiś znak. Możesz nawet powiedzieć, że jestem: Kosmicznym Wyrzutkiem z Czarnej Dziury. Jakoś to przełknę, bez urazy. Ale powiedz coś. Chociaż tyle. Proszę!

  

*

– Mamusiu! Znowu mały z sedesu wylazł i płacze. Co mam z nim zrobić?

– Owiń go całą rolką i spłucz.

– Ależ on jest taki mięciutki. Chyba przez ten stres. Nawet przez papier wyczuwam... Gul, gul, gul, już go nie ma... Mamo, aż mnie serduszko, boli, z tego żalu.

– Dziecko! To tylko zwykłe...

– A jednak spłukałam. Smutno mi teraz. Nawet nie wiesz jak bardzo. Zapewne zabłąkany w złowieszczych rurach pływa. Samotny i zagubiony. Chyba już nigdy nie wyjdzie.

– Mam nadzieję. Chociaż kto wie… no przestań już płakać.

 

 

°̴͚̥̻̅̿̑̆͑͗̉͌̽̋̈̇͘°̴͚̥̻̅̿̑̆͑͗̉͌̽̋̈̇͘°̴͚̥̻̅̿̑̆͑͗̉͌̽̋̈̇͘°̴͚̥̻̅̿̑̆͑͗̉͌̽̋̈̇͘°̴͚̥̻̅̿̑̆͑͗̉͌̽̋̈̇͘°̴͚̥̻̅̿̑̆͑͗̉͌̽̋̈̇͘°̴͚̥̻̅̿̑̆͑͗̉͌̽̋̈̇͘°̴͚̥̻̅̿̑̆͑͗̉͌̽̋̈̇͘°̴͚̥̻̅̿̑

 

bo wszystkie chwile

to piasku ziarenka

a te szczególne chcesz zapamiętać

 

owijasz tańcem

zdobisz wspomnieniem

pod niebem chmurnym

lecz nie dla ciebie

 

wirujesz w sukience z liści utkanej

w butach dziurawych

aż do ziemi

a każde ślady co zostawiasz

wiatr w fajne myśli wnet zamieni

 

twoja czapeczka

cała w stokrotkach

gdyby padało

żebyś nie zmokła

tak wiem

nie przejmujesz się deszczem

ale nie masz pojęcia

czym jeszcze

 

wiatr unosi cię nad łąką

szybujesz

śpiewasz swoją piosenkę

lecisz z bocianem

klekocze też pięknie

kiwasz nagle małej żabce

nie musisz się martwić

on cię nie capnie

 

tyś wariatką

szumią gdzieś wierzby

słyszysz nie widzisz

bo fruniesz pod słońce

zazdroszczą tobie

bo są płaczące

 

lądujesz nagle

tak z gracją bo umiesz

przy drogowskazie

spróchniały kierunek

męczysz się bardzo

gdy znosisz drewienka

nawet sukienka twoja dziś stęka

klecisz drogowskaz z radością od nowa

żebyś wiedziała gdzie powędrować

 

bo wszystkie chwile

to piasku ziarenka

a te szczególne chcesz zapamiętać

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • "śniąc o rowku na gołej dupce" i wiele innych - mocne.

    'Najlepsza na świecie jest miłość w klozecie a każdy szalet jest pełen zalet" po 31 latach zrozumiałem przesłanie...
  • https://www.youtube.com/watch?v=9AdRu5RoPR8
  • Dekaos Dondi 15.01.2021
    Yanko wojownik 1125 →Dzięki:)↔No widzisz:)↔Warto było czekać:)
    Obejrzałem:))↔Pozdrawiam:)
  • Dekaos Dondi, Tomek Bordo powinien również być zachwycony.
  • vel Targówek
  • Szpilka 15.01.2021
    Dekaos, jak to można ze swadą o kupie, aczkolwiek główny bohater jakoś mnie szczególnie nie porwał, doceniam jednak niesamowitą wyobraźnię ?
  • Dekaos Dondi 15.01.2021
    Szpilko↔Dzięki:)
    ''aczkolwiek główny bohater jakoś mnie szczególnie nie porwał''↔No jakże tak można?
    Zero współczucia, wzruszenia, nic a nic? ↔Hmm...:))↔Pozdrawiam:)
  • Baba Szora 18.01.2021
    Jak zawsze malownicze opisy, nie powiem ?
    Dialogi niekoniecznie mi podeszly, ale pierwsza i ostatnia czesc - bardzo, mimo dosc obsranego tematu ?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania