Opoww *** Za Oknem Parowozu
Semafor dostaje wzwodu, skrzypieniem budząc ptaki. Zapewne dalekie ślepia jasnych reflektorów, skłoniły go ku temu. Opadająca rdza, szybuje brudnym, pomarańczowym lśnieniem, na biały, dziewiczy śnieg i niczym tarta czekolada, ozdabia zbitą śmietanę. Parowóz rusza ze wszystkich sił, w każdym kółku, na jednym torze. Lekko przygarbiony maszynista z wyświechtaną czapką, pochyloną w kierunku jazdy, siedzi na prostym, chybotliwym stołku. Trzy cienkie nóżki, lekko wygięte, tworzą przezroczystą beczułkę.
Parowóz chłonie coraz większą prędkość, w kolistość podtrzymujących ją światów. Wirują oszalałe na srebrzystych długościach. Może pragną poszybować, by podążać swoją drogą przeznaczenia, w bezkres kosmosu. Raz po raz jakaś zabłąkana iskra, syczy złowieszczo w zalegającym, na poboczach, śniegu. Wściekły wąż, polujący na swoją ofiarę. Maszynista wcina bułkę z okrasą. Pojada kiszonym ogórkiem i popija herbatą z aluminiowego kubka. Mimo mrozu i wiatru, panującego na zewnątrz, jest spocony jak mysz zwrotnicowa, otulona siankiem, którego nakradła z pobliskiego pola.
Kropelki potu kapią na brudną podłogę, w rytm stukania kół o złącza szyn. W tej samej kolejności, kiwa się zjadacz śniadania. Główny prowadzący diabelskiej maszyny. Zapadający zmierzch, mija szarymi smugami za oknem. Wewnątrz ciepło i przytulnie. Tory zwężają się na horyzoncie, do granic możliwości. Siedzi nadal na stołku, wpatrzony w dal. Zna ją na pamięć. Tyle lat jeździ tą trasą. Jest tak powszednia, jak bułka, którą się raczy nie podzielić, bo nie mia z kim. Dzisiaj podróż inna. Samą lokomotywą. Otłuszczony, lazurowy papierek, wyrzuca do południowego nadbrzeża kosza.
Na zewnątrz zapada zmrok. Maszynista, kołysany miarowym kołysaniem, popatruje w kierunku jazdy, jedząc ostatni kęs bułki. W kubku też niewiele zostało. Wypija ostatni łyk. Okapuję brodę. Właśnie wyciera ją rękawem, gdy dostrzega odbicie w oknie. Siebie, wnętrze pomieszczenia i trochę tego, co za oknem. Nagle obraz zaczyna się zmieniać. Widzi kuchnię w swoim domu. Żona stoi przy stole i coś tam szykuje. Nie wie dokładnie co, ale na pewno to ona, chociaż widzi ją od tyłu. Obraz nieustannie faluje, z lekka zamglony. Miesza się z odbiciem, wnętrza, w którym siedzi.
Wtem dostrzega mężczyznę. Podchodzi do niej od tyłu. W ręce trzyma siekierę. Obraz znowu niewyraźny. Po chwili powtórnie widzi żonę. Leży z roztrzaskaną głową. Mężczyzna zaczyna się obracać w jego kierunku. Lecz właśnie w tym momencie, maszynista widzi jedynie, długą smugę świateł. Jakiś pociąg jedzie w przeciwnym kierunku. Zamazuje całkowicie twarz mordercy. Zdążył tylko zauważyć, że na głowie miał niebieską czapkę. Po chwili uświadamia sobie, że przecież na tej trasie, jest tylko jeden tor.
Siedzi zdruzgotany. Nie wie, co o tym myśleć. Co mogła oznaczać ta wizja. Czyżby widział przyszłość. Nie. To przecież niemożliwe. Myślał przede wszystkim o żonie. Nie chce wierzyć, że to mogło wydarzyć się naprawdę. Dlaczego nie zabrał telefonu?
Zaczyna padać gęsty śnieg. Czasami jakaś zabłąkana iskra, walczy ze śnieżynką o przetrwanie. Miarowy turkot kół, przyćmione światło oraz przyjemne ciepło, sprzyja rozmyślaniu. Lecz tym razem, myśli są lodowate. Ranią psychikę trupią nostalgią.
Lokomotywa zbliża się do strzeżonego przejazdu. W świetle reflektorów i wirującego śniegu, dostrzega jakąś postać, która jakby po chwili wahania, upada na tory. Ma wrażenie, że klęczy i się modli.
Nie obchodzi go to całe zamieszanie, związane z wypadkiem. Ma inne myśli w głowie. Odpowiada na pytania, ale odpowiedzi, jakby krążą obok niego. Pamięta na pewno, że postać zniknęła pod lokomotywą.
Zostały jedynie przemielone szczątki, podoczepiane to tu, to tam. Był człowiek, nie ma człowieka. Prawie dosłownie. Jedynie kupa mięsa, kości i krwi.
Nagle ma wrażenie, jakby ktoś go silnie uderzył. Dostrzega zmiażdżoną głowę. A właściwie to, co z niej zostało. Na kościach czaszki, pomieszanej z mózgiem, widnieje nasączona krwią, niebieska czapka.
To może być przecież zbieg okoliczności. Ale czy na pewno? Co tak naprawdę przedstawiała ta cholerna wizja? Przeszłość, teraźniejszość czy przyszłość? Czy było już po, czy przed? A poza tym był zmęczony. Mogło mu się wydawać, że coś widzi.
Pożycza telefon. Dzwoni do domu.
Serce wali jak oszalałe, gdy czeka na połączenie.
Komentarze (11)
Pozdrawiam !!
Jedno pytanko: Od kogo pożycza telefon?
Potrafisz napisać w niezwykły i artystyczny, surrealny sposób na chyba każdy temat. Tym razem, był to motyw, na przykład między innymi: lokomotywy. Okraszony zimowym klimatem.
5, pozdrawiam ? ? ?
Pozdrawiam↔?:)
O rety, na początku tak ciepło i przytulnie choć zimowo. Bajkowa atmosfera zmienia się nagle, niespodziewanie. Robi się zimno jak za oknem. Ten obraz widziany w szybie trochę przypomina mi to, co widziała w szybach dziewczynka z zapałkami. Tam skończyło się smutno, a tutaj... mam nadzieję, że nie tak źle, ale to każdy dopowiada sobie sam.
Tekst bardzo mi się podobał. :)
Pozdrawiam?:)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania