Opoww *** Ʋժɾęƙɑ Ȥɑƙoϲհɑղҽցօ Ɗɑʍíɑղɑ
Damian był trzydziestoletnim mężczyzną, o puszystych blond zębach i kruczoczarnych spojrzeniach wszystkich oczu, nos też ma nawet i coś jeszcze, lecz trzeba by sprawdzić, bo czasem kłamie. Mieszka w swoim małym. Okna kupił z widokiem na hawajską plażę, dlatego często palma mu odbiją, jak czasem nie zamykał, a na języku ma skórkę banana, to jego znak rozpoznawczy jest przeważnie oraz niekiedy małpa. Lubi stosunki z żywymi kobietami, gdy wszystko zmierzało we właściwym kierunku, bo raz nie trafił w ciemności bodaj i o mało co rekin mu odgryzł pyskiem, ale miał kagańca, więc tylko oblizał smakiem.
Dzisiaj też miał ochotę na coś więcej, nawet na uczucie prawdziwe, a nie tylko łup łup, ach ach, ciurlu ciurlu, bo autentyczna miłość wzajemna mu w głowie narasta, tam miejsca dużo jeszcze albo więcej nawet, bo odgłos słychać, gdy puknąć by. Rozum swój zachował niestety, dlatego stoi przed lustrem, zęby szorował właśnie skończył dławi się szczoteczką, ale wypluł zanim jeszcze skonał, więc wesoło podskakuje do góry. Za chwile wychodzi na randkę w ciemność, ale z niego przystojny zuch, sami zobaczcie.
Damian już z daleka wyczuwa swoją ukochaną, chyba to się okaże, bo miała silne perfumy na sobie i fastrygach nieskończonej sukienki, by łatwiej było. Zakrzyknął z dala głosem do przodu dziewczynowatych wdzięków
–– Ojejku, jejku! Tak tu ciemno, że nawet nie wiem czego nie widzę, za chwilę zapłakał rzewnie wlatując w posiekaną cebulę, niepotrzebna komuś była.
–– Mnie nie widzisz najdroższy –– zawołała najmilsza bo nie wiedziała gdzie stoi też.
–– Zaraz do ciebie przyjdę –– odkrzyknął Damian z czeluści przemoczonej cebuli, a czarny wystający asfalt, plątał mu się między nogami i nie tylko on oraz wnerwiony jeż.
Ciemność była, bo lampy nie świecą po wszystkich kątach z racji pioruna, co to strzelał niedawno nawet w palmy za oknami z widokiem Damiana gdy akurat wyszedł i też dostał, aż mu włosy stanęły, a nie to co chciał żeby, ale dziarski z niego trzydziestoletni mężczyzna pozytywnie naładowany energią świetlistą, którą trzyma w sobie, więc i tak ciemno jak w dupie owszem też.
–– Tak długo na ciebie czekałam zawinięta w ciemnościach, jak karmelek słodki rozpakujesz – zaśpiewała nagle słowa piosnki, bo umiała od małego i babci, co ją nauczyła takich sztuczek dziadek nie, bo usta miał zajęte fajką i z babcią się przeważnie nie kłócił, więc wnuczka uczona była śpiewu, bo babcia miała czas, a dziadka gdzieś.
–– Jestem Damian –– wyznał szczerze Damian. –– Stoję przy tobie całusa daj i miłość też jak dla mnie masz, a jeżeli nie to pójdę precz –– dodał głośno, bo nie wiedział jak daleko od niego stoi, czy w ogóle jeszcze, tylko czuje jej brodę.
–– Jam nie płocha –– rzekło dziewczę. –– Nie wiem, czy ciebie kocham muszę najpierw namacać, czy warto, a gdzie jesteś gdzie. Mów mi zaraz, bom wzburzona śmierdzisz cebulą, a ja bym wolała żeby marchwią, seksem, miłością po wszy czasy i kartą zbliżeniową.
–– Stoję przy tobie –– potwierdził Damian i wyciągnął wreszcie co trzeba, czyli dłoń i pogłaskał po czymś miękkim, a nie wiedział po czym, więc cofnął do siebie w popłochu piszcząc nawet jak świnka zarżnięta.
Co on tak wyje –– pomyślało dziewczę, ale nie na głos, bo by musiała myśleć bardziej, a miała co innego w głowie, za ciasne majtki i zakochana chyba już, albo jeszcze trochę do tego trzeba umizgań przeciwnej strony pragnącej, dlatego wrzasnęła natchniona miłością.
–– Ty mi tu nie piskaj. Daj mi zaraz rękę cofniętą, pójdziemy na spacer albo nawet dalej by dokładnie nie zobaczyć co robimy.
–– Jestem Damian, ten sam co przed chwilą jest i pragnę całusa tobie dać, a mogę chociaż nie zrazisz się moją nachalnością, bo jestem dużym trzydekadowym mężczyzną od urodzenia.
–– Nie jęcz, tylko całuj Damianie, ach ty mój nie wiem, czy na pewno pragnę ciebie w sobie stoisz jak palant w ciemnościach kochany ty mój.
–– Masz dziwne usta –– odkleił się Damian. –– Twarde, a nie mięciutkie jak kisiel. Fujsie takie jakieś ojej złamałaś mi, bo coś trzasnęło.
–– Gałązki nas rozdzieliły, nawet dwie na dole też już wiem, bo nie czuje twego żaru.
–– Jestem Damian, nie wiem jak wyglądam i ty też nie wiesz, a czuję do ciebie pociąg, chcesz być moją lokomotywą rzeknij zawczasu zanim zmienię zdanie i przełożę zwrotnicę w innym kierunku niż twój semafor ,masz ładną sukienkę zgaduję.
–– Bezczelny ty jesteś –– zawołało dziewczę i kopnęło po omacku trafiając Damiana w zwyczajowe miejsce tam, gdzie brak bólu mówi dobranoc, zostawiając jęki w cebulowym zapachu jajecznym.
Nagle rozbłysło światło, a Damian zobaczył, że sam stoi na pustym polu przed chałupą, ale się nie zdziwił, bo wie doskonale, że kupił okna z widokiem na hawajską plażę i palma mu odbiła, ale fajnie było, więc poszedł do domu i czeka na znowu, trzydziestoletni mężczyzna, o blond zębach i kruczoczarnym uśmiechu.
Komentarze (8)
? ? ? ? ?, pozdrawiam ? ✌️
Pozdrawiam:?)
I tak nie tak, wyszło:)↔Pozdrawiam?:)
Pozdr
Pięć daję, jako nie daję, to teraz daję.
więc rzekłem, już na początku, żeby nie zapomnieć i zwiększyć szansę:)↔Pozdrawiam?:)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania