Pokaż listęUkryj listę

Opoww *** RozαƖкoωу Ɗzιωηу Śωιαт... na Wspak

Tekst powtórkowy. Bardzo ciut inna wersja

---------------------------------------------------

  

  

Jestem rezolutną, niewielką Rozalią. Mam siedem lat i brata Ignaca. Wcale nie lubię tego imienia. Takie kanciaste i haczące. No już dobrze. Dosyć nagadałam o bracie. Teraz powiem o bułce. Tylko nie o całej, bo już połowę zjadłam z apetytem, który jest niewidoczny, ale sobie wyobrażam , że siedzi na poważnie obok mnie. A w środku bułki leży gryziony ser. Bardzo lubię te żółte plastry. Jakbym płaskie słoneczka wcinała. Najbardziej uwielbiam jeść dziury. Są bardzo smaczne i wygodne. Nie trzeba gryźć i nie owijają się wokół zębów.

  

Za chwilę powinni przyjść rodzice. Oni się tak fajnie kłócą. Chyba na wesoło. Słyszałam kiedyś jak babcia mówiła do sąsiadki, że tak muszą, bo są przez to szczęśliwsi. Z moim bratem też się umiem kłócić, ale akurat wyszedł. Przez jedenaście piłek będzie kopany. Ogólnie jest wesołym bratem. Nie mogę narzekać, ale teraz siedzę sama. Przecież z bułką kłócić się nie będę. Ma już w połowie zjedzone myśli. Gdyby była cała, to może by ze mną pogadała.

  

Chyba się psuje pogoda na wewnątrz. No tak. Zgadłam. Szyby uderzają o krople deszczu, a dach siedzi zmoknięty pod gołębiem. Ogólnie fajny świat zrobiony. Lubię patrzeć jak białe jajko zesuwa ze siebie kurę. Nie mamy dużo, bo resztę zjadł lis. Płot umie przez niego przejść. A był tyle razy naprawiany. Jak mój dziadek. Za dużo skrzypi, gdy chodzi. Nawet gdy się naoliwi. Babcię tym skrzypieniem bardzo denerwuje. Fajka też ma z nim problem, bo jest ciągle do niej doczepiony. Mało kiedy może sobie na spokojnie z cybuchem pofiglować, w komnacie szuflady otulonej stołem.

  

No nie! Nie czytajcie na głos tego opowiadania, gdzie jestem główną bohaterką. Zagłuszacie odgłosy, które dobiegają do mnie i łaszą się do moich odstających uszów. Drą się do ślimaka, że chyba rodzice wrócili. To prawda. Właśnie słyszę jak przekręcają drzwi w kluczu. Za chwilę podłoga przesunie się pod ich butami. Teraz siedzę cicho i słucham co nie mówią.

  

– Kochanie! Zdejm Rozalkę z bułki. Ona się w końcu przemieni w pieczywo.

– Ależ kochanie! Za chwilę. Właśnie kapcie zakładają moje stopy.

  

Kurczę niedopieczone. Nawet mnie nie słyszą. A przecież siedzę i nic nie mówię. Jak bardzo mam być cicho, żeby mnie usłyszeli? Już bardziej nie mogę. Stanę przed nimi. To może mnie nie zauważą. Nie ma dobrego, co by na złe nie wyszło. Nawet przysłowia znam. No cóż. Jak sobie wspomnę czasy dzieciństwa, kiedy byłam stara i zmarszczona życiem, jak może morze falami. Słyszę rodziców:

 

– Rozalko. Nie odzywaj się. Chcemy cię usłyszeć.

– Jednak się odezwę, bo chcę mieć chwilę spokoju. Nie dokończyłam dziury w serze.

– Rozalko! To twój tatuś tak głośno nic nie mówi. Słyszysz?

– Proszę cię tatusiu. Nie krzycz tak. Drzwi uciekają przez apetyt. A na zewnątrz gorący śnieg.

– Kochanie! To ja, twoja żona. Tykanie bimba zegarem.

– Czy musisz tak głośno być cicho? A może by ciebie ziemniaczki obrały? Głód nami przymiera.

– Mamo, tato! Bo będę milczeć na całego. Aż ogłuchniecie. Chwili spokoju mieć nie mogę.

– Ja to. Głośno myślę. Przyszedłem.

  

Ojejku. Ignacy się nawinął widelcem na makaron. Powiem bratu, żeby wszystkie domy pozamykał w oknie, bo zimno, że aż gorąco. Rodzice nie mają tego gdzieś. Kłócą się na całego. Cisza jak maki polem zasiane. Ten nasz świat jest trochę dziwny. Gdy fajka przyjdzie z dziadkiem i druty co robią na babci sweter, to dopiero będzie mało zamieszania.

  

A niech to. Dziura złamała mój ząb. Co oni do tego sera kładą. Takie jakieś wybrakowane. No nic. Brat człapie tyłem. On tak zawsze. Żeby wiedział od czego odchodzi, by się nie potknąć. Krzesło pod nim siada, aż skrzypi niczym dziadek. Mówi, że piłka go kopała i trafił w szybę. Nie wiem, czy prawdę mówi, że kłamię, czy kłamię mówiąc, że mówi prawdę trochę kłamiąc lub nie.

  

A w ogóle człowieku co tu zerkasz i tak nie będziesz wiedział o czym to, bo jesteś nie z tego świata. Poważnie żartuję. I po co czytasz te bzdury? Jesteśmy zwykłą rodziną. Miłujemy się do upadłego z okna, które przez kota kiedyś wyleciało. Ojej. Z rodziców wyszedł pokój. Są bardzo spokojni. Coś ich niepokoi. Nawet włosy czeszą mamowy grzebień. A cygaro zaciąga się ojcem.

 

– Kochanie! Skarbie ty nie moje. Zgaś wreszcie światło, żeby było wszystko jasne.

– Żarówka jest przepalona. Ciągle świeci.

– To ja już doprawdy nie wiem, co wiem o tym, co nie wiem, że wiem.

– Nie przejmuj się kochanie. Ze mną jest to samo, ale czytane na wspak.

– Czyli będziemy istnieć po naszemu. Ignacy! Co tak siedzisz na stojąco? Wymyśl coś.

– Ależ mamo. Właśnie myślę o tym, co wymyślić, jeżeli nie wymyślę tego, co chciałbym wymyślić dodatkowo, myśląc zupełnie inaczej niż na początku chciałem nie myśleć.

– Aha. Nie rozumiem.

– Nie mam pomysłu. Przykład może zaświecić babcią i dziadkiem!

 

– Mówię wam. Dziury serne to pychotka, ale wokół musi być ser, żeby się nie rozlazły w nieskończoność.

– Słyszeliście wzrokiem?

– Oczywiście. Widzę uszami.

– Mysz zmiażdżyła myszołapkę.

– Kto ocuci?

– Myszołapkę?

– Nie! Tego człowieka, co doczytał te głupoty do końca. Brodą sobie pluje, że nie zmarnował czasu.

– Tylko zegar w kukułce zdechł.

– Fuj! Ale pachnie!

– Kto otworzy dom w oknie?

– Podlejcie wreszcie wazon kwiatami, bo stolik zwiędnie!

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Pobóg Welebor dwa lata temu
    Sam wiesz, że to genialne, ale może inni nie wiedzą...
    Zwykle nie czytam próz, ale brak komentarzy mnie przyciągnął. Takich świetnych bzdur dawno nie czytałem, dziękuję ?
  • Dekaos Dondi dwa lata temu
    Pobogu Weleborze↔Dzięki:)↔O gustach się nie dyskutuje:))↔Pozdrawiam↔?:))
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Akcja rozkręca się jak Po Wielkim Wybuchu, i RozαƖкoωу Ɗzιωηу Śωιαт zamienia się w rozszerzający się nieustannie Rozalkowy Wszechświat...
    Podobno, żeby umysł był sprawny, trzeba go zaskakiwać: wyczyścić zęby szczoteczką trzymaną nie w tej, co zwykle ręce, pójść na przystanek zupełnie nową trasą. Albo - czytać DD.

    "Teraz powiem o bułce. Tylko nie o całej, bo już połowę zjadłam z apetytem, który jest niewidoczny, ale sobie wyobrażam , że siedzi na poważnie obok mnie".

    ?
  • Pobóg Welebor dwa lata temu
    Masz zupełną rację co do czytania DD.
    Szyby uderzają o krople deszczu, adach siedzi zmoknięty pod gołębiem... Dlaczego sam na to nigdy nie wpadłem? Serio, to odkrycie to jedna z najlepszych rzeczy w moim życiu ?
  • Dekaos Dondi dwa lata temu
    TrzyCztercio↔Dzięki:)↔W pełni - lecz nie o Księżyc tu chodzi – się zgadzam, co do umysłu.
    Odwrotna strona medalu, to jak jakąś ścieżką , idziesz wiele razy. Każda następna wędrówka, wydaje się krótsza. Bo wiesz, co zobaczysz za chwilę. Niewiedza, psychologicznie, wydłuża podróż→zdaniem mym.
    Pozdrawiam↔?:)
    To nie mój pomysł. Justyska mnie kiedyś zainspirowała w ten deseń, lecz nie pamiętam, tytułu:)
  • Dekaos Dondi dwa lata temu
    Pobóg Welebor↔Ja też na to sam nie wpadłem. A czy bym kiedyś wpadł, to się już nie dowiem?:)
  • Szpilka dwa lata temu
    Tu tak, bardzo jaskrawo przedstawiony paradoks i absurd:

    "– Rozalko. Nie odzywaj się. Chcemy cię usłyszeć."

    "Lubię patrzeć jak białe jajko zesuwa ze siebie kurę."

    Dekaos, dobreeee, brawa za wyobraźnię ??
  • Dekaos Dondi dwa lata temu
    Szpilko↔Dzięki:)↔Wyznaję zasadę: chociaż próbować nie tkwić w ramce. To ciekawsze?:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania