Opoww *** Hałasy Piętro Wyżej
Mieszkanie.
W nim Babcia i Dziadek.
Żyją spokojnie, acz ciekawie. Znają się jak trzy łyse konie, gdyż jedno z nich, miewa od czasu do czasu, podwójną osobowość.
Aż tu nagle od któregoś wieczora, słyszą dziwne, durnowate dźwięki.
No tak – pomyśleli. – Sąsiedzi na suficie kotka kupili. A on, widocznie nie wychowany, ni to skomli, ni to szczeka. Ani pies, ani tym bardziej, wydra.
Dotychczas ucinali popołudniowe drzemki. Później mieli więcej wigoru, na urocze kłótnie i coś tam jeszcze jako tako, które cementowało małżeństwo, kielnią miłości.
Tak było do tej pory. Teraz dupa z pętelką z tego całego spania.
Wieczne miauczenie, piski lub licho wie co. Uczciwie rzecz biorąc, nie cały czas, ale akurat w godzinach sennej sjesty. Albo raczej podejmowanych prób. Może to jednak: chomik mutant im tak wyrósł w kołowrotku, co piszczy i skrzypi, niczym nienaoliwiony trup, poruszany wiatrem.
Gdy struny cierpliwości, nabrzmiały rezonansem poza granicę gitary, postanowili, że odwiedzą hałasujących sąsiadów. Powiedzą uprzejmie i kulturalnie, że ich „nie wiadomo co” bardzo im przeszkadza w wzajemnych stosunkach. Może po dobroci coś wskórają. Wiedzieli, że człowiek prędzej spełni prośbę, niż nakaz. Chociaż byli wnerwieni i do wyrażenia : nakazu, brakowało tyle co… kot napłakał na mysz.
A zatem tuptają z rana przy słonecznym dniu. Dziadek po wiagrze, Babcia po schodach, razem piętro wyżej. Otwiera sąsiadka. Babcia zagaduje pojednawczo:
– Oby was popierdoliło z tym… chyba kotem.
Po Babci dodaje Dziadek tuszując emocje:
– Przepraszam. Moja żona tak po dobroci. Nie miała nic złego na myśli.
– Właśnie słyszę, że po dobroci. O co szanownym sąsiadom chodzi, że zapytam?
– Nam chodzi o państwa… zwierzaka. Strasznie nicpoń hałasuje.
– Że co? – łypie groźnie sąsiadka.
– No żeby jeszcze normalne wydawało dźwięki – dodaje Babcia. – Ale ono strasznie… jakby skomli, piszczy, przedłuża piskliwe duperele… no wiesz pani sama.
– My nie mamy żadnej fauny u siebie. Żeby kłaczyło? My poważni i zacni ludzie. To chyba nie ulega wątpliwości. Zgadza się?
– Niby tak – łagodzi konwersacje Dziadek. – Ale bydle jebane wnerwia. Przyznać muszę.
– Drodzy moi! Co to w ogóle za nieobyczajne maniery i słowa, w obszarze komitywy sąsiedzkiej. I to my z takimi mieszkamy. I nie wstyd nam? Mężu. Co o tym sądzisz?
– Tak, tak – rzecz ślubny. – Masz racje słoneczko – dodaje, robiąc swoje.
– Hmm… muszę to przemyśleć. Może jednak będzie nam wstyd. Trochę kultury tolerancyjnej. No co tak sąsiedzi patrzą? To zapewne z innego mieszkania nieartykułowane odgłosy dobiegają?
– No cóż… zatem zapytamy grzecznie. Tak z ogładą: kiedy wreszcie usłyszymy ciszę, w czasie naszej drzemki. Grzecznie my prosimy. Zróbcie coś z tym rzępolącym bydlęciem, czymkolwiek jest.
– Powtarzam też grzecznie, do jasnej cholery. My nie mamy żadnego zwirzaka.
– Zwierzaka, jak już.
– To przez te wasze chamskie podejrzenia, język mnie w buzi molestuje. Nawet rybek nie mamy.
– Rybki by nam nie przeszkadzały.
– Uwierzcie wreszcie. Nie posiadamy żadnego stworzenia. A poza tym jak już nadmieniłam, nie tylko my tu mieszkamy. Sami widzicie, że jestem grzeczna jeszcze.
– Ale my słyszymy wnerwiające hałasy.
– Drodzy państwo. Ponownie wypraszam sobie takie insynuacje, z ust takich. Jesteśmy poważnymi ludźmi. Otrzaskanymi ogładą towarzyską. Ja i mój mąż. Nie głupoty nam w głowie. Wyrosłam na odpowiedzialną matkę z talentami. Mój mąż też wyrósł. Przeto mamy zdolną córkę, która z wielkim zaangażowaniem i poświęceniem, rozwija swój niepowtarzalny po nas… że powtórzę: talent. Codziennie pod wieczór ćwiczy główną arię. Będzie śpiewać w operze solówę, jako Królowa Upiorzyc.
– O kuźwa – westchnęli chóralnie Babcia i Dziadek. – To my kupimy stopery – dodali roztropnie.
Komentarze (16)
Aż miło tu zaglądać. Piąteczka!
Pozdrawiam.
5
Coś niestabilny jest twój awatar. Codziennie inny, ja mam kota z piwkiem i jest spokój.
Może nawet wrzucę... pierwszy jaki miałem tu:))
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania