Opoww *** Wʯwiɑɗʯ ɗlɑ Telewizji "Oƙσwitɑ"
Tɾσcɧę iɳɳɑ weɾsjɑ dawnego
----------------------------------
— Witam serdecznie. Telewizja Okowita się kłania. Kręcimy program: co powie nam człowiek. Pragnę zadać panu kilka pytań? Mogę?
— Co za głupia nazwa.
–– No wie pan. Oko… wizjer kamery.
— Zwierzątka już nie chcą gadać?
— Co?
— Niech pani pyta. Nie ugryzę. Tylko bez jaj proszę.
–– Czy podoba się panu pańska praca?
–– A skąd pani wie, że pracuję?
–– A pracuje pan?
— Tak.
–– A gdzie?
–– W zakładzie dla psychicznie chorych.
–– O w mordę. No i jak? Narzeka pan, czy przeciwnie?
–– Nie narzekałem. Fajnie było… ale się skończyło.
–– Zwolnili pana? To łobuzy jedne.
–– Nie zwolnili. Uciekłem.
–– Ze stanowiska. Tak sobie. Mógł tak pan?
–– Owszem. Byłem tam Królem.
–– To dlaczego pan uciekł?
–– Okazało się, że poddani to sami wariaci.
–– Rozumiem. Królem. A teraz co? Łatwiej żyć?
–– Teraz jeszcze gorzej. Niech pani spojrzy wokół.
–– Rozplątać pana?
–– Nie. Wrócę taki. Poznają mnie. Wejdę z rynny pod deszcz.
••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
— Witam serdecznie. Telewizja…
— Inaczej brynda.
— Skąd pani wie?
–– Od tego, co mnie przed chwilą potrącił kaftanem.
–– Czyli wszystko jasne. Mogę pani zadać kilka pytań?
–– Byle szybko. Spieszę się na seks.
–– Na seks? Przepraszam… a ile pani liczy wiosen?
–– Dziewięćdziesiąt.
–– To chyba w skali Fahrenheita?
–– Nie. Celsjusza.
–– A proszę powiedzieć… na ile pani zdaniem… pani wygląda?
— Na ile się wychylę. Kiedyś wyjrzałam za bardzo i spadłam na pieska.
–– Na tego… obok? Z płaską głową z jednej strony?
–– Przeżył. Nawet mnie kocha zdrową.
–– Ale na głowę pani – o zgrozo – nie spadła.
— Owszem… lecz nie mówię od rzeczy.
–– Cieszę się.
–– Tylko przed spaniem otwieram szafę i gadam do rzeczy. Szczególnie z nocną koszulą lubię pogawędzić. Tylko przeważnie zasypia prędzej ode mnie.
— A seks?
–– Pani reportówna, by tylko seks na erotyzm nawijała. Co to za porno telewizja. Dosyć mam tego świntuszenia!!! Piesku. Idziemy.
–– Poczekaj babo. Sikam. Że też musimy w ten sposób. Z nogą wśród gwiazd.
–– To pani piesek mówi?
–– Tylko płaską częścią. Skutek uboczny stresu pourazowego.
–– Nie rozmawiaj z kamerzystą. Pies mu mordę lizał.
–– Ależ piesku. Lizałeś pana? Niedobry piesek. Dostaniesz jeszcze covida.
••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
–– Witam serdecznie. Telewizja…
— Ble, ble, ble. Zostałem poinformowany od tej pani, z płaskim pieskiem.
–– Mogę zadać panu kilka pytań?
–– A czy odpowiem?
— Nie wiem.
— No to niech pani pyta. Okaże się.
–– Jak się panu w życiu wiedzie?
— Nie najgorzej. Tylko mam wielki problem z rozpustą?
–– No wie pan. Przechodnie słyszą i dziadki. Nie wstyd panu?
–– Mnie tam już wszystko jedno. Marzę o poprawie swojego losu.
–– Co ma do tego… rozpusta?
–– Ma i to dużo. Smutno mi z tego powodu.
–– A to czemu?
–– Ma to związek z moją sakiewką. Nie mam zaufania do jakiś kartek.
–– Nadal nie kumam.
–– Jest pani królewną?
–– Co?
–– Nic. Skojarzenie.
–– Aaa… no i co z tą… sakiewką?
–– Bo widzi pani. Jest roz pusta a roz pełna. A ja bym chciał, żeby zawsze była pełna.
–– Rozumiem… bierz kamerę. Kończymy… co pan szarpię kamerzystę… oszalał pan?
–– Przecież pani powiedziała, żebym wziął kamerę.
–– Nie do pana mówiłam, matole! Potrzebujemy, co mój przyboczny targa.
–– A ja potrzebuję pełną. Sprzedam na części. Bezpieczniej.
–– Odwal się… ręce przy sobie, zboczeńcu jeden! Wyszarpnął pan kilka ujęć. Proszę w tej chwili oddać! Nawet pan pogniótł swój wizerunek. Niezdara.
–– Już więcej nie mogę być pognieciony, durna babo. I w dupie oddam!
–– Nie dosyć, że zboczeniec gniecie ojczyznę, nie tymi butami co trzeba, to jeszcze się wyraża i zachłanny jawnie na cudze!
–– Zboczeńcu? Pójdę z tym do konkurencyjnej telewizji.
–– A gówno trafisz, łobuzie niewychowany na kulturalnego obywatela. Czyżbyś nie wiedział, że u nas ład medialny nastał…
–– Raczej… nasrał.
–– Co za bezczelny, śmierdzący klozak z pana! Wychowany w ustępie, a nieznający paragrafów. Okowita jest jedyną słuszną.
–– U was nawet kamery pijane. Taką, to w mordę, zatruć się można. Kolorem nieba mami. Oddaje wam, bom zlękniony o swoje członki.
–– Proszę się liczyć ze słowami. On włączył, patrzy i notuje... obrazy.
–– Rozpusta i tyle.
–– To już wiemy. Proszę się do nas przyłączyć. Zawsze będzie pełna.
Komentarze (11)
A rodzaj poczucia humoru, u każdego inny jest:)
?→kradzione:)↔Pozdrawiam:)
A tak a propos, najlepiej się sprawdzasz– zdaniem mym – w wierszach: subtelno-lirycznych.
No ale trudno się dziwić. Kto jak nie Ty:)↔Pozdrawiam:)
xd
to prawdziwy rarytas. Ale lepiej za bardzo się nie wychylaj:)
Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania