Opoww *** Ɓɑjժմɾzҽղíɑ ƑíƖօzօƒíϲzղҽ
Zamknięty na pustej łące. Uwierzył. Ma przy sobie śniadanie, lecz usłyszał, że odczuwa głód. Uwierzył i opada z sił. Cisną go buty, chociaż idzie na bosaka. Też uwierzył. Pada deszcz, lecz nie może zwilżyć ust. Kolejny raz uwierzył. Ma dziesięć centymetrów wysoka, a trawa cholernie wysoka. Tak rzekł Głos.
–– A on uwierzył?
–– Skąd wiedziałeś? Prorokiem jesteś?
–– Jestem mówiącą małpą. Wierzysz?
–– Wierzę.
–– Akurat… zwierciadłem. Wierzysz?
–– Wierz
–– Cholera jasna. Czy jest coś, w co nie wierzysz?
–– Tak.
–– Co?
–– Nie wierzę, że mógłbym w coś nie uwierzyć.
–– To jest sprzeczność.
–– Wierzę, że nie jest.
–– Hmm… a zatem nic dziwnego, że jesteś... kim jestem.
***
–– A kim jesteś?
–– Tym, w co wierzysz.
–– A w co wierzę?
–– Skąd mi wiedzieć, konkretnie w co? Jestem wszystkim.
–– Jak to wszystkim?
–– Skoro wierzysz we wszystko, a ja jestem tym w co wierzysz, to jestem wszystkim.
–– Nie chce wierzysz we wszystko. Chce mieć wybór.
–– Trudna sprawa. Szczególnie dla ciebie. Kolejna sprzeczność.
–– A wiesz, że zawsze kłamię?
–– Skoro powiedziałeś prawdę, że zawsze kłamiesz, to nie zawsze, bo przed chwilą nie skłamałeś. A jeżeli skłamałeś, że zawsze kłamiesz, to też nie zawsze kłamiesz.
–– Ale wierzę, że kłamię.
–– Czyli nie we wszystko wierzysz, bo w niektórych kwestiach mogłeś mnie okłamać? To ja już nie wiem, kim jestem.
–– Wierzę, ale to nie zmienia faktu, że przez to zmienię realny świat. Pozostanie takim jakim jest faktycznie. Moje wierzenie lub nie, tego nie zmieni.
–– Zatem dla każdego innym, w zależności od kontekstu, związanego z jego pojmowaniem świata. Czyli każdy ma swoje małe światki, z którymi się boryka w jednym dużym, takim samym dla wszystkich, w sensie niezmiennych zasad.
–– Niezmiennych? Czy aby na pewno? Wierzę, że nie.
–– Skoro wierzysz, że potrafisz kłamać, to nie wiem, czy mogę ci zaufać?
–– Nie możesz. A wiesz dlaczego?
–– Wiem. Bo ty sam sobie nie ufasz?
–– A ty?
–– Nie można do końca ufać teatrowi, w którym gra się główną rolę. Kurtyna może być podniesiona za wcześnie.
–– Lub za późno zasłonić nasze przedstawienie, przed publicznością.
–– Chyba, że jej nie będzie.
–– Ważne, by mieć dystans do samego siebie i wciąż ten dystans pokonywać, czasami na bieżni autoironii, co daje zupełnie inna perspektywę, spojrzenia na bliźniego swego i świat wokół.
–– Jest jeszcze sufler.
–– A co ma sufler do tego? Wierzysz, że jest i zawsze słusznie podpowie?
–– Wierzę, że trzeba nam skończyć przynudzać, bo żaden rozumny tego nie przeczyta, ze zrozumieniem.
–– Rozumny w jakim zrozumieniu? W porównaniu, do jakich umysłów? Racjonalnych, zwariowanych, roztropnych, praktycznych, szalonych, abstrakcyjnych, stąpających twardo po ziemi lub kompilacji tego wszystkiego, co wymieniłem i nieskończonej reszty możliwości
–– Wierzę, że umysł nie może stąpać twardo po ziemi.
–– Ale jego transporter szarych fałd, już tak.
–– Chyba, że się poślizgnę na własnej pewności, bo za gładko.
–– Pewności czego?
–– Wszystkiego w co wierzę, że uznaję za pewne.
–– Na przykład życia po tym, jak zwalisz…
–– Kupę?
–– Nie. Kopnę nogą w kalendarz, a kołek w ścianie, za bardzo przerdzewiały?
–– To akurat nie jest pewne, to całe: po tym, aczkolwiek możliwe. Na to nie mamy żadnego wpływu. Pozostaje jedynie cierpliwie czekać i tu akurat jest pewność, że każdy doczeka swój rozkład jazdy.
–– Dokąd?
–– A skąd mam to wiedzieć? Nie byłem, nie wróciłem, a jak będę, to nie wrócę. Można jedynie domniemać, że jeżeli nic tam nie ma i znikniemy zupełnie absolutnie, razem z tym wszystkim, cośmy dokonali jako rasa ludzka, to można takie założenie, bardzo skrótowo przyrównać do sytuacji, kiedy człowiek przeżywa wiele wspaniałych przygód i nagle doznaje totalnej amnezji i nic nie pamięta, z tego co przeżył. To równie dobrze, mógłby tego wszystkiego nie zaznać i wyszło by na to samo. Szczęście nie pamiętane w nas umiera. Przestaje być szczęściem.
–– Zło nie pamiętane, też przestaje nas męczyć jak diabli. Bo ta cała rasa, taka święta nie jest. I my razem z nią. Tfu!
–– Ale jest czasami potrzebne w sensie porównawczym, by wiedzieć, co nas dobrego spotkało i co nam się udało uniknąć, gdyż czasami o tym zapominamy. Niezapominajki mają lepiej. Rosną i wszystko pamiętają.
–– Nie wiem czy lepiej, skoro tak. No dobra. Kończmy, bo zgłodniałem.
–– Chcesz mnie zjeść? A może wszystkie rozumy?
–– Zgadnij w jakim zrozumieniu, jestem rozumny?
–– Tak głupkowato skończymy naszą wspaniałą, jakże nowotarską dysputę? Jak tak można? Czterema razami o rozumach?
–– No przecież jesteśmy aż i tylko ludźmi. Potrafimy równie mocno miłować lub przeciwnie. Taki kogel mogel, cały czas przez los, lub nas samych mieszany. Mamy rozum, ale nie całą wiedzę, by pojąć chociażby własny umysł i nie podcinać gałęzi, na której siedzimy, od strony pnia. Już nie wspomnę o tym, co poza naszym pojmowaniem.
–– A o czym nie wspomnisz?
–– Co? Długo tak będziemy siedzieć i wspólnie milczeć. Nawiążmy wreszcie jakąś sensowną rozmowę.
–– A o czym nie wspomnisz?
–– Co? Długo tak będziemy siedzieć i wspólnie milczeć. Nawiążmy wreszcie jakąś sensowną rozmowę.
–– A o czym nie wspomnisz?...
Komentarze (8)
Tak technicznie - rzucają mi się w oczy literówki i takie "zaniedbania" jak "chce" zamiast "chcę".
I lepiej by się czytało, gdyby tekst miał wyraźniejszy rytm. Mi tutaj rytm zaburzają wszystkie "skoro", "czyli", "więc". Takie słowa warunkują mi pewien ciąg logiczny, który - nawet jeśli poprawny - chciałabym odnaleźć sama. "Myślą za mnie", a wolę samodzielnie.
Ale to już moje bardzo subiektywne przemyślenia.
Daję mocne cztery, ponieważ tekst mi się podoba, pozwala na zastanowienie. Piątki rezerwuję dla tych, którzy rozrywają mi wnętrzności.
Pozdrawiam ?
Staram się pisać dialogi... potocznie... cokolwiek to znaczy:)
Poczucie rytmu, chyba ma każdy inne?
Słowa typu: skoro, więc↔to rzecz jasna z domyślnym znakiem zapytania.
Radzę Tobie nie dawać za dużo piątek. Dbaj o zdrowie.
Wnętrzności jeszcze Ci wypłyną, z głośnym mlaśnięciem, a jak jeszcze coś je poszrpie, to nie będzie co z powrotem włożyć i jeno problem rozbabrany w kałuży krwi, zostanie xd:)
Pozdrawiam:)?↔skradłem
Bardzo trafny jest też początek komentarza od Cygarety, ten fragment o kwintesencji filozofii.
5, pozdrawiam :-)
Zgadzam się z trafnym początkiem:)↔Pozdrawiam:)
Odnosząc się do Twoich publikacji, mam wrażenie, że próbujesz poradzić sobie z olbrzymią strata, jakiej doświadczyłeś. Dlatego często poruszasz temat odejścia.
(tak mi się wydaje)
Narrator, Podmiot Liryczny i sufler w jednej osobie - chyba każdemu z nas zdarza sie gadać ze soba, ale żeby dojść do trafnych wniosków trzeba mądrego interlokutora.
Jest kilka smaczków w tekście i te smaczki zachęcaja mnie, żebym sobie zrobiła ksero i kiedyś wróciła do tekstu.
Pozdrawiam Dekoś :)))
Chociaż faktycznie. Czuję się czasami... rozkilkakrotniony:)
Dlatego mam po jednym koncie, z tym samym nickiem, gdziekolwiek jestem:)
Pozdrawiam:)))
Bardzo, baaardzo - przypadło mi do gustu Twoje "bajdurzenie" ❗
Cygareta napisała /bardzo trafnie/, że filozofia jest nieskończonym oceanem... ja, ponoć bardzo dobrze pływam, ale w/na takim akwenie mój styl jest raczej rozpaczliwy... wiem, że nic nie wiem?
bo więcej pytań, a wiele pozostanie, bez odpowiedzi.
"Prosta nieskończona" ma to do siebie, że nie można jej zacząć,
gdyż wtedy początek, będzie końcem, gdyby iść "od drugiej strony"
Może jedynie być: od zawsze:)↔A zatem pozostanie "nieskończonym oceanem" nie zgłębionym...
Pozdrawiam:)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania