Opoww *** Wᴢʀᴜsᴢᴇɴɪᴇ Gʀᴀʙᴀʀᴢᴀ
"Wielu widzi, to co chce widzieć"
°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°
Często wracam myślami do zabaw z czasów dzieciństwa, kiedy to żeśmy piaskownice w cmentarz zamieniali. W wykopane dołki, wkładaliśmy różne rzeczy: popsute niewielkie zabawki, lizaki oraz inne wszelkiej maści rupiecie. Raz nawet zdechłą mysz Jasiu przyniósł, a Zuzia na wpół żywego pająka.
Te wieczne kłótnie o to, kto ma być księdzem, organistą, a które dzieci pogrążonymi w żalu żałobnikami, dodawały specyficznego uroku, które z łezką w oku często wspominam. Szczególnie przy kopaniu grobu. Pamiętam, że zawsze ich tak przegadałem, że robiłem za grabarza. Coś mnie od małego ciągnęło do tej profesji. I tak mi zostało. Kocham moją pracę.
Jedno mnie jak dziecko dogłębnie martwiło. Nikt nie doceniał tych prostokątnych dziurek, które tak dokładnie plastikową łopatką kopałem, kładąc piasek do wiaderka, żeby wrzucić dokładnie ten sam, na nieżywego lizaka. Byłem po prostu pedantem w tym zakresie.
Po dziś dzień dbam o narzędzie. Musi lśnić, niczym srebrzysta tarcza księżyca w pełni. Dlatego po zakończonej pracy, dokładnie i z należytym namaszczeniem przysługującym łopacie, czyszczę prostokątną powierzchnię na lśniący połysk. Dopóki nie zobaczę swojego odbicia na jej tle, to czyszczę dalej.
Tylko trupów ostatnio coś mało. Wszyscy zdrowi, w wypadkach nie giną, nikt nikogo nie morduje, a i śmierć naturalna jakaś dla nich ospała. Ale w sumie nie narzekam. Ktoś jednak czasami w proch zaczyna obracanie.
Wspomniałem już, że nikt nie doceniał mojego zaangażowania, gdy byłem niewielkim. A przecież dokładałem wszelkich starań, by dołek w piaskownicy, wyglądał pięknie i powabnie, a mysz odpowiednio ozdobiona zielonymi listkami i skrawkami cukierków. Co dopiero teraz, gdy jestem dorosłym, wykwalifikowanym panem grabarzem.
Chociaż kiedyś o mało co, bym w portki ze strachu narobił. Oczodół na mnie spoglądał całym okiem. Szklane było, więc przetrwało. No cóż. Nie będę dłużej przeciągać mych zwierzeń. W ten oto sposób doszedłem do meritum sprawy, podtrzymującej na duchu i która nie pozwala zwątpić w sens moich poczynań.
W czasie pogrzebów mam wspaniałe samopoczucie. Przeżywam prawdziwą ekstazę. Wreszcie ludzie doceniają mój wysiłek i fachowość, w konsekwentnym wypełnianiu tego, co najbardziej kocham. Doły są po prostu idealnie prostokątne. Trumna wchodzi jak po maśle. Zwłoki nie narzekają. Rozkład jest niezakłócony, nierównym, korzennym dnem. Jednak nie to sprawia największą radość, tylko twarze żałobników.
Wielu zerka w moim kierunku, z poważaniem i uznaniem, że aż widzę wdzięczność i szacunek dla mojej osoby, w doceniających wysiłek oczach. Są i tacy, co nawet płaczą ze wzruszenia z tegoż powodu. Lecz moje wzruszenie jest o niebo większe. Jestem im za to dozgonnie wdzięczny i taki… dowartościowany.
Komentarze (18)
Jak widać profesja to ważna, bo bardzo szanowana.
Tekst mi się podobał.
pozdrawiam
Brat ciekawy był wrażeń:)↔Pozdrawiam:)
Pozdrawiam.
Pozdrawiam
Rzecz jasna, że każda praca zasługuje:)↔Pozdrawiam:)
Końcówka przewrotna.
Nie pamiętam, żebym jako dziecko bawiła się w grabarza, ale jak już byłam starsza to chomika zdarzyło się pochować. W ogródku pod jabłonką, w pudełeczku, bo to mały chomik był.
Z innej beczki, na t3ksturze wróciła inicjatywa TW, więc mam nowe opowiadanie (w sumie dwa, ale z jednego nie jestem w pełni zadowolona). Jeśli będziesz miał kiedyś ochotę to tu jest to (moim zdaniem) lepsze:
https://t3kstura.eu/pokaz_tekst.php?id_txt=13213&autor=szopciuszek
Ale może lepiej, że tak sobie pomyślał... lub wmówił, że tak rozumie?
Oczywiście, że przeczytam:))↔Pozdrawiam☺️:)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania