Opoww *** Bałwanek Bitóś, Atakuje!
Tekst jeno satyryczny
-------------------------
Bałwanek Bitóś, w imieniu zastosował ó zamknięte. I chwała mu za to! Po cóż ma być otwarte na jakieś inne badziewne śmieci, skoro kryje w sobie jedyne właściwe prawdy, upchane niczym prawe śledzie, w błyszczącej przykładem, puszce. W miejscu miotły, tkwi czysty kijek, o przekroju idealnego koła, a zamiast marchewkowego nosa, wystaje→ czerwona pogardliwka, super 500 plus turbo.
Gdy tylko Bitóś widzi jakieś niewłaściwe bałfany – ze zwykłymi miotłami i czerwoną zwykłą marchwią – pogardliwką pogardliwie chrząka. A one wesołkują z niego pobłażliwie, wszystkimi trzema kulami. No jak mogą. Lumpy jedne. Bitóś to nie byle co. To jest ktoś. Ulepiony w jedną słuszną kulę, bielszą od dziewiczego śniegu, z symbolem słońca na śnieżnej piersi, robi wrażenie, jak nie wiadomo co!
Pewnego razu, los postawił na jego drodze, rozpalony koksownik. Aż drzewce drgnęło, chociaż opieszale. W nim też drgnęła chęć naprowadzenia durnych bałfanuw, na właściwą ścieżkę, ostatecznie.
Postanawia, że im pokaże, gdzie taki chłam, tarzający się w brudnym, obesranym śniegu, zimuje.
Właściwą kaczką dziennikarską, zagaduje słodko do koksownika. Temu już dawno żar na blachę padł, więc na propozycje przystaje.
Bałwanek Bitóś, wbrew pozorom, w mięśniach śnieżnych jest mocarny. Czy wewnątrz czubka swojej postury, w czym innym też, nie wiadomo. Wiadomo jednak, iż pogardliwka sprawia, że wyrastają mu dwie prawe ręce, o lodowatych szponach.
Przeto podnosi gorący koksownik, aż zasyczało ostrzegawczo, na osmalonym drągu. Lecz chwilę przedtem, rzeźbi w lodzie surmy bojowe. Lub tak mu się jeno wydaje, kiedy to podziwia swój nieskazitelny kunszt.
Po chwili zaczyna misję roztopieńczą, by roztopić niewłaściwe bałfany tójkulne, inne niż on. Pomimo, że jest ulepiony z lepszego, odporniejszego śniegu, to jednak ubywa go wodniście. On jednak, trąbiąc siarczyście, ma gorączkę umysłu i skwierczący zad, w rzyci i nie zauważa tego drobnego, lecz jakże ważnego, cieknącego szczegółu. Ma tylko jedno w czymś, na kształt głowy, obok zamrożonej empatii i takich różnych, tego tam. I oczywiście jeden cel. Dodatkowo, pogardliwka jest nieustająca w pomocy terapeutyczno – wzmacniającej, wiadomo co!
*
–– Ej. Zobacz. Jakieś bajoro na swoich bulgotkach, piecyk zimny i wygasły nam podrzuciło. Jesteśmy bardziej bezpieczni.
–– O tak. Bo szło na upały.
–– Nawet nie mamy komu podziękować, za organizację korzystnego dla nas transportu.
–– A gdzie nasz kabaret Bitóś?
–– Właśnie. To nie ładnie tak się zapodziać? Kolorowe śnieżynki nie ma komu rozbawiać
–– I kto nas fajnie nazwie: bałfany.
–– Spójrzcie!
–– Gdzie?
–– No tam. Z kałuży coś wystaje.
–– Marchewka?
–– Hmm… jakaś taka... niemarchewkowa. Badziewna!
–– Normalnie, chłam jakiś!
–– Dupa mokra sopla, z tym!
Komentarze (9)
Bardzo zabawne i surrealne opowiadanie.
⛄️ ⛄️ ⛄️ ⛄️ ⛄️, pozdrawiam ? ?
Pozdrawiam
Pozdrawiam?:)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania