Pokaż listęUkryj listę

Pięć Domen: Tom 1 - Światło Północy: cz 19

TERAZ TO PRAWDA

 

***Bawełnę uprawiano prawie na całym południu Sungardu, wzdłuż północnych zboczy Mor-Galen. Stanowiła ona jeden z głównych towarów eksportowych Centralnego Cesarstwa, gdyż materiał ten był relatywnie tani i o wiele przyjemniejszy dla skóry od pospolitej wełny.***

 

– Holi otwórz, proszę! Ile razy mam przepraszać!?

– Skąd mam wiedzieć, że teraz też nie kłamiesz!? – Co!? – wykrzyczała Ichti. Pukanie ustało.

– A jak obiecam, że powiem prawdę, nie ważne jak straszna będzie, to mnie wpuścisz? – zapytał spokojnie Wilfred, próbując podejrzeć przez dziurkę od klucza, co dzieje się po drugiej stronie.

Księżniczka zeskoczyła z łóżka i cichutko, krok po kroku, szerokim łukiem podeszła do drzwi sypialni. Wiedziała, że brat podsłuchuje, więc przyłożyła usta do zamka i wyszeptała:

– Nigdy cię nie wpuszczę oszuście.

– Siostro odpuść już, proszę… – wyjęczał. Holi stłumiła chichot.

– Jak przyrzekniesz…

– Przyrzekam! – odpowiedział w ciemno.

– Na życie Lejli! – dodała, wietrząc podstęp. – Przyrzeknij na jej życie i zdrowie, że tym razem powiesz prawdę! – Była pewna, że Wilfred nie narazi zdrowia czarodziejki, nawet jeśli nie wierzył w takie zabobony.

Zza drzwi dobiegło nerwowe zgrzytanie zębów i stukot palców o framugę.

– Mocne słowa – skomentował Cesarz, nadal bijąc się z myślami. – Chyba nie mam wyjścia. Przyrzekam!

Usłyszał trzask zamka: drzwi stanęły otworem. Powoli wszedł do sypialni jak do groty miniaturowego smoka. Młoda księżniczka nerwowo szczotkowała włosy przy toaletce, posyłając mu z lustra wrogie spojrzenie.

– Słucham cię Wiluś – oznajmiła oschle. Wilfried przysiadł na łóżku za jej plecami i zaczął przywoływać zdarzenia z tamtego tragicznego dnia.

– Widzisz, nasza siostra miała wyjątkowe zdolności. – Dziewczynka przerwała szczotkowanie i odwróciła w stronę brata.

– Tylko bez bajek! – przymrużyła oczy i zmarszczyła czoło, próbując przybrać groźną minę.

– To prawda! – zarzekł się. – Gdy była, mniej więcej w twoim wieku, zaczęła przejawiać związanie z astrą. To był szok dla rodziców: od pokoleń, w obu rodzinach, nie zanotowano żadnego takiego przypadku. – Holi zeszła z krzesełka i usiadła bratu na kolanach, a uraza ustąpiła miejsca ciekawości.

– Tija jest czarodziejką? Co potrafi? – pytała podekscytowana Ichti.

– Dojdziemy do tego – uśmiechnął się Wilfred i kontynuował: – Z wiekiem jej moc rosła i coraz częściej, w przypływie emocji, traciła nad sobą kontrolę, doprowadzając do wypadków. Mama poprosiła gildię Astrologów, żeby nauczyli siostrę kontroli, jednak po kilku miesiącach spędzonych na ćwiczeniach, Diasir odprowadził Tiję do pałacu. Podsłuchałem wtedy, jak rozmawiał z mamą. Wspominał, że siostra ma moce metamagiczne i nie są w stanie jej tutaj pomóc. Polecił zabrać Tiję do Batismanur i porozmawiać z mistrzem Hartiganem Gladinem, znanym Metamagiem z Belantres.

– Co to są zdolności metamagiczne? – spytała zaciekawiona Holi.

– Lejla pewnie by to lepiej wytłumaczyła, ale z tego co zrozumiałem, metamagia to zdolność do przemiany astry z jednej domeny w drugą, przychylną aurze czarodzieja. Zapamiętałem jeszcze, że jest to bardzo niebezpieczne zarówno dla maga, jak i jego otoczenia.

– O kurczę, musiało być jej ciężko… biedactwo – westchnęła Holi.

– Było. Pamiętam, że przez długi czas miała zakaz opuszczania swojej komnaty, ale Mama była zdeterminowana, żeby jej pomóc i w krótkim czasie zorganizowała audiencję z Hartiganem...

 

*********************************************************

 

– Tija? – Ciepły szept przemknął pomiędzy trzaskami pędzącego powozu, ale nie dotarł do adresata.

– Tijanoro córciu, wszystko w porządku? – powtórzyła Królowa Felte, tym razem donioślej.

– Aaa, tak mamo, przepraszam, zapatrzyłam się – Tija wymusiła uśmiech, uwydatniając krwistoczerwone usta, które mocno kontrastowały z jej bladą cerą i ciemną, aksamitną suknią.

– Nie martw się kochanie, wszystko będzie dobrze. Mistrz Hartingan na pewno nam pomoże. – Królowa chwyciła pierworodną za zimną, filigranową dłoń.

Dziewczyna wyszarpała ją jak rażona prądem.

– ŁŻESZ! – warknęła nienaturalnie, a jej oczy podeszły purpurą. – Przepraszam – dodała natychmiast, już normalnie i zacisnęła pięści, zalewając się łzami.

– Nic się nie stało.

– Nie mamo, jest ze mną coraz gorzej, czuję to. Coraz częściej tracę kontrolę. – Na podłogę spadły słone krople frustracji i gniewu.

– No już, dosyć tych smętnych myśli – Felte przysiadła się obok córki i pochwyciła jej policzki. – Spójrz mi w twarz – nakazała. Tijanor posłuchała. Oczy królowej były zmęczone, ale nadal piękne i pełne miłości.

– Twoja moc jest wielka i przytłoczyłaby niejednego dorosłego, ale ty jesteś Tarresówną! – Felte uderzyła się dumnie w mostek. – I żadna magia nie będzie ci dyktować warunków, zrozumiano! – Tija uśmiechnęła się i wytarła policzki.

– Tak jest, madame Mamo! – odmeldowała.

– No! Z takim nastawieniem damy radę – królowa sięgnęła w dekolt osłonięty chustą oraz fragmentem bawełnianego płaszcza. Spomiędzy wydatnych piersi wyciągnęła medalion z osadzonym, dużym, szkarłatnym kamieniem.

– Chciałabym, żebyś to wzięła – zdjęła wisiorek i założyła córce na szyję.

– Co to jest? – Tija spojrzała na błyszczącą duszę zamkniętą w krysztale.

– To sulfiryt: potężny magiczny minerał, który gromadzi czerwoną astrę, tę, która jest w tobie. – Tija pośpiesznie ściągnęła medalik.

– Nie chcę go! – oddała błyskotkę Felte i odwróciła wzrok. Łzy ponownie zawisły na podbródku.

Królowa spokojnie wyłożyła wisiorek na dłoni.

– Spójrz na niego. – Księżniczka niechętnie posłuchała. – On więzi w sobie gniew i zmienia go w piękne światło. Ty będziesz taka, jak ten kryształ: ujarzmisz gniew i zaświecisz niczym pochodnia, pośród zziębniętych serc spragnionych otuchy.

– Kocham cię mamo – Tija rzuciła się mamie na szyję.

– Ja ciebie też skarbie.

Karoca szarpnęła i stanęła w miejscu. Pod szybę podjechał jeździec i zapukał dwukrotnie. Królowa uchyliła małe okienko.

– Coś się stało rycerzu?

– Zator na strumieniu pani. Powalony powóz zablokował przejazd.

 

***********************************************************************

 

– Czyli z tą zasadzką to była prawda? – spytała przytłumionym, drgającym głosikiem Holi i zagarnęła jedną z poduszek wyłożonych na posłaniu.

– Tak, nie lubię kłamać, więc ograniczam łgarstwo do niezbędnego minimum – oświadczył Wilfred. Holi chciała mu wytknąć, że w ogóle nie powinien tego robić, ale przypominała sobie Bąbla i przełknęła uszczypliwy komentarz.

– A teraz nie przerywaj: chce mieć to jak najszybciej za sobą. Na czym to ja... a tak.

 

***********************************************************************

 

– Pomóżcie im – rozkazała Felte. – Nie możemy dłużej opóźnić naszej wyprawy.

– Tak Pani – przytaknął Cesarski konny i odjechał.

Coś ze świstem przemknęło obok okna.

– Wyciągać wszystkie kosztowności, ale już! – Zadudnił nieznajomy męski głos – daleko, ale wyraźnie. Felte zmroziło krew w żyłach.

– Poczekaj w wozie – nakazała córce.

– Mamo, ale…

– Poczekaj, powiedziałam! – Z tym tonem nie było dyskusji. Tija skuliła się w kącie karety. Królowa wyjrzała przez uchylone drzwi. Oruńscy miecznicy stali nieruchomo, a po przeciwnej stronie strumienia błyskały kusze wycelowane w ich stronę.

– Mamo…?

– Ćśśś – Felte uciszyła córkę i przymknęła drzwi.

– Posłuchaj mnie uważnie, nie będę cię okłamywać, zostaliśmy napadnięci. Jest ich kilkunastu i mają przewagę taktyczną. – W tym momencie przeklinała samą siebie za minimalizm w ochronie. – Wyjdę teraz do nich…

– Mamo nie, proszę! – lamentowała Tija.

– Spokojnie – Felte przytuliła ją czule i ujęła w dłonie jej blade policzki. – Wyglądają na zwykłych oprychów. Damy im co chcą i sobie pójdą, a być może, jak zobaczą, z kim mają do czynienia, odpuszczą całkowicie. Pomyśl dziecko, który przeciętny męt społeczny chciałby mieć na głowie całą armię? – uśmiechnęła się kojąco. Księżniczka przytaknęła.

– No dobra, nie wychylaj się, a ja przemówię im do rozsądku. – Królowa ostrożnie otworzyła drzwiczki. Kolejny świst zmącił napiętą ciszę. Bełt utkwił w drewnianym skrzydle, blisko barku Felte.

– Nie będę się powtarzać! Odłóżcie broń!! – Wygrzmiał wysoki mężczyzna i naciągał kolejny pociski, nie odrywając wzroku od Cesarskich zbrojnych.

– Zróbcie, co każe! – Felte zatrzasnęła za sobą wejście. – Nie będzie tu żadnego rozlewu krwi! – Eskorta rzuciła zakrzywione szable.

Jeden z napastników rozdziawił usta i opuścił kuszę, przykuwając uwagę herszta.

– A tobie, co?! – warknął na niego.

– Kró-Kró-Królowa! – wydusił z siebie jeden z kuszników. Herszt zbladł i wybałuszył rybie oczy. Wszystko wskazywało na to, że Felte miała rację.

– Schowajcie broń, zabierzcie powóz i znikajcie, a puścimy to w niepamięć! – rozkazała Felte, pewna swego. Drab wytarł nerwowy pot z czoła.

– Wycofamy się, ale broń cesarskich zostaje na ziemi! – rzucił warunek, ale z wyczuwalnym zawahaniem.

– Zgoda! – potwierdziła Królowa.

– Słyszeliście! Opuścić kuszę! Zabieramy się stąd. – Wszyscy grasanci z ulgą zabezpieczyli pociski. Wszyscy oprócz jednego oprycha z masą runicznych tatuaży na odsłoniętych ramionach. W spojrzeniu miał determinację, a spaczony uśmiech wyrażał chorą satysfakcję.

– Blejzer! Opuść tę cholerną kuszę, powiedziałem! – nakazał mu Herszt.

– Zamknij się! Nie jestem twoim pachołem.

– Co…?

Blejzer wystrzelił pocisk.

Jeden z Cesarskich osłonił królową, a bełt przebił jego kirys. Felte stała otumaniona, patrząc wprost na wytatuowanego łotra. Bandyci ruszyli na kompana. Skupiony Blejzer odsłonił przedramię, uruchamiając mechanizm miniaturowej kuszy.

– Za Walon! – wrzasnął i zwolnił spust. Pocisk dosięgnął celu, trafiając pod obojczyk Felte. Królowa zachwiała się na nogach i osunęła na karocę.

Odruchowo spojrzała w okno powozu. Przerażona twarz księżniczki, przyklejona do szyby, spłynęła łzami. Jej oczy zapłonęły purpurowym płomieniem, a medalion na szyi rozżarzył się jak kuta stal.

– Nie rób tego – wyszeptała Felte.

Wybuch rozerwał karocę.

Fala uderzeniowa cisnęła cesarskimi i królową jak kukiełkami, a rozpalone fragmenty powozu, wystrzeliły w bandytów. Palone żywcem konie pogalopowały w bolesnym szale, tratując jednego z kuszników.

Blejzer rozpłynął się w powietrzu, gdy tylko zatruty bełt utkwił w ciele królowej. Wiedział, że nie ma już dla niej ratunku.

Kilku bandytów wraz z hersztem powstało spod spopielonych resztek. Spojrzeli na krwisty słup ognia, który zawisł w powietrzu. Purpurowe płomienie oplatały kształt kobiety. Lewitowała ponad ziemią, a jej włosy płynnie przechodziły w tańczące jęzory ognia.

– JAK ŚMIECIE! – słowa poniosły falę palącego wiatru.

– JAM JEST GNIEWEM, MŚCICIELEM, MŁOTEM MATKI! SPŁOŃCIE ROBAKI!! – Szkarłatny wir uderzył, nie dając szans na ucieczkę. Ciała, zbroje i kości zmieniały się w popiół. Płonąca istota poszybowała w stronę masakry i opadła na ziemię. Spojrzała na tlące się szczątki, wyginając usta w demoniczny uśmiech.

Nagle trzask gałęzi zwrócił uwagę piekielnej bestii. Skupiła oszalały wzrok na toczącej się postaci. Chłopiec sturlał się z pobliskiego pagórka, wprost pod nogi ognistej wiedźmy. Płonące oczy przesycone fanatyczną euforią, spoglądały teraz na niego. Zamarł w bezruchu. Wcielenie gniewu uśmiechnęło się psychotycznie.

– Tija, Kochanie! – Królowa doczołgała się bliżej obojga. – To Will! Nie bój się! – Krzyczała walcząc z paraliżującym bólem.

 

***************************************************************

 

– Skąd się tam wziąłeś? – spytała Holi zamknięta w pościelowej fortecy.

– Tata, pierwsze polowanie, wybuch i głupia ciekawość. Długa historia, ale to później. Musimy się pośpieszyć, bo niedługo przyjedzie Felix i Wujek Borys. – Na dźwięk tego imienia Wilfred nerwowo przełknął ślinę.

– No więc leżałem tak, przerażony…

 

*******************************************************************

 

Głos królowej zadziałał na gorejącą postać jak wiadro wody wylane na zarzewie ognia. Płomienie oplatające kobiecą sylwetkę niczym węże zniknęły w gęstej lawinie opadających, czarnych loków.

Jedynie oczy nadal wrzały od purpurowego żaru.

– WILL? – spytała Tija metalicznym sykiem.

Chłopak oprzytomniał. Spojrzał na osmoloną, wykrzywioną w cierpieniu twarz matki, która dała znak, żeby się odezwał.

– Tak to ja Titi, twój Wiluś. – Tęczówki Tijanor przybrały swój normalny, piwny kolor.

– Cześć siostra – uśmiechnął się. – Kiepski dzień, co?

 

********************************************************************

 

– Tak wiem, nie było to za mądre, ale strach nie sprzyja zdolności racjonalnego myślenia – wyjaśnił Wilfred w reakcji na uśmieszek Holi.

– No nie było to błyskotliwe, głuptasie – zachichotała.

– Ale podziałało – dodał z dumą.

 

*******************************************************************

Tija zrobiła krok w tył i targnięta nerwowym spazmem, wygięła tułów w mocny łuk.

Zrobiło się zimno, bardzo zimno… Ziemię w oddali pokrył szron a mróz niesiony niebieskim wiatrem, wiał zewsząd. Zmarzlina uformowała okrąg i gwałtownie zapadła w stronę starszej księżniczki. Niebieskie światło uniosło ją do góry, a skłębiona astra napędzana entropicznym szałem, implodowała wokół.

 

***********************************************************************

 

– Kolejną rzeczą, jaką pamiętam, to mętne, buczące krzyki gwardzistów, i że ktoś podniósł mnie z ziemi. Potem straciłem przytomność.

Wilfred przerwał, słysząc pochlipywanie młodszej siostry.

– Nie płacz, proszę – poklepał kołdrę okalającą głowę Ichti. – Widzisz! Dlatego nie chciałem ci wcześniej tego opowiedzieć. Martwiłem się, że zaczniesz się bać swojej siostry, a ona potrzebuje naszej miłości.

– Nic podobnego! – Holi wyskoczyła zza poduchy. – Ona jest bohaterką! Chciała bronić mamy za wszelką cenę – przetarła oczka.

– Idę! Powiem jej, jak bardzo ją kocham – zacisnęła piąstki z determinacją.

– Dobrze, tylko nie siedź tam długo. Felix na pewno się stęsknił.

– Za tobą na pewno – skomentowała uszczypliwie Ichti.

– Ale ty jesteś zabawna, mądralo – pokręcił głową. – Weź ten glejt i pokaż strażnikom. Wpuszczą cię do komnaty. Tylko żadnych innych gości! – Jasne!?

– Zrozumiano Wiluś! – zasalutowała i wybiegła.

Wilfred opuścił pokój tuż za nią i przeszedł do swojej komnaty. Musiał się przygotować do przywitania ważnego gościa, choć po dzisiejszej, bolesnej podróży w przeszłość, nie miał ochoty na żadne spotkania. Niestety z wizytą zapowiedział się król zachodniej prowincji wraz z żoną i synem Felixem, zatem nie było wyjścia. Takim gościom się nie odmawia.

 

Grafiki mojego autorstwa do tego rozdziału można obejrzeć w linku poniżej:

https://www.wattpad.com/1292307009-pi%C4%99%C4%87-domen-tom-i-%C5%9Bwiat%C5%82o-p%C3%B3%C5%82nocy-teraz-to-prawda

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • krajew34 dwa lata temu
    Widzę, że coś jak Jane z x-menów, Taki jeden pstryczek, Holi właśnie się dowiedziała, że jej ukochana siostra jest emocjonalnym świrem bez kontroli z potężną mocą, niestroniącą od zabijania i ona żarturtuje? Czy raczej jako mała dziewczynka (12 lat to nie dużo) nie powinna raczej wyprzeć tej historii? Uciec z krzykiem?
    Dobra czytam dalej, nie no mechanizm wyparcia i skrzywienia rzeczywistości niby jest, ale i tak obawiam się o psychikę małej. Dobry materiał na psychopatkę, która wytłumaczy sobie wszystko, co zrobi jej siostra, reagująca gniewem i sadyzmem, jeśli ktoś źle o niej powie. A może to ja zbyt duże wnioski wysnuwam?
  • MKP dwa lata temu
    Brata nie ukatrupila więc aż taka dzika nie jest?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania