Pięć Domen: Tom 1 - Światło Północy: cz. 48
WYDMY MAJĄ OCZY
Nie tylko Galatowie pokusili się o użycie mocy tajemnych, żeby podejrzeć, co działo się u podróżniczek.
Po drugiej stronie rzeki Baskir, na tyłach Zakonu Sióstr Miłosierdzia, Milena Karevis, od samego rana, pracowała w swoim prywatnym ogródku. Był to jej sposób na ucieczkę od trosk codzienności, a małe poletko stanowiło swoiste sanktuariom pośród chaosu otaczającego ją świata.
Matka Przełożona skrzętnie podkopywała i przesadzała sadzonki ziół oraz kwiatów podśpiewując przy tym wesoło:
– Hej ty mała cyraneczko! Hej natury dzieciąteczko! Rośnij, rośnij, pnij się wysoko! Niech twój widok cieszy oko!
Sielankę Mileny zakłócił dziwny cień, który wyrósł tuż przed nią. Przestała śpiewać i niepewnie odwróciła głowę.
– Na litość bogów!! – wrzasnęła, wypuszczając z rąk sadzonki. – Nie możesz się tak skradać Sebil! Chcesz, żeby mi serce stanęło?! – Brukijska mistyczka, ubrana w szary płaszcz z szerokim kapturem, stała tuż nad Mileną i świdrowała ją swoim przenikliwym spojrzeniem.
– Złego licho nie weźmie, a poza tym ten twój pasożyt dba, żebyś była w dobrej kondycji – odpowiedziała opryskliwie, oblizując kocie wąsy.
Matka Karevis wstała i otrzepała fartuch.
– No dobra mów, co cię wykurzyło z norki? To nietypowe, że szwendasz się za dnia po otwartej przes...
– Selekta użyła oddechu Arkturosa – rzuciła Mistyczka. Na dźwięk tych słów mina Karevis zrzedła, a ręce zadrżały.
– Jesteś pewna?
– Oczywiście, że jestem pewna! – żachnęła się Brukijka. – Sama zaklinałam ten miecz!
– To rzeczywiście niepokojące. Musiało wydarzyć się cos strasznego. Czy możesz…
– Potrzebuję jakiegoś osobistego przedmiotu należącego do Selekty. Użyję srebrzystych piasków, żeby ją namierzyć – oznajmiła Sebil.
– W jej pokoju jest sporo starych klamotów: coś się znajdzie. Czekaj na mnie w kaplicy. Zaraz przyjdę – zarządziła Milena, a Bruka wycofała się do zacienionej alejki i zniknęła w chmurze pustynnego pyłu.
Karevis, nie tracąc ani minuty, opuściła ogródek i pobiegła w stronę komnaty Selekty. Na samą myśl o tym, że Trybadzie mogło się coś stać, serce waliło jej jak oszalałe a twarz spąsowiała.
Z impetem wtargnęła do pokoju Safonki niechcący wysadzając drzwi z zawiasów.
– Później to naprawię. – Oparła masywne skrzydło o futrynę.
– Myśl Karevis… Myśl! Co może być jej bliskie? – Podeszła do komody i zaczęła grzebać w szufladach – No i proszę – pochwyciła kopertę z listem, z którym znaleziono Selektę pod drzwiami zakonu.
– Powinno się nadać – uśmiechnęła się z satysfakcją i już miała wychodzić, ale niespokojna myśl zatrzymała ją w progu.
– W sumie to Selcia nie jest zbyt sentymentalna; hmm… – ponownie rozejrzała się po komnacie. – Co jeszcze? – zawróciła i uniosła poduszkę.
– Wezmę jeszcze to; tak na wszelki wypadek – skomentowała i włożyła oba przedmioty za gorset po czym, wyjątkowo żwawo, pobiegła do biblioteczki.
Na miejscu, magiczny portal stał już otwarty. Sebil nie chciała tracić czasu na głupie gierki i łamigłówki. Mistyczka czekała w głębi świątyni tuż pod posągiem Arkturosa. Srebrzyste wydmy na ołtarzu, smagał astralny wiatr z rozpoczętego rytuału połączenia. Na widok Mileny, Bruka tylko warknęła: – Masz?!
– Mam! – potwierdziła pewnie Karevis i wyciągnęła list. Sebil wzięła kopertę do ręki i spojrzała na nią ze zwątpieniem.
– Jesteś pewna…? To mi jakoś do niej nie pasuje.
– Mam jeszcze to – Matka sięgnęła po drugi przedmiot i wyciągnęła małą posrebrzaną piersiówkę z grawerowanym „SW”.
– Miała to pod poduszką: to prezent od tej czarodziejki.
– Tak już lepiej – Mistyczka uśmiechnęła się, szczerząc kły, pochwyciła buteleczkę i oddała Matce list.
– Zabierz: szkoda go niszczyć – oświadczyła, podeszła do brzegu ołtarza i wrzuciła do niego zdobioną manierkę. Piach pochłonął przedmiot niczym przyczajony mrówkolew. Mistyczka pokierowała wzrok w stronę posągu Boga bez twarzy.
– O potężny Arkturosie! Tyś oczyma świata całego. Udziel mi błogosławieństwa widzenia – pomodliła się. Piaski zaczęły bulgotać, tworząc małe wiry. Mistyczka chwyciła sakiewkę, przygotowaną na brzegu makutry i wsypała odrobinę białego proszku na wzburzone piaski.
– Ealin, Numeuun, Indewar! – wypowiedziała zaklęcie. We wnętrzu ołtarza wybuchła zamieć, tworząc tornado w centrum zjawiska. Z niego wyłoniła się postać kobiety.
– Jest cała i zdrowa – odetchnęła Milena i złapała Sebil za rękę: kamień spadł jej z serca, gdy rozpoznała piaskową miniaturkę Selekty.
– Tak… tylko, co ona robi? – spytała zdziwiona mistyczka, spoglądając na figurkę, która zawzięcie kogoś – lub coś – okładała. Niestety moc srebrzystych piasków pozwalała dostrzec jedynie właściciela przedmiotu złożonego w ofierze i obiekty, których dotyka – uderzenia pięściami były za krótkie.
– Szkoda, że nie kazaliśmy jej połknąć Jądra – oznajmiła Sebil.
– Musisz mocno przemyśleć nazewnictwo swoich magicznych artefaktów, moja droga – skomentowała Karevis zniesmaczona zestawieniem słów.
– Cicho! Zobacz! – Piaskowa lalka przykucnęła, wyrywając coś z czegoś. Srebrzysty był uformował przedmiot, który pochwyciła iluzja Selekty.
– To jakiś sztylet? – skomentowała Milena.
– Nie jakiś, a magiczne ostrze: poznaje runy na rękojeści – wyjaśniła Sebil i włożyła dłoń do ołtarza.
– Niech no ci się przyjrzę. – Przy krawędzi czary wyłonił się drugi kopiec, formując sztylet: identyczny, jak ten w rękach piaskowej miniaturki Selekty, tylko znacznie większy. Brukijka mogła teraz z bliska ocenić znaki na jego powierzchni.
– Tak; nie ma wątpliwości. To Żądło Kasmara: ostrze używane przez elitę wśród płatnych morderców. Ktoś bardzo potężny wydał wyrok śmierci na naszą córkę lub czarodziejkę.
– Niech tylko spróbują ją TKNĄĆ! – wzburzyła się Milena, a ostatnim słowem uderzyła jak gromem.
– Nie ekscytuje się – ostudziła ją Sebil. – Ona prawdopodobnie okłada właściciela.
*****************
Grafika dostępna w linku poniżej:)
https://www.wattpad.com/myworks/321118796/write/1309149291
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania