Pokaż listęUkryj listę

Pięć Domen: Tom 1 - Światło Północy: cz 20

NIEDŹWIEDŹ

 

Cesarz wygiął usta w wyćwiczony, dyplomatyczny uśmiech, spojrzał w lustro, przyodział bogato zdobiony, galowy mundur, spoliczkował się dwukrotnie na otrzeźwienie umysłu i ruszył stawić czoła wybuchowemu krewnemu. Pokrzepiała go jedynie perspektywa spotkania starego przyjaciela, który towarzyszył ojcu w każdej misji dyplomatycznej.

Książę Felix był mniej więcej w jego wieku, aczkolwiek budowę ciała i rysy twarzy miał bardziej chłopięce w porównaniu z Wilfredem. Mężczyźni znali się od dziecka, gdyż, jako nastolatek, książę spędzał dużo czasu na cesarskim dworze wraz z rodzeństwem Tarres. Mowa tu oczywiście o Tiji i Wilfredzie: Holi miała wówczas kilka latek i nie nadążała za nimi w zabawie.

Ojciec Felixa, Borys Samunder, odgrywał ważną rolę w Cesarstwie. Jego dziadek oraz pradziadek Wilfreda, zawarli przymierze pomiędzy Oruun a Bermet, nadbrzeżną stolicą zachodniej marchii. To wtedy oba księstwa połączyły się, tworząc imperium pod rządami wspólnego władcy.

Pomimo zjednoczenia, Nadbrzeżni nadal posiadali szeroką autonomię, ale wraz z Sungardem tworzyli wspólną politykę zagraniczną, jednak prawdziwym zwieńczeniem przymierza były późniejsze zaślubiny siostry cesarza Fredryka i władcy Bermet. Ożenek miał charakter strategiczny, gdyż po tajemniczym zniknięciu pierwszej wybranki Borysa, Aidy, stosunki dyplomatyczne pomiędzy Jokivarem a stolicą stały się bardzo napięte.

Z trudem uniknięto rozpadu koalicji, gdyż Borys rościł sobie prawo do ręki pierworodnej Fredryka, nastoletniej wówczas Tijanor. Felte jednak mocno protestowała przeciw temu i koniec końców Borysowi przypadła Erna Tarres, siostra cesarza.

Pomimo iż Ernie nic nie brakowało pod kątem urody, to nie mogła się równać z kruczowłosą Tiją. Porywczy wielkolud w przypływie wściekłości ogłosił złamanie przymierza. Całe szczęście Fredryk znał Borysa bardzo dobrze i dał mu chwilę, aby ten nieco ochłonął.

Po tygodniu Cesarz udał się z misją dyplomatyczną do Bermet, stolicy Jokivaru i zaoferował rękę pierworodnej Felixowi, na co Borys przystał, dopiero gdy w drugiej beczce piwa pozostała jedynie piana.

Oczywiście przy obecnym stanie księżniczki Tijanor, wywiązanie się z obietnicy było niemożliwe, toteż frustracja władcy Borysa sięgała granic jego i tak szczątkowej cierpliwości.

Wilfried doskonale wiedział, po co wuj przybył do pałacu i miał świadomość powagi sytuacji. Całe szczęście Borysowi towarzyszyła żona, Erna, która koniec końców złagodziła nieco naturę swojego męża, za co świat był jej dozgonnie wdzięczny. Sama często wspominała, spoglądając na milczącego wtedy Samundera, iż oswoiła niedźwiedzia.

Cesarz wykończył strój odznaką męża stanu, którą otrzymał za zakończenie wojny z Lemachami i udał do sali tronowej przywitać gości. Schodząc po schodach, usłyszał znany mu chichot. Obok cioteczki Erny stała Holi, energicznie gestykulując w rytm jakiejś zabawnej – jak domniemał – opowieści. Na widok bratanka, twarz Erny rozpromieniała. Kobieta chwyciła Holi za rękę i razem podeszły do Wilfreda.

– Nie sądziłam, że możesz być jeszcze bardziej przystojny, a tu proszę! Znowu zaskoczyłeś starą ciotkę – uściskała go czule.

– Cudownie, że przyjechałaś, wcale nie taka stara, ciociu. Widzę, że siostra dopadła cię pierwsza – spojrzał na Ichti, która dziwacznie unikała jego wzroku.

– Tak. Holi właśnie opowiadała, że mój prezent sprawił wam nie lada kłopot. Przepraszam Will, mogłam uprzedzić o takim podarku.

– Nic się nie stało ciociu, teraz jest grzeczny w przeciwieństwie do jego właścicielki – rzucił siostrze złośliwy uśmieszek.

– Lepiej nie zaczynaj Wiluś – pogroziła mu paluszkiem, maszcząc groźnie czoło.

– A jak Tija? – spytała Erna, przerywając dziecinną wymianę uszczypliwości.

– Bez zmian; niestety – Wilfried posmutniał.

– Eh… Chciałabym, chociaż popatrzeć na nią z daleka… jeśli nie masz nic przeciwko oczywiście.

– Możesz iść ze mną ciociu! – Holi szarpnęła rękaw jej długiego, oliwkowego płaszcza. – Poczekasz przy drzwiach – dodała i zmierzyła Wilfreda wzrokiem.

– Idźcie, tylko proszę, zachowajcie ostrożność. Ostatnio doszło do incydentu, w którym Brena nieomal straciła życie. Nie wiemy, na jakiej zasadzie działa ta magia. Pamiętaj ciociu, że my możemy wchodzić do siostry, a tata już nie mógł. Nie wiem, jak by było w twoim przypadku.

– Rozumiem i nie chce się dowiedzieć. Zachowamy pełną ostrożność Will, obiecuję. Chce na nią tylko spojrzeć. Do złudzenia przypomina waszą matkę. Tęsknię za nią – wytłumaczyła Erna z nostalgią w głosie.

– Powiedz ciociu, gdzie są Wuj i Felix? – spytał cesarz, nerwowo łypiąc jej za plecy.

– Uwiązują konie. Misiek nikomu nie pozwoli dotknąć swoich zwierząt – oświadczyła Erna i przybliżywszy twarz do ucha Wilfreda, zaczęła mówić szeptem.

– Jest strasznie rozwścieczony; wiesz dlaczego. Przygotuj się na stratę zastawy i kilku krzeseł – poklepała siostrzeńca po ramieniu. – Będzie dobrze – dodała na głos.

– Chodź młoda damo! Zostawmy panów w ich męskim towarzystwie z ich męskimi sprawami. ¬– Pochwyciła rączkę Holi i obie odeszły w stronę sypialni Tijanor.

Wilfried jeszcze bardziej się zestresował i nerwowo przełknął ślinę. Obawiał się, że jego sztuka dyplomacji może zawieść w obliczu dwumetrowego troglodyty ze skłonnościami do wybuchów agresji.

– No cóż, będzie, co ma być – westchnął sam do siebie i ruszył stawić czoła bestii. Gdy się oddalił, Holi zatrzymała ciotkę i spojrzała jej w oczy.

– Dziękuję ciociu. Żeby nie to kłamstwo strażnicy zabiliby Bąbla.

Niechcący zostałaś w to wplątana – nachmurzyła się.

– Nie przejmuj się dziecko. Żyjąc na Bermeckim dworze, nakłamałam już tyle, że w niektóre kłamstwa sama uwierzyłam. Swoją drogą z przyjemnością poznam mój prezent – mrugnęła okiem do dziewczynki.

– Jesteś wspaniała ciociu, kocham cię – Holi rzuciła się jej na szyję, po czym obie weszły w pociągły korytarz prowadzący do starych Cesarskich komnat.

Tymczasem Wilfred spowolnił kroku, gdy usłyszał basowy głos Borysa. Chciał odwlec moment spotkania choćby o sekundy. Niestety wyraźny wrzask, pozbawił go resztek złudzeń, na spokojną pogawędkę.

– Felix! Przynieś ojcu piwa, bo mnie szlag zaraz trafi! – faktycznie głos Samundera przypominał warczenie niedźwiedzia.

Zza kolumny wyłonił się młody mężczyzna ubrany w jasną jedwabną koszulę i ciemną kamizelkę, idealnie dobraną do lekko opiętych, skórzanych spodni. W pierwszej chwili nie zauważył Wilfreda i uparcie szedł przed siebie, mamrocząc coś pod nosem. Gdy w końcu obrócił głowę, stanął jak wryty, a na jego policzkach zagościł rumieniec.

– Miło cię znowu widzieć Will. Zmężniałeś jeszcze bardziej.

– I ty wyrosłeś na postawnego młodzieńca, Felixie.

– Gdzie moje piwo!! – rozbrzmiał dudniący ryk. Felix zbliżył się do Wilfreda.

– Już przywitałeś tę lepszą stronę naszej rodziny, pora na Tatę – poklepał go po ramieniu. – Powodzenia, spotkamy się, gdy tylko przyniosę mu wiadro bimbru. – Obaj zaśmiali się rozpaczliwie. – Jakby było groźnie, to zasłaniaj twarz – dodał i podszedł do stołu dla gości.

Teraz już nic nie dzieliło Wilfreda od nieuchronnego starcia. Brama wejściowa zatrzeszczała w zawiasach. W progu stanął sam Niedźwiedź Jokivaru. Długa broda, czerwony nos oraz dwa metry wzdłuż i w poprzek. Wszystkie zmysły nakazywały zachować dystans.

– Witaj wuju – wydusił z siebie Wilfred.

– A niech mnie…! Takie chuchro cesarzem! – Borys dopadł do niego jak lew do ofiary, która w ramach obrony udawała pień.

– Karmią was tu w ogóle? Bo picia nie uświadczysz! – Felix!!

– Idę, już idę! Nie drzyj się! – Książe przyniósł trzy kufle.

– Myślałem, że ty nie pijesz Felixie? – spytał zdziwiony cesarz.

– Te trzy są dla ojca: nie będę pięć razy chodził.

– Modry chłopak – Borys szturchnął syna z sympatią tak, że książę zachwiał się na nogach. – Moja krew – zgarnął i opróżnił pierwszy kufel, zaczął drugi, a trzeci dał Wilfredowi.

– Masz, pij. Nie załatwiam spraw z trzeźwymi, bo prawdy nie gadają. Ruszyli w stronę tronu.

– A jakież to sprawy przywiodły cię do Oruun, wuju? – zagaił Wilfred, gdy usiedli we trójkę przy stole przeznaczonym dla najwyższych dygnitarzy.

– Nie czaruj! Już ty wiesz, jakie! Twój stary żonę Felixowi obiecał, a ona niedomaga! – Borys wyłożył zwalistą pięść na stół – Wystarczająco długo już czekam, a ona dalej leży jak kłoda! – Niedźwiedź przysunął „pysk” do Wilfreda; ruda broda przypominała poskręcany gąszcz wiekowych krzewów, tworzących własny ekosystem. – Trzeba działać, żeby przymierze podtrzymać i ludzi od buntu odwieść, bo podatków dla korony płacić nie chcą – dokończył drugi kufel. – A i mój Felix taki zakochany, że na żadną inną pannę nie chce patrzeć! – Prawda synek…? – Felix ukrył purpurową twarz w dłoniach.

Teraz to Wilfried wypił kufel jednym haustem.

– Więc, co proponujesz wuju? – spytał, ocierając pianę z ust.

– Młodszą mu oddaj! Choćby jutro!

– Holi jest za młoda. Jeszcze dwóch lat potrzebuje – Wilfred zacisnął pięści pod stołem na myśl o tym, że targuje się o własną siostrę.

– Ta za młoda! Ta niewyspana! Czy ty myślisz, że to są żarty chłopcze! Czy jam ma ogłosić, że Tarresowie tronu niegodni, bo słowa nie dotrzymują! He!? – Niedźwiedź powstał i zaparłszy się o blat, rzucił Wilfredowi groźne spojrzenie. Pobliska straż chciała reagować, ale cesarz dał znak, żeby się wycofali. Musiał znaleźć w sobie odwagę i podjąć wyzwanie bestii.

– Jestem godny tego tronu bardziej niż ktokolwiek inny! Pamiętaj, że jesteś u mnie! A tu – ja jestem WŁADCĄ i masz się zwracać do mnie z szacunkiem. Zrozumiałeś!?

Felix spojrzał na Wilfreda ze zdumieniem i w duszy żegnał się już z przyjacielem. Borys wybałuszył oczy, spąsowiał i sapnął nerwowo.

– Jednak masz ty jaja, HA! – Roześmiał się niespodziewanie, Borys. – Po tatusiu pewnie: z niego też był zadziorny skórczybyk – klepnął Wilfreda w ramię. – Felix, daj no całą beczkę! Będziem negocjować z panem Władcą.

Po kilku godzinach mocno zakrapianej debaty wydawało się, iż zażegnano kryzys. Felix miał zostać na Oruńskim dworze do czasu oświadczyn, a po ślubie z Holi, nowożeńcy mieli zamieszkać w pałacu w Bermet. Książe mógł tylko przysłuchiwać się temu, o czym dyskutują, gdyż obaj z Wilem wiedzieli, że to tylko gra na zwłokę.

Po opróżnieniu trzeciej beczółki, stary Samunder zasnął na stole, a Cesarz słaniał się na stołku – jak na dyplomatę, nie miał zbyt mocnej głowy.

– Chodź przyjacielu, zaprowadzę cię do łóżka – oświadczył Felix. – W tym stanie już nic dziś nie zdziałasz – wziął Wilfreda pod ramię i obaj, chwiejnym krokiem, udali się w bardzo długą, niebezpieczną i pełną niespodzianek pijacką drogę w górę schodów.

Po przekroczeniu progu sypialni, książę zdjął ciasną marynarkę z wiotkiego nieszczęśnika i, nie wkładając w to zbyt wiele wysiłku, popchnął Wilfreda na łóżko. WŁADCA runął na nie bezwładnie, a Felix przysiadł obok, patrząc na niego z politowaniem.

– Fe... Fe... Felixie – wyseplenił Wilfred, kończąc gromkim beknięciem. – Co ja wym befff ciebie zrowił druhu – wybełkotał.

– Leżał twarzą na stole, razem z moim ojcem – oświadczył Felix.

– Przee... Przepłaszam – wykrztusił cesarz i przewrócił się na bok, układając mu głowę na kolanach.

– Do… Do... Dobwrze, że ostajesz.

– Przestań, bo pomyśle, że mnie podrywasz.

– Jestem tak nafalony, że mo… możesz ze mną robić, co cesz: nie będę pamiętał – beknął, a Młody Samunder poderwał się z łóżka. Słowa Willa wyraźnie go poirytowały.

– Myślisz, że to zabawne! Wiesz, co do ciebie czuje! Mnie nie jest do śmiechu patrzeć na ciebie! – wyrzucił z siebie Książe.

Wilfred nieco otrzeźwiał i zdołał przysiąść na skraju posłania, ledwie utrzymując równowagę.

– Przepraszam – czknął. – Wiem, że nie jest ci łatwo, ale nic na to nie poradzę. No usiądź i nie pusz się już – poklepał pościel obok siebie. – Gdyby interesowali mnie mężczyźni, byłbyś pierwszym kandydatem – dodał.

Felix stał obrócony plecami, niewzruszony tym, co słyszy.

Cesarz podjął desperacką próbę ratowania przyjaźni; powoli stanął na nogach tak sztywnych, jak przegotowany makaron i w przygarbieniu wykonał kilka kroków, prosząc podłogę, żeby się nie zbliżała.

Będąc już blisko księcia, pochylił się w jego stronę i zwalił na plecy jak osiemdziesięciokilowy szczeniak. Książe stał nieruchomo, choć w duchu rechotał na widok tej pijackiej akrobatyki, w lustrze. Wilfred złapał jego podbródek i policzki, po czym zaczął imitować ruchy żuchwy, podkładając komiczny głos:

– Już się nie gniewam pijaku. – Felix w końcu się zaśmiał i odepchnął go na łóżko.

– Idź już lepiej spać, bo skorzystam z twojej propozycji; i postaram się, żebyś zapamiętał – pogroził mu żartobliwie i wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi. Wilfred zasnął natychmiast.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • krajew34 dwa lata temu
    Cesarz skonstruował wyćwiczony, dyplomatyczny uśmiech do lustra, - Skonstruował? pokazał, zademonstrował, czy inne podobne, ale skonstruował.... Nie, w mojej opinii tu nie pasuje. Znowu się będę czepiał tego ubierania się bez służby. Borys widzę typowy wiking, wielkolud, lubi wypić i szybko wpada w furię.
    Holi lekko irytuje, ale to dobrze postać, która nie wzbudza emocji jest źle napisaną postacią, jednakże na miejscu jej brata w takiej sytuacji, ciotka ciotką, ale nadal to druga szlachcianka, wtrącenie się bez zapytania, raczej nie jest dobrą manierą dla małej arystokratki, a rządzenie się również. Powiedziałbym, że kłania się brak odpowiedniej opieki i wychowania, które mogą skutkować dyplomatyczną wtopą.
    Widzę jeden istotny problem w twoich opowiadaniach, są one interesujące, wpływają na wyobraźnie, ale kurczę życie szlachty kuleje. To elita, niezależnie czy wikingów, czy cesarstwa, a z tego co widzę nie używają w ogóle służby, niewolników, dużo rzeczy robią ci z błękitną krwią, w oczach innych albo wyglądali by na biedaków, albo na dziwaków, którzy nie znają własnego statutu.
  • MKP dwa lata temu
    Cesarz skonstruował wyćwiczony, dyplomatyczny uśmiech do lustra, - Skonstruował

    Wyobraź sobie że podchodzisz do lustra, robisz standardowy uśmiech, ale ten nie pasuje do sytuacji.

    Podnosisz lewy kącik i patrzysz z profilu - nadal nie to.
    Resetujesz wargi do pozycji wyjściowej i zaczynasz od nowa.

    Teraz tylko lekko wyginasz usta i marszczysz groźnie brwi nadając sobie nieco groźnego wizerunku. O, o, o.
    Ten jest idealnie skonstruowany, myślisz sobie.
  • krajew34 dwa lata temu
    Skonstruowany może być wynalazek, plan, układasz mięśnie w dany wzór, albo przemowę,, wciąż uważam, że istnieje lepsze słowo. :) Ale tak jak mówię to tylko moja opinia.
  • krajew34 dwa lata temu
    Tak powinno być, mój błąd. Skonstruowany może być wynalazek, plan albo przemowę, układasz mięśnie w dany wzór, ,, wciąż uważam, że istnieje lepsze słowo. :) Ale tak jak mówię to tylko moja opinia.
  • MKP dwa lata temu
    krajew34
    Przekonałeś mnie:)
  • MKP dwa lata temu
    Przekonałeś mnie:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania