Pokaż listęUkryj listę

Pięć Domen: Tom 2 - Wiatry Zmiany: cz. 31

Pozory mylą

 

Misa wykonana z płaskiej muszli wielkiego małża wabiła wygłodniałą Anax aromatyczną mieszanką ziół i warzyw zatopionych w mętnym bulionie, jednak białowłosa lisica zdawała się ignorować głód, który jeszcze przed chwilą dotkliwie dawał się jej we znaki. Miast tego siedziała nieruchomo wpatrzona w mozaikę biało-zielonych łusek, kreujących wzór na plecach przedziwnego stworzenia, które Aida nazywała Sarpą. Pół kobieta, pół wąż mieszała z wolna w kociołku zawieszonym nad niewielkim paleniskiem, a każdy jej ruch przypominał hipnotyczny taniec greplińskiej dewadasi.

Po kilku obrotach wężyca odłożyła struganą chochlę i przeciągnęła się, prostując umięśnione smukłe plecy. Kości w krzyżu chrupnęły boleśnie, a Sarpa zgięła się spastycznie. Z dwóch zasklepionych skórą otworów pod biodrami – w miejscu, gdzie kończył się człowiek, a zaczynał wąż – wysunęły się krótkie ramiona i oparły o podłogę, odciążając długi kręgosłup.

– Mówiłam, że jest piękna – szepnęła Aida, przerywając trans nowej przyjaciółki.

– Co? A tak… Przepraszam. – Anax ocknęła się speszona zapytaniem. – Ja po prostu nigdy…

– Nie przejmuj się; Sarpa przywykła do gapienia. Ponoć jest jedyną ze swoich, w tych stronach. – Dziewczyna nachyliła się nad stołem i zaczęła szeptać: – Ja myślę, że to przez ten ogon. – Przyłożyła palec do ust, prosząc o utrzymanie tej „rewelacji” w tajemnicy. – Jedz, zanim wystygnie! – nakazała z werwą. – To naprawdę dobre.

Anax spojrzała na skorupę przed sobą, a jej żołądek rozpoczął serenadę błagalnych burknięć. Gdyby nie wątpliwości co do intencji gospodarzy zapewne rzuciłaby się na gulasz jak wilk na baraninę, ale zamiast tego, zachowując rozsądną ostrożność, nabrała trochę na mniejszą muszlę, zbliżyła do ust i powąchała. Podła wyobraźnia podsunęła wizję trucizny i zakończenia żywota w jednym z takich wywarów bądź jako ozdobny dywan wyłożony na posępnej podłodze.

– Nie martw się. – Aida pogłaskała jej dłoń. – Vesemickie kobiety są wegetariankami, a przecież ja cię nie zjem, głuptasie – dodała i uśmiechnęła się tak słodko, że Anax niemal widziała ślinę skapującą dziewczynie z ust. Włosy zjeżyły się jej na grzbiecie.

Czyżby czytała mi w myślach? Przemknęło jej przez głowę.

Niepokój rezonował z szybkim biciem serca. Wtedy popielata dłoń pokruszyła kilka zielonych listków na danie lisicy, podebrała nieco na wyżłobiony otoczak i skosztowała.

– Terass być lepsze – wysyczała z trudem Sarpa i gestem zachęciła Anax do jedzenia.

Lisica spojrzała jej głęboko w oczy. Pomimo groźnego, gadziego kształtu wyzierało z nich ciepło oraz czułość przebłyskująca przez podłużne źrenice. Ponadto wężyca zjadła z jej misy, a Aida niemal skończyła swoją porcję i jeszcze nie padła trupem.

– Raz się żyje – wymamrotała lisica i wlała zawartość czerpaka do ust. Jej oczy zeszkliły się od łez szczęścia i zachwytu. – To jest najlepsza rzecz, jaką pamiętam, że jadłam! – odstawiła małą skorupę i zaczęła dosłownie wlewać w siebie gęsty sos, przełykając go łapczywie.

– Aghh… – Odstawiła misę, a Sarpa bez pytania zabrała naczynie i popełzła po dokładkę. Jej dodatkowe karłowate ramiona zaczęły upiornie wsuwać się w głąb ogona; przypominały teraz ręce ofiary pochłanianej przez jakiegoś gadziego stwora.

– Widzisz, mówiłam, że Sarpa dobrze gotuje. – Aida zachichotała i dokończyła swoją porcję.

Białowłosa odetchnęła z ulgą. Szczęście z pełnego żołądka przyćmiło strach związany z tą całą sytuacją. Vesemitka postawiła kolejną muszlę na stole i przysiadła na trójnogu obok współlokatorki, zawijając ogon wokół wysokiego siedziska.

– Cośś ty za zwiesz? – spytała okaleczonym sungardzkim, który ewidentnie drażnił jej krtań.

– Sama chciałbym wiedzieć – odpowiedziała szczerze Anax.

– Sarpo! – Aida wybuchła z niezrozumiałą ekscytacją. – Ona też nie wie, kim jest, tak jak ja! – Wężyca wydała z siebie kilka rytmicznych brzęczeń i klekotów. – A no tak. Jestem człowiekiem, zapominałam… – zarumieniła się. Sarpa pogłaskała dziewczynę po długich pięknych włosach, tak jak matka głaska swoje głupiutkie dziecię.

– A wy, skąd się tu wzięłyście? – spytała Anax z wątłą nadzieją na merytoryczną odpowiedź.

– Sarpa znalazła mnie nagą i nieprzytomną na brzegu strumienia, gdy po burzy zbierała obnażone bulwy i korzonki. Ponoć naprzemiennie majaczyłam w nieznanym języku i szamotałam się wściekle. Sar próbowała różnych naparów i lekarstw, sądząc, że to jad lub trucizna, lecz nic nie pomagało. W końcu zaniosła mnie do Enerwan i Las mnie uzdrowił.

Anax popatrzyła na Aidę z konsternacją.

– Zaniosła cię do lasu, mieszkając w lesie?

– Tak, Enerwan mnie uleczyło i teraz jestem normalna. – Dziewczyna pokiwała głową, przytakując samej sobie, a jej obłąkany wzrok przeczył tezie o normalności. – Też powinnaś spróbować.

– Ze mną chyba nie jest aż tak źle, ale dziękuję za propozycję. – Anax odmówiła grzecznie, wykrzesawszy udawany uśmiech. Nie pragnęła być aż tak normalna. – A ty, Sarpo? – dopytała nieśmiało wężycy, która splatała wystające z głowy łuskowate wici w zgrabny warkocz.

– Wygnana z legowisska w Bassin, z domu – wysyczała. Zapadła cisza. Anax wyraźnie odczuła, że pytanie sprawiło Vesemitce dyskomfort, więc porzuciła dalsze dociekania. Nie chciała się narażać. – A ty sskąd w Eenerwan? – Sarpa odrzuciła piłeczkę z pytaniem, zmieniając temat na bardziej komfortowy.

– Enerwan? Tak się nazywa to miejsce, tak?

– Enerwan to Lass: i miejsce, i duch – odrzekła wężyca, wskazując wpierw drzewa za oknem, po czym serce w piersi, a przynajmniej miejsce, gdzie zwykle się znajdowało. Ta rasa miała wrodzoną zdolność do zmiany własnej anatomii. Vesemici potrafili regulować temperaturę ciała i ciśnienie krwi, pobudzać i wyłączać ograny, a także przemieszczać je wewnątrz tułowia oraz zmieniać ich kształt. Była to swego rodzaju polimorfia bez zmiany wyglądu zewnętrznego.

– Jeśli chodzi o to, skąd się tu wzięłam, to nie mam zbyt wiele do powiedzenia. – Anax wzruszyła ramionami i westchnęła ciężko. – W jednej chwili płynęłam statkiem, później atak handlarzy niewolników i cisza morskiej toni… Potem ocknęłam się na plaży.

– Zostaniesz z nami?! – Aida nie wytrzymała napięcia i eksplodowała pytaniem. Od początku bardzo polubiła Anax i, pomimo wątpliwej klarowności umysłu, okazywana jej sympatia wyglądała na szczerą.

– Dziękuję za propozycję, ale muszę się dowiedzieć, czy kapitan Zarekin żyje. Ja… ja… – Łza zakołysała się na powiece lisicy, nim sierść wchłonęła słoną kroplę. – Muszę wiedzieć. – Zacisnęła mocno pięści.

Aida posmutniała, a Sarpa przestała pleść warkocz, który puszczony swobodnie zdawał się poruszać zgoła niezależnie.

– Do wiosski daleko. – Wężyca wskazała palcem na gęsty mur z bukowych pni. – Odssapnij, nabiesz śśił. Potem rassem pójdziecie. – Położyła dłoń na szczupłym ramieniu Aidy. – Esseana cie odprowadzi.

Dziewczyna wyraźnie się ożywiła i spojrzała na Anax wzrokiem dziecka wprawionego w szantażu emocjonalnym.

– Dobrze, kilka dni, ale…

– Taaak!!! – Aida rzuciła się lisicy na szyję; wicher bursztynowych włosów uderzył chwilę później.

– Ale nie będę tu siedzieć bezczynnie. Powiedzcie mi: czym mam się odwdzięczyć za gościnę?

Od wejścia dobiegł odgłos kroków. Sarpa wyprężyła grzbiet, niemal uderzając głową o więźbę, popełza do drzwi i chwyciła dziwny drążony patyk leżący tuż przy wyjściu na ganek.

– Pani! – rozbrzmiał drążący męski głos. – Chcę prosić o przejście!

Anax przygotowała szpony do ataku i powarkiwała agresywnie, ale Sarpa odłożyła swoją broń.

– Zosstań – wydała Anax rozkaz i skinęła głową do Aidy, która beztrosko, tanecznym krokiem, ruszyła w stronę drzwi. Gdy tylko obie zniknęły za progiem chaty, Anax zakradła się do zbutwiałych desek i nadstawiła uszu.

– Bo-bo-bądźcie pozdrowione, orędowniczki Enerwanu. – Mężczyzna ponownie przemówił, jąkając się ze strachu. Trudno mu się dziwić: wygląd Sarpy nie zachęcał do kontaktu, a raczej sugerował ucieczkę w panice. Anax wyjrzała przez otwór po wybitym sęku. Przybysz był w sile wieku i miał proste odzienie, które drżało razem z jego ciałem.

– Po cośś przyszedł? – Wężyca wysyczała do nieznajomego.

– Prosić o audiencję u Enerwan, pani. Ja i żona chcieliśmy się osiedlić poza murami Bermet, na malej polanie, tak żeby nie wycinać za dużo. Chciałem prosić o pozwolenie i błogosławieństwo Lasu. – Zdjął wymiętą czapkę i pokłonił się nisko. Sarpa przez chwilę taksowała go wzrokiem, po czym podeszła do niewielkiej grządki i z trudem wyciągnęła z ziemi obleśne, wijące się kłącze. Przypominało odciętą mackę jakiegoś stwora podrygującą w rytm przedśmiertnych spazmów.

– Weśś. Enerwan jusz wie. Czeka. – Wręczyła mężczyźnie nadal ruchliwy korzeń. Jokivarczyk przyjął podarek z widoczną i zrozumiałą odrazą.

– Jak do niej trafić? – spytał nerwowo.

– Poprowadzi cie.

– To nie jest ona, to Las! – warknęła Aida głosem tak ciężkim i mrocznym, iż wywołał ciarki na plecach Anax. U mężczyzny zapewne też, bo padł na kolana i znowu zaczął się jąkać:

– Prze-prze-przepraszam. Je-je-jeśli uraziłem.

– Nic się nie stało, głuptasie – odrzekła dziewczyna, rysując uśmiech na buzi, jak gdyby nigdy nic.

– Ić jusz! Nie sschoć z kurssu. – Wężyca wskazała mu przejście w gęsto upakowanych pniach. Mężczyzna pokiwał głową energicznie, jakby targany atakiem jakiejś apopleksji i z ulgą w sercu oddalił się we wskazanym kierunku.

Anax widząc, że obie kobiety zawracają w stronę ganku, odkleiła powiekę od naturalnego wizjera i odwróciła się od drzwi.

– Aaa!! – wrzasnęła, zapierając plecami o trzeszczące dechy. – Aido! Przestań się zakradać w ten sposób! – wykrzyczała na widok dziewczyny, którą jeszcze przed chwilą widziała na zewnątrz. Aida stała teraz tuż naprzeciw lisicy, uśmiechnięta w ten swój psychotyczny, niepokojący sposób.

– Przepraszam, czasami zapominam, że ich słucham – odpowiedziała jak zwykle bez sensu.

– Kogo słuchasz?

– Drzew. One rozmawiają ze sobą; cały czas, tylko bardzo powoli. Trzeba się dostosować, zwolnić. – Podała Anax filigranową rękę i pomogła odstąpić od przegniłych drzwi. – Kiedy ich słucham, to wszystko inne przestaje się ruszać. Nie wiem czemu. – Wzruszyła ramionami.

Anax, nie upatrując szansy na znalezienie logiki w tej wypowiedzi, po prostu się poddała i popłynęła z nurtem obłędu koleżanki.

– A co teraz mówiły ci drzewa?

– Mówią, że Enerwan chce cię poznać.

– Las chce mnie poznać? – spytała odruchowo, żałując pytania już w trakcie mówienia.

– Tak drzewa powiedziały, że Enerwan… – Aida przerwała i znieruchomiała.

Anax pomachała jej przed zastygłą w półuśmiechu twarzą, ale obeszło się bez reakcji.

– Ona ssłyszy Lass – wysyczała Sarpa tuż za plecami Anax. Lisica wzdrygnęła się ze strachu.

– Poważnie, musicie przestać się tak zakradać.

– Ssarpa umieć grzechotać. – Wężyca uniosła końcówkę długiego ogona, którego czubek przypominał kopczyk zielonych korali i potrząsnęła nim, wydobywając zeń dźwięk grzechotania. – Powinno pomóc.

– Powiedziałam Enerwan, że jutro do niej pójdziemy. – Wypaliła nagle Aida, wychodząc z dziwnego transu. Po jej oczach pierzchnął przebłysk zieleni, tak słaby i płochliwy, że trudno go było dostrzec, lecz zmysły Anax dawały więcej możliwości: większości jeszcze nie odkryła.

– Aido, rozumiem, że las jest ci bliski… – Pochwyciła dziewczynę za blade rączki. – Ale zrozum też mnie. Naprawdę muszę się dowiedzieć, czy moja załoga żyje. – Zaniemówiła uderzona nagłym olśnieniem.

– Możesz… Możesz spytać się drzew, czy coś wiedzą?

Dziewczyna popatrzyła na Anax wielkimi oczyma.

– Enerwan może pomóc. Wie o wszystkim, co dzieje się pośród kniei. – Parła dalej na spotkania z Lasem.

Anax przypominała sobie odciski stóp, które widziała na plaży, a w jej serce wkroczyła nadzieja.

Jeśli to nie sam Zarekin, to może ktoś z załogi, kto wie więcej niż ona, pomyślała. Z drugiej strony, miała dość tych dziwactw jak na jeden dzień.

– Pójdziemy o poranku. Dobrze?

– Ale gdzie? – spytała miodowłosa, zbaczając z normalnych ścieżek myślowych.

– Ech… – westchnęła Anax, a przysłuchująca się im w milczeniu Sarpa, spuściła wzrok, nie kryjąc zażenowania.

– Do Enerwan.

– To ja się najpierw spytam. – Aida znowu zastygła w transie.

– Niedaleko być ssadzawka – wtrąciła się wężyca i przez okno wskazała przerzedzenie, tuż za chatą.

– Umyjcie ssie. Obie – syknęła Aidzie do ucha. – Ja zapasze flansse.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Vespera 7 miesięcy temu
    Ta Aida to ma niezłe supermoce, Xmenka jaka, czy ki diabeł?
  • MKP 7 miesięcy temu
    Jebnieta jest - ot źródlo mocy całej 🤣🤣🤣
  • Vespera 7 miesięcy temu
    MKP Ja też jestem, ale czasu nie spowalniam ani lasu nie słyszę... Co robię nie tak?
  • MKP 7 miesięcy temu
    Vespera Nie wymyśliłem cię🤣🤣
  • Vespera 7 miesięcy temu
    MKP Szkoda... Słyszałam już trochę o tej, którą wymyśliłeś na moje podobieństwo i chętnie bym się zamieniła z nią na próbę.
  • MKP 7 miesięcy temu
    Vespera Będziesz miała biała sierść, będziesz się nosić w czerwieni, nadzorować niewolników i szkolić innych nadzorców z aurą. Skonsultuje zamianę wiesz z kim.
    Tylko ci niewolnicy, to tak bardzie w stylu fuedalnym niż egipskim.
  • Vespera 7 miesięcy temu
    MKP Ogon, naturalnie, też będzie?
  • MKP 7 miesięcy temu
    Vespera tak, taki lisi - generalnie taka Anax tylko naturalna z wyjaśnionym pochodzeniem.
  • Vespera 7 miesięcy temu
    MKP Biere!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania