Pokaż listęUkryj listę

Pięć Domen: Tom 2 - Wiatry Zmiany: cz.10

***** Z cyklu: krople wiedzy****

 

Domeny magii… Nieokiełznane siły natury frapujące badaczy na całej Ilteris. Na przestrzeni wieków utożsamiano je z różnymi rzeczami: z kolorami, z rodzajami wszechobecnej mistycznej mocy, zjawiskami paranormalnymi, wiązano z konkretnymi emocjami oraz bóstwami. Z biegiem czasu wszystkie wymienione sposoby klasyfikacji i zrozumienia domen wymieszały się i przeniknęły, tworząc jeden wszechstronny i spójny opis.

Syliren... wieczna i cierpliwa patronka tego, co trwałe; utożsamiana z nieskończonym morzem zieleni Ilterańskich lasów. Arkturos: niestabilny, nieprzewidywalny… szary bóg wiatru i zmiany; symbol przemijania. Murkir: mściwy i wysycony gniewem wojownik, szkarłatny sumedzki smok; inkarnacja dzikiego ognia. Lejdarel zwana Lejdą: zimna i wyrachowana, bezstronna patronka równowagi i ładu; lodowa królowa, błękitne spoiwo symetrii magicznego pola.

No i matka Imatlis… Światło istnienia, nadzieja płynąca z nowego; kreacja i odbudowa; poranek stworzenia…

 

*********************************************************

 

Weź się w garść!

 

– Panie. – Strażnik pokłonił się, wkroczywszy do największej z bocznych komnat ratusza w Telmonton.

– Nie teraz. – Wifred zbył go, nie odrywając oczu od rozłożonej na granitowym stole mapy cesarstwa wyrysowanej starannie na wysokiej jakości wyprawionej skórze.

– Tak, panie. – Odszedł, a Cesarz przesunął mosiężnego pionka w kształcie kruka z twierdzy w Vesting na stolicę północy: Watenfel.

– Wojska gromadzą się coraz bliżej granicy – pomyślał na głos, jakby miało mu to pomóc się skupić. – Nie ma co się łudzić. Będzie wojna. Szlag!! – Uderzył pięściami o blat i raptownie poderwał się znad mapy. – Dlaczego to się dzieje? – Odgarnął czarne włosy, chwytając się za skronie i wziął kilka głębokich wdechów. – Mam nadzieję, że chociaż spod Baskiru przyjdą dobre wieści. Właśnie! Sebil! – Ruszył w stronę drewnianych masywnych drzwi, za którymi czuwał strażnik.

Nim zdążył chwycić za mosiężną klamkę, skrzydło uchyliło się samo. W progu stanęła pulchna kobieta w średnim wieku i z sympatycznym wyrazem twarzy. Wilfred łypnął na oruńskiego strażnika w skrzydlatym hełmie, który zastygł w miejscu z otwartymi ustami i ręką wystawioną w przód, jakby chciał kogoś zatrzymać.

– Właśnie do ciebie szedłem, Sebil; wejdź, tylko nie rozpraszaj iluzji. Nigdy nie wiadomo, kto zechce tu wejść.

Mistyczka poprawiła pozę zaczarowanego miecznika na bardziej pasującą do pełniącego wartę, po czym niezgrabnym ociężałym krokiem, podążyła za Cesarzem w głąb komnaty.

– Nie mogłaś przebrać się za posłańca albo wojskowego? Byłoby bezpieczniej – stwierdził Wilfred i spoczął na obitym skórą siedzisku wprost przy mapie.

W ratuszu nie było stałej służby, bo nikt tu nie mieszkał. Budynek pełnił najczęściej funkcję sali balowej lub przestrzeni do bardziej prestiżowych spotkań. Niemniej jednak pobyt Cesarza wymusił obecność straży i gońców.

– Długotrwałe zaklęcie wymaga magicznego rusztowania, a to zaplotłam w konkretnym celu z możliwością drobnych modyfikacji – wyjaśniła Sebil.

– No tak… ale mimo wszystko więzień nie powinien włóczyć się po ratuszu – skomentował, dając do zrozumienia, że, nawet w bardziej neutralnym przebraniu niż iluzja Matki Karevis, cela to nadal nie karczma: nie można z niej wchodzić i wychodzić wedle uznania.

– Nudziło mi się… – rzuciła bez przejęcia. – A poza tym mam wieści o Lejli – dodała od niechcenia.

Wilfred poderwał się szarpnięty emocjami. Strach i nadzieja przystąpiły do bitwy, której zwycięzcę mogła wskazać tylko mistyczka, a Sebil… Sebil zbytnio się nie spieszyła, drapiąc ciało tu i ówdzie z grymasem dyskomfortu wyrysowanym na twarzy.

– Mów, proszę, bo zaraz mnie Murkir opęta!

– Tak jak przypuszczałam, czarodziejka nie zginęła w wybuchu mocy, tylko użyła teleportacji tuż przed zapadnięciem się kręgu wzbudzeń. – Fragment iluzji powlekający rękę Sebil rozsypał się bez ostrzeżenia, ukazując ciemne umaszczenie Bruki.

– Przepraszam, zdekoncentrowałam się. – Przywołała piaski i uzupełniła przebranie.

– Sebil… GDZIE!? Gdzie się teleportowała? – cedził przez zęby, gdy cierpliwość ustępowała pod naporem irytacji.

– Girzel. Tyle wiem.

– Girzel?

– Przecież mówię! – Lewy policzek spłynął mistyczce na ramię. Poprawiła iluzję.

– No tak, ale dlaczego akurat tam? Dlaczego nie tu albo do Oruun? – Oparł ręce na mapie i przełożył jednego z pionków na rycinę miasta przed Świetlistymi Wrotami w górach Chamankadar.

– Tego nie wiem, ale jest coś jeszcze. – Przywołała do porządku osuwającą się pierś.

Cesarz zadarł głowę.

– Coś jej grozi?

– Nie o to chodzi. Miałam na myśli to, czym się stała.

Wilfred pobladł.

– Chodzi o tę dziwną formę Bruki, którą mi pokazałaś, prawda? Wiedziałem… Cholera! Mówiłaś przecież… – przerwał i odwrócił wzrok. – Trzymaj ciało w ryzach, proszę – upomniał mistyczkę, której czoło spłynęło na oczy.

– Za długo trwa ta maskarada – ponarzekała Sebil i naciągnęła skórę na miejsce.

– Mówiłaś, że to tylko jakieś zakłócenia?

– Wiem, co mówiłam! – burknęła niemiłym tonem.

Nikt nie lubił się mylić, ale Sebil należała do tego grona osób, które tego wręcz nienawidzą, a w szczególności, jeśli zostaną na tym przyłapane. – Nie martw się. To zapewne efekt uboczny przeciążenia kręgu. Zdarza się.

– Chcesz powiedzieć, że zmiana we włochate monstrum to nic takiego?

– Wypraszam sobie! – obruszyła się. Obie ręce rozsypały się na marmurową posadzkę.

– Chyba się zapominasz! – Wilfred upomniał ją szorstko, ale natychmiast spokorniał: prowokowanie mistyczki nie leżało obecnie w jego interesie. – Wybacz, nie chciałem, ale okaż choć trochę szacunku. – Powoli przesunął dłońmi po twarzy, jakby chciał zetrzeć z niej złość. – Przez tę sytuację sam już siebie nie poznaję – dodał, nadymając policzki, po czym wypuścił zgromadzony stres wraz z nienaturalnie rozciągniętym wydechem. – Kontynuuj. – Ponownie przysiadł na fotelu z zamiarem spokojnego wysłuchania.

Sebil gotowała się od środka, ale przełknęła dumę: trochę go rozumiała. Odbudowała iluzję i wróciła do rozmowy:

– Miałam na myśli to, że jestem całkiem zdolna, jeśli chodzi o czary. – Rozsypała się od pasa w dół, odsłaniając włochate wdzięki.

– Właśnie widzę – skomentował po cichu. I odwrócił wzrok.

– Niech to Arkturos oszczy! Dłużej tak nie pociągnę, muszę się zregenerować…

– Wróćmy do Lejli…

– Jest duża szansa, że uda mi się ją naprawić. – Wyszeptała inkantację i odnowiła habit, zakrywając zgrabne nogi. – Magiczne przemiany są na ogół odwracalne… A jak nie to wasza wysokość będzie miał nowe łóżkowe doświadczenia.

Cesarz zerknął z ukosa, czy już naprawiła zaklęcie.

– Wolałbym tego uniknąć – oświadczył i szybko odrzucił myśli niosące przedziwne ludzko-brukijskie akty. – Kiedy wróci Selekta wraz z Matką Karevis?

– Rozbili obóz w pół drogi. Spotkali dwóch Belantrejskich magów węszących przy moście. Nie chcą ryzykować podróży po ciemku.

– Belentrejczycy – warknął. – Jeszcze sępów mi tu trzeba. No cóż, dziś już nic nie zdziałamy. Jutro zdasz… to znaczy Matka Karevis zda oficjalny raport przed sędzią i Garneforem, i będziesz wolna. Ja rozmówię się z Selektą w sprawie poszukiwań.

– Jakbyś nie zauważył, wasza miłość… mamy problem. – Jej piersi wyciągnęły się i spłynęły po brzuchu na posadzkę niczym miód po krawędzi baryłki. – Zbyt długo podtrzymuję to zaklęcie. Wszystko zaczyna się sypać.

Cesarz podszedł do Mistyczki i podniósł jej biust z podłogi.

– Czego potrzebujesz, żeby temu zaradzić? Czym prędzej poślę kogoś do zakonu. – Oddał Sebil sztuczne piersi.

– To dobrze. Potrzebuję, żeby mnie tam ktoś zaniósł – oznajmiła, kreśląc na ciele runy podtrzymujące i przytwierdziła wszystko na swoim miejscu.

– Wykluczone! Jeśli się wyda…

– Jeśli mi coś odpadnie podczas przesłuchania, to na pewno się wyda. – Ponownie mu przerwała, ewidentnie testując cierpliwość. – Muszę zanurzyć się w srebrzystych piaskach. Godzina wystarczy. Masz tu kogoś zaufanego?

– Na Imaltis, dlaczego z magią nic nie może być proste – westchnął. – O północy podstawię powóz. Do celi wejdzie cesarski strażnik, prawa ręka Hektora. Bądź łaskawa otumanić wartownika przy kratach. Garnefor pewnie już go przekupił.

– Panie! – Przez drzwi wbiegł kapitan Istenwal Draweret i dobył miecza. – Cesarzu! Nic waszej…

Sebil cisnęła mu w oczy piachem, paraliżując w miejscu i czasie.

– Zwariowałaś, Bruko!! – wrzasnął Wilfred.

– Spanikowałam! – odkrzyknęła.

– Co ja mam teraz z nim zrobić?! Pewnie przeraził się na widok żywej rzeźby przed wejściem!

– Nic nie będzie pamiętał, tylko niech go wasza wysokość postawi przed drzwiami. Ja to załatwię. Na litość Szarego, jaki nerwowy… – oburzyła się Sebil, stąpając ociężale w szerokim rozkroku ku żywemu posągowi kapitana.

Razem z Wifredem przenieśli drugą ludzką kukłę za próg, ale Cesarz dostrzegł list z pieczęcią oruńskiego skryby przytroczony do pasa Istenwala. Przechwycił pergamin i przebrnąwszy przez pierwsze wersy, błyskawicznie przemknął kolorem twarzy przez kilka odcieni purpury i burgundu.

– Zdradziecki, jokivarski PIES!! – Zgniótł stronicę i cisnął nią o ścianę. W ślad za listem poleciał niewielki zydel i świecznik.

– Coś się stało? – spytała Sebil zaciekawiona treścią.

– Nie twoja sprawa! – zganił ją za wścibskość. – Dość już namieszałaś! Powóz! O północy! Masz dwie godziny.

Mistyczka, pojmując, iż to nie są już zwykłe docinki, zagryzła język i wyszła. Już prawie miała rzucić zaklęcie i zniknąć w piaskowej chmurze, ale uśmiechnęła się niepokojąco złowieszczo i z trudem przesunęła żywą kukłę kapitana Istenwala erotycznie blisko młodego strażnika.

– To będą mieli zagwozdkę, kiedy się wybudzą, he – zaśmiała się szyderczo i pstryknęła palcami, rozpraszając czar wokół mężczyzn; sama rozpłynęła się w obłoku z pustynnego pyłu.

– Kapitanie. – Zasalutował zaskoczony miecznik i odruchowo odchylił głowę.

– Co u licha? – Kapitan cofnął się, pokraśniał, otrzepał mundur, chrząknął kilkukrotnie, jakby czyścił gardło z flegmy i spojrzał na strażnika.

– Kontynuuj wartę.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Vespera rok temu
    Oczywiście, że kocie formy lepsze, ja na miejscu Cesarza to bym wolała kochankę-furraskę :D
  • MKP rok temu
    Zatem musicie to przetestować sama wiesz z kim?

    Z Reanem?
  • Vespera rok temu
    MKP Spadaj! Sam sobie testuj Reana, ja mam jaszczuroludzia w domu.
  • MKP rok temu
    Vespera Ale że ten tego... Z łuskami i ma kloakę?
  • Vespera rok temu
    MKP Zostawiam to twojej wyobraźni.
  • MKP rok temu
    Vespera Całą noc przez to nie spałem??
  • Vespera rok temu
    MKP Biedactwo...

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania